Jakość zdjęć - bardzo przyjemna niespodzianka
Wysoka jakość wykonania korpusu aparatu, poczucie (ostatecznie), że fotografuję zaawansowanym w swojej klasie sprzętem, nie oznaczały, że do sesji fotograficznych podszedłem bez obaw i wątpliwości co do jakości ostatecznych rezultatów. Nauczony doświadczeniem, że to co widać na ekranie podglądu może być mylące, czekałem na przegląd zdjęć na ekranie komputera.
I tu czekała mnie miła niespodzianka. Olympus OM-D E-M5 Mark III zaserwował mi bardzo dobrze wyglądające zdjęcia. Z ładnymi kolorami i szczegółowo, ale też gładko przedstawionymi detalami, co pozytywnie odbija się na odbiorze zdjęć skalowanych i kadrowanych.
Rozmiar sensora, pomimo sporego zakresu dynamicznego zdjęć, niesie oczywiście swoje ograniczenia. Podkreślają to często oponenci bezlusterkowców jak i aparatów innych niż pełnoklatkowe czy APS-C. Nie przeczę temu, ale problem jest dużo mniejszy niż mogłoby się to wydawać osobie, która nie miała w ręce aparatu takiego jak Olympus.
Często nie musiałem nawet jakkolwiek edytować zdjęć, by być z nich zadowolonym. Dla przykładu, zdjęcia w recenzji foto Motorola One Zoom wykonane są właśnie tym Olympusem i nie były edytowane.
Fotografowanie w JPEG czy jednak RAWy?
Teoretycznie JPEG jest pochodną RAWa i nie powinno być pomiędzy nimi większej różnicy poza efektem kompresji. W praktyce nie tylko potrzeba zachowania rozsądnego rozmiaru pliku, ale też indywidualna predylekcja oprogramowania, a tym samym aparatu, wpływa na to czy JPEG nam wystarczy, czy bezwzględnie musimy sięgnąć po RAWy i je przekonwertować. Od tego zależy czy dany sprzęt przypadnie nam do gustu. To nie jest kwestia tylko zaawansowania użytkownika, ale też osobistych preferencji.
Poniżej wycinek z tego ujęcia
Olympus OM-D E-M5 Mark III pokazał, że w formacie RAW ilość informacji jest istotnie większa niż w JPEGu prosto z aparatu. Ten ostatni poddawany jest widocznemu na powiększeniu postprocessingowi nawet przy niskich czułościach, ale zarazem jest on bardzo sprawnie zrealizowany.
Zdjęcie w formacie JPEG z aparatu
Zdjęcie przetworzone z pliku RAW
W większości przypadków detaliczność i kolory JPEGa będą w pełni satysfakcjonujące, a to oznacza że odpowiedź na powyższe pytanie jest oczywista.
Olympus OM-D E-M5 Mark III to dobry aparat, gdy chcemy mieć od razu ładne zdjęcia w formacie JPEG
Nie oznacza to, że nie warto sięgać po RAWy. Zaawansowani użytkownicy balansujący ze swoimi kadrami na granicy rozdzielczości motywu, którzy trafiają na sceny o szerokiej rozpiętości dynamicznej, docenią ten format zapisu.
JPEG z aparatu z zacienionymi partiami obrazu
Przetworzony RAW z wyciagniętymi z cieni detalami
Z RAWa w Olympusie OM-D E-M5 Mark III można wyciągnąć naprawdę wiele. Można nawet zapomnieć, że to format Mikro 4/3.
Filtry kolorystyczne i efektowe - klasyka, ale wciąż przydatna
Domyślnie fotografowałem w trybie kolorów Naturalny. Gdy jednak chcemy dostać wprost z aparatu JPEG o innym charakterze barw czy nawet z efektami ograniczonej głębi pola, to nic nie stoi na przeszkodzie. W menu znajdziemy kilkanaście opcji, różnego wykończenia sceny, od zabaw z kolorem po podkręcenie kontrastu i detali w trybie dynamicznej sceny. Te zdjęcia czasem przypominają nieudane HDRy, ale potrafią też zaskoczyć klimatem. Moim zdaniem te tryby to bardziej forma zabawy z fotografią i bajer.
Praca na różnych czułościach ISO
Użyteczne czułości mieszczą się w zakresie od ISO 200 do 1600 (w dobrych warunkach także 3200), a to spory zakres. Na zdjęciach wyświetlonych bez skalowania różnice nie będą zwracać większej uwagi. Jest też czułość obniżona, odpowiednik ISO około 64. W wymagających sytuacjach możemy sięgnąć po ISO 6400, ale tu trzeba już liczyć się z szybko postępującą degradacją obrazu. Jeszcze wyższe czułości, czyli ISO 12800 i 25600 mają sens tylko wtedy, gdy nie ma już szans na podbicie cieni w niedoświetlonym zdjęciu wykonanym z niższą czułością lub gdy wymaga tego specyfika ujęcia. Poniżej przykładowe JPEGi z aparatu z ISO 64, a potem 200, 400, 800, 1600, 3200, 6400, 12800 i 25600.
Zdjęcia dla czułości ISO od 64 do 25600
Nocne zdjęcia i wyciąganie szczegółów z cieni
Fotografowanie po zmierzchu/nocą przy pomocy Olympusa OM-D E-M5 Mark III było dużą przyjemnością. Załączone przykłady pokazują oryginalne JPEGi i pliki, które są przetworzonymi RAWami. Sposób edycji jest tutaj moim wyborem i ma przede wszystkim pokazać możliwości aparatu. Prawda jest taka, że nawet oryginały, które być może wydadzą się z perspektywy smartfonowego nocnego fotografa zbyt ciemne, oferują wystarczająco dużo by zadowolić.
Po lewej JPEG z aparatu, rozjaśniony RAW po prawej.
Sprawna stabilizacja sprawiła, że w mieście nawet po zmroku nie musiałem mocno śrubować czułości. ISO 4000 przy którym zaczyna poważnie zwracać uwagę szum, dał mi szanse na uchwycenie całkiem jasnych kadrów, a często nie przekraczałem ISO 2000.
Przetworzony RAW z wycięgniętymi z cieni detalami i odzyskanymi szczegółami w światłach
Nawet gdy trafiłem na motywy zatopione w cieniu to szum po rozjaśnieniu kadru nie straszył mnie wielobarwnymi łatami. W Olympusie OM-D E-M5 Mark III daje się on co prawda we znaki, ale też ma charakter monochromatyczny co czyni go przyjemnym w odbiorze. Poza tym można go osłabić na etapie edycji pliku RAW jeśli domyślny JPEG nam nie wystarczy.
Ujęcie wykonane przy czułości ISO 6400. Po lewej JPEG z aparatu, mocno rozjaśniony RAW po prawej.
Sprzętowo podniesiona rozdzielczość
Ta funkcja sprawia, że aparat wykonuje sekwencję 8 ujęć, które są nieznacznie względem siebie przesunięte. Te zdjęcia są potem składane w jedno o rozdzielczości 50 Mpix w przypadku pliku JPEG i 80 Mpix dla pliku RAW.
Wzrost detaliczności jest ewidentny. Ta korzyść, czyli podbicie domyślnej rozdzielczości 20 Mpix nawet 4-krotnie, ma swoją cenę. W trakcie wykonywania takich zdjęć musimy bardzo dobrze ustabilizować aparat. I to nie stabilnym uchwytem w dłoni, ale umieszczając go na statywie. Poza tym, zwłoka pomiędzy składowymi ujęciami, czyni ten tryb nienajlepszym w przypadku ruchomych obiektów. Nawet osoba siedząca na ławce i w naturalny sposób zmieniająca pozycję nie będzie ostra.
Poniżej porównanie fragmentów powyższego kadru, które wykonałem z domyślną rozdzielczością 20 Mpix oraz w trybie 50 Mpix dla bazowej czułości 200 ISO. Oba zdjęcia to przetworzone JPEG prosto z aparatu.
Teraz to samo, ale dla wywołanych plików RAW - czyli 20 i 80 Mpix.
By dobitniej podkreślić różnice jeszcze jedno porównanie kadru ze zdjęcia 80 Mpix przy powiększeniu 100% i przeskalowanego do 200% kadru ze zdjęcia 20 Mpix. A poniżej pełne zdjęcie dla uzmysłowienia skali.
Jest jeszcze jeden mankament tego trybu fotografowania - poza koniecznością stosowania statywu, musimy także cierpliwie odczekać kilka sekund zanim finalne zdjęcie zostanie przetworzone i zapisane. Mimo to wspomniany tryb rejestracji zdjęć nie jest tylko bajerem. To bardzo pożyteczna funkcja jeśli fotografujemy statyczne obiekty. I nie wymaga komputera.
Przykładowe zdjęcia z Olympus OM-D E-M5 Mark III
Olympus OM-D E-M5 Mark III - nie wyróżnia się, a jednak przyciąga uwagę
W tekście dałem do zrozumienia, że Olympus OM-D E-M5 Mark III to fajny aparat, a mimo to trudno było mi wskazać cechę, która czyni go szczególnie wyjątkowym na tle konkurencyjnych bezlusterkowców. Bo i może takiej cechy nie ma, a na pewno jest nią cena wynosząca około 5300 złotych za korpus. W tej cenie można kupić już świetną pełna klatkę.
Olympus OM-D E-M5 Mark III bardzo dobrze oddaje ducha klasycznego niewielkiego bezlusterkowca
Wiem jednak, że trafił w moje ręce aparat solidnie wykonany, oferujący co najmniej dobrą jakość zdjęć, spore możliwości edycji zdjęć RAW. Ale i obciążony wadami, wśród których najbardziej dały mi się we znaki problemy z AF w dynamicznych scenach. Nie przypadło mi do gustu też menu, ale to powtarzam od zawsze gdy biorę w dłoń jakikolwiek aparat marki Olympus. Podobno wypadałoby wliczyć do wad też czas pracy na akumulatorze. Mnie chyba Olek polubił, bo ani razu nie rozładował się w trakcie fotografowania, ale też nie nadwyrężałem go przesadnie.
Skoro jednak spodobało mi się fotografowanie tym aparatem to coś musiało zaskoczyć i wpłynąć na mój subiektywny poniekąd osąd. Tym czymś jest kompaktowość konstrukcji przy zarazem wysokiej ergonomii użytkowania korpusu. Być może początkujący fotograf amator zachłyśnie się wizją dźwigania ciężkiego sprzętu przy każdej okazji, ale w końcu przychodzi refleksja. By czasem odpocząć od ciężkiego sprzętu i sięgnąć po aparat, który daje „prawie” to samo, ale w jakże wygodnej formie.
Olympus OM-D E-M5 Mark III - mały ale wariat
Oto dlaczego Olympus OM-D E-M5 Mark III tak mnie mile zaskoczył - to aparat, który świetnie nadaje się do codziennego fotografowania. Mimo ograniczeń sprawił mi radość w trakcie wykonywania zdjęć jak i przy ich przeglądaniu. Spodobała mi się jego dyskretność (czułem na sobie mniej spojrzeń niż wędrując z lustrzanką) i klasyczny wygląd korpusu.
Taki aparat poleciłbym każdemu, kto w wolnym czasie, po pracy, podczas spaceru, na wakacjach, nie chce nadwyrężać nadgarstków. Ale też nie chce zwracać uwagi lekkim, ale typowo amatorskim korpusem i liczy na wspomnienia w postaci fotografii o jakości nieosiągalnej dla jakiegokolwiek smartfona.
Olympus OM-D E-M5 Mark III - ocena
- dobra jakość zdjęć w większości sytuacji fotograficznych (za dnia jak i nocą)
- spory potencjał plików RAW z aparatu
- ładne JPEGi, które zadowolą kolorami bez dodatkowej edycji
- przydatny tryb wysokiej rozdzielczości
- doskonała wbudowana stabilizacja obrazu
- wysoka jakość wykonania korpusu, w tym uszczelnienia
- atrakcyjny, klasycznie fotograficzny wygląd
- ergonomia użytkowania korpusu
- duże możliwości personalizacji aparatu
- dobry kompromis pomiędzy rozmiarem a osiągami
- wciąż niezbyt wygodne menu
- dla niektórych użytkowników może być za mały
- nie sprawdzi się przy fotografii akcji
Komentarze
2