Twórcy Bulletstorm mieszają Division z Destiny i Gears of War - pierwsze wrażenia z Outriders
People Can Fly długo kazało nam czekać na bardziej mięsisty kawałek rozgrywki ze swojej najnowszej gry. Pierwszy zwiastun, z E3 2019, nie powiedział zbyt wiele. Podobnie jak dzienniki twórców. W końcu jednak dostaliśmy szansę przetestowania jej na żywo. I jest… dziwnie?
Najprostszym sposobem opisania Outriders jest nazwa gatunku: looter shooter – dużo tu biegania, polowania na najlepsze pancerze i inne skarby. Rzecz w tym, że nie jest to określenie do końca adekwatne. Dlaczego? Bo większość tytułów z tą etykietą to sieciowe produkcje, takie jak Destiny 2, Anthem czy Tom Clancy's The Division 2, a gra od People Can Fly nieco bardziej kojarzy się z niezależnym Warhammer: Vermintide. I nie chodzi tu o jakość produkcji, ale pewną kameralność, którą oferuje.
Wszystko, co trzeba wiedzieć o Outriders w 40 minut
Pokaz gry, na który zostaliśmy zaproszeni dawał możliwość zbadania sporego kawałka rozgrywki – od samego wprowadzenia do fabuły, po pierwsze akty właściwej historii. To właśnie tu uderzył mnie jednak największy problem Outriders – olbrzymie dłużyzny, które oddzielały od siebie sekcje, gdzie faktycznie można było pograć.
People Can Fly postanowiło powiedzieć nam bardzo dużo o wykreowanym świecie – o niezdatnej do życia Ziemi, próbie kolonizacji nowej planety, anomalii, którą na niej odkryto, i tym, jak dziwna burza zmieniła futurystyczne osadnictwo w postapokaliptyczne piekło.
Dla jasności – to bardzo skrócona wersja tego, czego na otwarciu doświadcza gracz. Wprowadzenia jest bowiem jakieś czterdzieści minut, podczas których pograliśmy maksymalnie dziesięć, przez resztę czasu oglądając przerywniki filmowe i słuchając nawijki bohaterów niezależnych.
Do tego sama zabawa wyglądała na bardzo klasyczną strzelankę, gdzie przez połowę czasu chowamy się za ściankami, by pruć zza nich do wrogów. Outriders przypominało w tym momencie bardziej Gears of War niż coś nowego i świeżego.
Po pierwszych frustracjach z Outriders – miła niespodzianka
W tym miejscu wychodzi jeden z największych paradoksów Outriders. To, co pokazywano mi przez pierwsze kilkadziesiąt minut zabawy, nie było tym, czym najnowsza produkcja People Can Fly właściwie jest. Bo o ile na arenach, gdzie bijemy się z zastępami wrogów faktycznie są ścianki i zasłony, za którymi można by się chować, kiedy tylko przechodzimy do właściwej rozgrywki i dostajemy moce, Outriders staje się znacznie bardziej dynamiczną strzelanką, zachęcającą gracza do pozostawania w ciągłym ruchu. I właśnie w tym miejscu gra zaczyna błyszczeć, przynajmniej trochę.
Trzy (z planowanych czterech) klas, jakie zobaczymy w grze, to odpowiedniki łotrzyka, wojownika i maga, zapakowane w postapokaliptyczno-zmutowaną „skórkę”. Gracz wciela się w jednego z niewielu osadników, którym anomalia dała w prezencie super moce, pozwalające teleportować się, ciskać ogniem bądź gruzem i bawić się rozmaitymi wariacjami na temat telekinezy. Słowem – być niemal superherosem.
Całość opakowano co prawda w dość ponurą paczkę (mówiąc o klimacie gry twórcy użyli wprost określenia „błoto i g...wno” – przynajmniej dla początkowej sekcji rozgrywki), ale radość ze śmigania między przeciwnikami sprawia, że ten poważny świat schodzi trochę na drugi plan.
Podczas pokazu Outriders miałem okazję przetestować dwie profesje – Trickstera i Devastatora, czyli łotrzyka i wojownika. Obie cechowały się fantastyczną mobilnością, korzystając z umiejętności teleportacji i skoku, by znaleźć się w odpowiedniej pozycji do odpalenia swoich specjalnych umiejętności.
Kiedy sztuczki się ładowały, prułem do wszystkiego co popadnie z broni, czując, że People Can Fly nie zapomniało, jak tworzy się satysfakcjonujące wrażenie strzelania z karabinu czy strzelby. Niezależnie jednak od tego, w momentach, gdzie nie mogłem popisywać się magicznymi sztuczkami, Outriders wydawało się jednak bardzo… zwyczajne.
Czy Outriders zdobędzie nasze serca? Ciężko powiedzieć
Niezwykłość Outriders opiera się na dwóch rzeczach – kreacji świata, w który zauważalnie włożono mnóstwo serca, oraz nadprzyrodzonych mocach. Kiedy nie doświadczamy żadnej z powyższych, gra okazuje się bardzo poprawna, ale nic ponad to. Ot arenowa strzelanka, z mnóstwem wrogów, czasami zdolnych przyjąć trochę za dużo pocisków na klatę. Nie dzieje się tu nic magicznego, bo co miałoby?
Karabiny wypluwają ołów i ciężko byłoby na tym etapie wymyślić nowy, kreatywny sposób ich działania. Biegamy więc i strzelamy tak samo, jak robimy to w masie innych gier. Dodatkowo podczas prezentacji nie mieliśmy specjalnie styczności z agresywną fauną tego świata (poza jednym fragmentem we wprowadzeniu), więc ciężko stwierdzić, z czym jeszcze będziemy się mierzyć. Póki co, jest dość przeciętnie.
Czterdziestominutowe wprowadzenie miało też jeszcze jedną wadę – jeżeli frustrowała Was wymuszona sekcja dla pojedynczego gracza w Warframe, Anthem czy Destiny 2, tu będzie męczyć bardziej. Bo czekanie na moment, gdy będę mógł pograć z kolegami dłużyło się w Outriders w nieskończoność.
Jasne, nowy tytuł twórców Bulletstorma ma być docelowo grą, w którą będziemy ponoć bawić się równie dobrze sami, jak i w drużynie. Przerywniki filmowe pokazujące cięty język naszego bohatera (lub bohaterki) zdają się to potwierdzać. Jeśli jednak sięgniemy po grę ze znajomymi, istnieje ryzyko, że zmęczymy się nią zanim będziemy mogli faktycznie spotkać tych znajomych w wirtualnym świecie.
Outriders na PS5 i nowego Xboxa – warto czekać?
Do premiery nowej produkcji People Can Fly zostało jeszcze kilka miesięcy. Outriders ma trafić na sklepowe półki przed świętami 2020 i to od razu także w wersjach na konsole nowej generacji - PlayStation 5 i Xbox Series X. Do tego czasu sporo może się jeszcze zmienić. W tej chwili to gra dobra, ale nie wybitna. Ot polska alternatywa dla Gears of War czy innych sieciowych looter-shooterów, w którą pogramy, jak obiecuje People Can Fly, bez mikrotransakcji i elementów hazardowych.
Osoby lubiące strzelankowe klimaty i solidne wrażenie, jakie oferują spluwy mogą się tu dobrze bawić. Pytanie jednak „jak dobrze” pozostaje otwarte. Odpowiedź na nie poznamy zapewne dopiero po premierze. Trzymamy kciuki, by ekipie z People Can Fly udało się wszystko doszlifować, bo to może być jeden ze startowych tytułów nowej generacji.
Ocena wstępna Outriders:
- niezła mobilność postaci i dynamika rozgrywki
- interesująca kreacja świata
- dobrze zrealizowane "uczucie" strzelania
- fajerwerki wizualne
- przydługie otwarcie
- monotonne strzelanie, gdy nie ma mocy
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Disintegration - pierwsze wrażenia z nietypowej sieciowej strzelaniny
- The Cycle - nowa propozycja twórców Spec Ops: The Line
- Idą podwyżki cen prądu - ile zapłacimy za granie na konsolach i PC
Komentarze
2Pamieta ktos LAW BREAKERS?;)