Testowaliśmy 110-calowy micro LED od Samsunga – to naprawdę jest warte 700 tysięcy złotych
Po dwóch latach proszenia w końcu udało nam się dobrać ze sprzętem pomiarowym do technologii micro LED. Czy testy potwierdzają to, czego oczy nie mogły zapomnieć? Czy to faktycznie przyszłość dla naszych telewizorów i jedyny słuszny następca OLEDów? Zapraszamy do recenzji.
Z panelem Samsung MICRO LED po raz pierwszy mieliśmy osobiście styczność już 2 lata temu na targach CES 2022 w Vegas i ponownie na targach IFA tego samego roku (włącznie z nowszym modelem o przekątnej 114"). Nie ma co ukrywać, że zrobił on na nas wtedy pioronujące wrażenie, podobnie jak cena, w jakiej nadal jest w sprzedaży – 675 tysięcy złotych za model o przekątnej 110”. Te właśnie panel (MNA110MS1ACXXE) Samsung sprowadził do swojego warszawskiego centrum pokazowego, aby w końcu umożliwić, między innymi nam, dokładne sprawdzenie możliwości technologii micro LED. Pisząc w skrócie – oczy na targach nas nie okłamywały.
Co znajdziecie w recenzji panelu Samsung MICRO LED 110
Po lewej i prawej stronie znajdują się topowe telewizory Samsunga na 2023 rok - powiedzieć, że nowy MICRO LED je przyćmiewa, to jak nic nie powiedzieć.
To nie jest telewizor! Ale mógłby nim być
Mimo iż testowany sprzęt jest mocno nietypowy, to postaramy się podejść do tego testu, jakby był zwyczajnym telewizorem. Choć zasadniczo akurat tej jednej funkcji pełnić nie może, jako że nie posiada wbudowanego tunera telewizji – ten można kupić osobno albo faktycznie nie kalać takiego ekranu sygnałem z kablówki/anteny… Kwestię unboxingu musimy pominąć – sprzęt był już przygotowany do użytkowania, kiedy pojawiliśmy się na miejscu. Ale tutaj mamy dobre wieści – kupując telewizor w cenie średniej wielkości mieszkania, usługę wniesienia i montażu dostajemy gratis :)
Musicie wybaczyć, ale aparat nie jest w stanie połączyć dynamiki micro LED z resztą sceny – stąd te prześwietlenia.
Kojarzycie pewnie, że teraz wszyscy swoje telewizory nazywają bezramkowymi? Otóż MICRO LED od Samsunga faktycznie ramki nie posiada. Dosłownie żadnej. Wraz z końcem ostatniego piksela kończy się fizycznie ekran. Wynika to z konstrukcji samego telewizora – ten składa się z łącznie 192 prostokątnych paneli, które połączono w jedną całość (16x12). Łączenia te nie wpływają na odległość pomiędzy skrajnymi pikselami sąsiadujących ze sobą paneli, zatem z punktu widzenia wyświetlanego obrazu jest to spójna powierzchnia. Same łączenia widać wyraźnie, gdy z panelu nie korzystamy i spojrzymy na niego pod większym kątem. W czasie projekcji, jeżeli wiemy, czego szukać, to w bardzo jasnych scenach również dopatrzymy się tych łączeń, ale subiektywnie w oglądaniu treści nie przeszkadzają.
Gdy normalnie używamy ekranu, łączenia w zasadzie matowych paneli micro LED są praktycznie niewidoczne, nawet pod takim kątem!
Zastosowano tutaj pierwszą wersję One Connect, która z wyświetlaczem łączy się przez światłowód, a energia jest osobno dostarczana do ekranu i boxa. Oznacza to również, że w środku znajdziemy nieco już „wczorajszego” Tizena 6.0 (tego samego, co w serii Neo QLED A, ale nie do końca – o tym za moment). Zestaw złączy jest dosyć pokaźny – mamy cztery złącza HDMI 2.0 do obsługi trybu multiscreen, dwa złącza HDMI 2.1 do podłączenia odtwarzacza, konsoli lub amplitunera (eARC), RJ45 (GbE), S/PDIF (wyjście optyczne) oraz oczywiście samo optyczne wyjście sygnału na wyświetlacz. Są też dostępne dwa złącza USB, a za komunikację bezprzewodową odpowiada Wi-Fi 6 i Bluetooth 5.2
Skrzyneczka całkiem zgrabna i można ją bardzo mocno odsunąć od samego panelu (dzięki zastosowaniu światłowodu, nawet o kilkadziesiąt metrów).
Jeżeli wspomniane cztery złącza HDMI wydały Wam się nietypowe, to bardzo słusznie – Samsung wykorzystał tutaj ogromną przekątną dostępnych w sprzedaży modeli MICRO LED i zaimplementował w nich tryb Picture by Picture, który zdarzało nam się spotykać w monitorach. W takim układzie ekran jest dzielony na kilka obszarów i na każdym można wyświetlić obraz z innego źródła (HDMI lub YouTube). Podział może być równy (cztery małe ekrany) albo z ekranem dominującym i trzema mniejszymi po prawej stronie. Ostatecznie wydając ponad 500 tys. złotych na telewizor, wypada abyśmy mogli jednocześnie grać na dwóch konsolach, podczas oglądania poradnika na YT i cały czas mając oko na relację z meczu ;)
Niestety nie da się bezramkowo podzielić ekranu na cztery części.
Samsung MICRO LED sterujemy jak telewizorem
W zestawie dostajemy również klasycznego pilota od Samsunga – dokładnie rzecz ujmując model TM2180E, zatem nieco inny niż widoczny na poniżej na zdjęciach... Już z panelem solarnym (i wbudowaną baterią), ale jeszcze bez przycisku Disney+. Naturalnie pilota zawsze można dokupić nowszego - te w przypadku Samsunga bez problemu dogadują się z innymi modelami odbiorników.
Dopiero teraz pisząc artykuł zdaliśmy sobie sprawę, że obsługa sparowała nowszego pilota niż ten, który powinien być w zestawie…
Wracając jeszcze na moment do samego Tizena. Ten faktycznie jest w starszej wersji i nie do końca zgadzamy się z polityką Samsunga, aby tak wizerunkowy model nie dostarczać z możliwie najświeższym oprogramowaniem. Cóż jednak począć – ostatecznie Tizen 6 nadal jest świetnie wspierany i ma dostęp do wszystkich nowych aplikacji (np. Sky Showtime). Nie działa może aż tak płynnie, jak najnowsze modele z literką C w nazwie, ale też nic tu nie przycina (zresztą odsyłamy do recenzji Samsunga QN91A, który dokładnie z tej wersji korzysta).
Tutaj jeszcze rozłożony sprzęt ekipy HDTV – robili testy bezpośrednio przed nami.
To, co jeszcze warto odnotować, to to, że Samsung odblokował tu również dostęp do sklepu ze sztuką, znanego z modeli The Frame. Jako że sam wyświetlacz również jest prawie całkiem matowy, to faktycznie idealnie spisuje się w roli wyświetlania znanych dzieł sztuki i sprawiania, że wyglądają lepiej niż w rzeczywistości ;) Ciekawe, czy chociaż rok subskrypcji jest gratis…
Specyfikacja panelu Samsung MICRO LED 110" (MNA110MS1ACXXE)
Przekątna: | 110" |
Proporcje: | 16:9 |
Rozdzielczość: | 3840x2160 px |
Powłoka: | matowa |
Maksymalne odświeżanie: | 120 Hz |
Obsługiwane kolory: | 10 bit (1,07 mld) |
Jasność: | 1700 nit |
Podświetlenie: | N/D |
Kontrast: | natywnie nieskończony |
Typ matrycy: | micro LED |
Regulacja ułożenia: | brak |
Głośniki: | Q-Symphony; OTS+; 100W RMS 6.2.2 |
Porty: | 2x HDMI 2.1 (jedno z eACR); 4x HDMI 2.0; 1x S/PDIF (optyczne); 2x USB 2.0 typu A wyjście; 1x RJ45 (Gigabit Ethernet) |
Tuner TV: | brak |
HDR: | HDR10; HDR10+; HLG; HLG Photo |
SmartTV: | System Tizen 6; Inteligentny procesor MICRO AI; Aplikacja Samsung Smart Things |
Obsługiwane formaty audio: | Dolby Digital Plus; Dolby True HD; Dolby Atmos; MP3/AAC/WMA Pro; FLAC/Apple Lossless/WAV |
Obsługiwane formaty video: | AVI/HEVC/MKV/WMV; MP4/M4v/FLV; 3GPP/VRO/VOB/TS/PS |
Obsługiwane formaty obrazu: | JPEG/PNG/GIF; HLG Photo; MPO |
Kamera: | brak |
Zakrzywnienie matrycy: | brak |
Kąty widzenia: | 179/179 |
Podświetlenie RGB (ambilight): | brak |
Obsługa 3D: | brak |
Indeks płynności: | N/D |
Input lag: | <10 ms (tryb gry) |
Pokrycie gamutów: | 100% sRGB; 100% DCI-P3; 95% BT.2020 |
Waga: | 125 kg z opakowaniem |
Wymiary (sze. x wys. x gł.): | 471 x 410.6 mm wymiary podstawy podstawką; 2422.5 x 1364.1 x 24.9 mm bez podstawki; 2657 x 1576 x 450 mm wymiar opakowania |
Standard VESA: | tak :) |
W zestawie dodatkowo: | pilot z wbudowaną baterią; One Connect |
Komunikacja: | LAN; Wi-Fi (A/B/N/AC/AX); Wi-Fi Direct; DLNA; Bluetooth 5.2; AirPlay 2 |
Funkcje: | Samsung Bixby/Amazon Alexa wybrane aplikacje VOD; tryb gry; upłynniacz ruchu; polecenia głosowe; redukcja szumów; sensor światła i dźwięku; automatyczny tryb niskich opóźnień; skalowanie do 4K; tryb Ambient; MultieView; PC to TV (zdalny dostęp do PC) |
Kolor: | czarny |
Pobór energii: | 0,5-950 W; typowo ~865 W; klasa 2021: G |
Gwarancja: | 2 lata |
Cena w dniu testu: | 675 000 zł |
Testy potwierdzają – micro LED to najlepsze, co obecnie można nabyć w roli wyświetlacza
Dosyć jednak już o samej konstrukcji – czas podzielić się wynikami naszych testów, a stanowczo jest o czym pisać! Na szybko przypomnimy jeszcze, jak działają panele micro LED. Otóż idea jest tutaj zbliżona do tej znanej z OLED – nie mamy warstwy podświetlenia oraz filtrowania kolorów. Każdy piksel jest niezależnie sterowanym źródłem światła, składającym się z trzech mikrometrowego rozmiaru diod, dzielących go na subpiksele RGB. Jeżeli ma się wygasić, to się wygasza, a jeżeli ma świecić kolorem X z jasnością Y, to świeci dokładnie kolorem X z jasnością Y, podczas gdy nawet najznakomitsze panele LCD z mini LED są ograniczone do jasności (która również przecież wpływa na postrzeganie barwy) uśrednionej dla całej strefy wygaszania.
Konstrukcja jest prosta, tylko wykonanie szalenie trudne.
Skoro działa jak OLED, to dlaczego ma go zastąpić? Otóż organiczne diody mają dużo ograniczeń – głównie te wynikające z ich jasności i tego, jak uzyskują kolor. Zaprezentowane w zeszłym roku i obecnie już dostępne w drugiej generacji panele QD-OLED rozwiązały jedno z tych ograniczeń i generują barwę bez podpierania się sztucznie czwartym, białym subpikselem, jak robią to panele od LG (jednocześnie micro LED nadal świecąc jaśniej). Nadal jednak nie jest to jasność, jaką oferują panele LCD i nadal występuje tu ryzyko uszkodzenia (wypalenia) panelu, jeżeli będziemy wyświetlać statyczny obraz przy dużej jasności. Micro LED jest całkowicie wolny od tych ograniczeń.
Pomiary takiego ekranu powinny trwać przynajmniej dwa dni, ale musieliśmy się streścić w kilka godzin.
No dobrze, może nie całkowicie, bo gdyby pozwolić na uzyskanie pełnej jasności na całej powierzchni, to nie tylko trzeba by podpiąć panel bezpośrednio do 3-fazowego zasilania z pokaźnym zabezpieczeniem, ale również w pomieszczeniu zainstalować bardzo wydajny klimatyzator i skierować go na ekran…. Tak – na ten moment taka jakość obrazu ma swoją cenę, nie tylko w formie etykiety na sklepowej półce, ale również w rachunku za prąd. Nie mieliśmy okazji zmierzyć poboru energii, ale biorąc pod uwagę ile ciepła panel wydziela w swoim bezpośrednim otoczeniu, mały on nie będzie... Etykieta mówi o blisko 1 kW poboru energii w trybie HDR.
Co zatem udało nam się ustalić? Czasu nie było dużo, zatem wszystkich profili nie testowaliśmy. Fabryczna kalibracja w trybie Filmmaker dopiero w przy weryfikacji odwzorowania gamutu BT.2020 wykazała błąd powyżej wartości 3 (zatem dostrzegalny gołym okiem). Wtedy zakładaliśmy, że to pewnie specjalnie tak pod testy skalibrowany model (mimo że oczywiście przywróciliśmy ustawienia fabryczne), ale szybko okazało się, że tak nie jest – ten panel realnie jest w stanie niemal w całości pokryć ten najszerszy gamut BT.2020! Co by być dokładnym, to mowa o 94% pokrycia (i ponad 100% objętości), co czyni z niego bezsprzecznie i dalece najdoskonalszy konsumencki wyświetlacz, zwłaszcza w tym rozmiarze!
Raporty z wizualizacją badania pokrycia gamutów - po lewej BT.2020, a po prawej DCI-P3.
Nie mówimy tutaj o „potencjale”, jakim chwalą się np. twórcy laserowych projektorów, tylko o faktycznym pomiarze tego, co jest wyświetlane. Najbliższe temu wynikowi są wspomniane już QD-OLEDy, osiągając blisko 90% pokrycia BT.2020 (nad czym rozpływaliśmy się w ich recenzji). Klasyczne LCD, nawet te najlepsze z mini LED, dobiły do raczej nieprzekraczalnej dla nich bariery 75% (którą współdzielą z klasycznymi W-RGB OLED). Zatem nasycenie barw jest w przypadku micro LED zupełnie z innego świata. Po części odpowiada za to również jasność, jaką jest w stanie wygenerować.
Raporty z weryfikacji odwzorowania kolorów po kalibracji 2-punktowej i profilowaniu - po lewej BT.2020, a po prawej DCI-P3.
Micro LED to również niesamowicie jasny obraz
Obecnie wybierając telewizor do domu stajemy zwykle przed trudnym wyborem – czy wybrać OLED z idealnym kontrastem, czy mini LED, który oferuje wielokrotnie wyższą jasność maksymalną, ale kontrast ma tylko pozornie idealny. Wybierając micro LED unikamy kompromisów – dostajemy jasność, która w realnych scenach filmów przekracza 1700 nit (w trybie Filmmaker!) – to więcej niż oferują tegoroczne QD-OLED i tylko nieco poniżej najlepszych modeli mini LED.
Owszem – wraz z rozjaśnianiem coraz większej powierzchni 110-calowego ekranu, jasność zaczyna spadać, mniej więcej od 15-20%. Tylko, że pamiętajmy, że 25% tego wyświetlacza odpowiada powierzchni telewizora o przekątnej 55”… To teraz policzmy, ile telewizorów mini LED o przekątnej 50-55” jest w stanie utrzymać te 1500-1700 nit przy wyświetlaniu białej planszy na całej powierzchni. Policzone. Okrągłe 0 :) Dlatego też same pomiary nie oddają tego, jak jasny jest ten telewizor i jak bliskie rzeczywistości są sceny z udziałem słońca, latarek czy świateł samochodowych.
Powiecie, że to przecież nieprzyjemne, jak telewizor cały czas tak oślepia. Rzecz w tym, że tego nie robi – to, że jest w stanie wyświetlić tak jasny obraz, nie oznacza, że robi to cały czas. W treściach SDR możemy zablokować jasność na poziomie 240 nit, które odpowiadają jasności przy 100% wykorzystania ekranu, dzięki czemu obraz będzie utrzymywał jeden poziom jasności maksymalnej niezależnie od tego, jaką powierzchnię ekranu rozjaśnimy. Jeżeli to dla nas mało, to mamy jeszcze trzy poziomy „podbicia” tej jasności w SDR, aż do 1300 nit.
Sporo pytań mieliśmy od Was o kwestię uniformacji świecenia ekranu, który składa się ostatecznie z tych 192 małych paneli. Sami zresztą też byliśmy ciekawi i okazuje się, że (szybki, jak wszystkie tamtego dnia) pomiar uniformacji wykonany na 25 z tych 192 paneli daje idealne wyniki. Wahania jasności maksymalnej nie przekraczają 4%, a zwykle oscylują w okoli 1-2%. Balans bieli na każdym fragmencie wypada w granicy błędu pomiarowego i to faktycznie widać – albo raczej nie widać, że ten olbrzymi ekran składa się z pomniejszych fragmentów.
Pomiar równomierności luminancji całego panelu - delta C i delta E.
Największym zaskoczeniem była szybkość tego panelu! OLED tracą ostatni atut
Po odłączeniu sprzętu pomiarowego jeszcze chwilę sobie usiedliśmy przed tym cudownym ekranem z padem w ręku. Wrażenia, jakich dostarcza w czasie gry, oczywiście trudno opisać, ale tego się poniekąd spodziewaliśmy. To, co nas natomiast całkowicie zaskoczyło, to szybkość transformacji pikseli (GtG) oraz ogólna ostrość obrazu w ruchu. Nie mieliśmy ze sobą sprzętu, aby te aspekty też pomierzyć, ale szybko odpaliliśmy „test UFO”, który mieliśmy okazję oglądać już na praktycznie każdej możliwej do kupienia matrycy, włącznie z najnowszymi OLED-ami 240 Hz w monitorach dla graczy.
Granie na takim panelu to zupełnie nowe doznanie.
Tu przypomnimy jeszcze na szybko (albo raczej w końcu o tym napiszemy) – testowany micro LED to panel o rozdzielczości 4K z odświeżaniem 120 Hz. Zwykle takie parametry, nawet na OLED, dają obraz „dosyć wyraźny w ruchu” – w tym przypadku jednak mieliśmy wrażenie, że patrzymy właśnie na jeden z tych najnowszych monitorów QD-OLED 240 Hz (tylko, że w 4K a nie 1440p)! Teoretycznie można było tego oczekiwać po panelu bez całej powłoki LCD (to ona odpowiada za dłuższe czasy reakcji), ale jednak dopiero na żywo mogliśmy się o tym przekonać. Innymi słowy, micro LED nie tylko jest najlepszym wyborem do filmów, ale również do gier :)
Czy warto wydać ponad pół miliona złotych na wyświetlacz micro LED?
Analizując wycenę takiego sprzętu, trzeba mieć na uwadze, że nie jest to produkcja masowa. Każde (z kilku już dokonanych) zamówień na takie telewizory oznacza konkretne zlecenie do fabryki i okres oczekiwania na dostawę mieszczący się w kilku miesiącach. Panele, z których składa się taki wyświetlacz, w obecnej technologii też nie zawsze uda się wyprodukować bez skazy, zatem w praktyce dostarczenie ekranu z 192 „kafelkami” oznacza pewnie produkcję przynajmniej 220-250 takich kafelków. Jeżeli do ceny dodamy koszt ręcznych testów, kalibracji oraz ostatecznie też dostawy i montażu, to cena przestaje aż tak zaskakiwać.
W domu powiesiłbym niżej... żeby nie wadził o sufit :P
Naturalnie nie jest to sprzęt dla każdego – zwyczajnie zdecydowana większość widzów nie doceni przepaści, jaka dzieli takiego micro LEDa względem nawet najlepszych QD-OLEDów – co najwyżej zachwycą się rozmiarem, ale ten za 1/10 ceny można też dostać w formie klasycznego LCD. Ale dla tej garstki, która szuka absolutnie najlepszego „telewizora” i nie ogranicza ich tak przyziemna sprawa, jak budżet, to faktycznie Samsung MICRO LED będzie spełnieniem marzeń i przekroczeniem najśmielszych oczekiwań wobec oglądanych na nim multimediów.
Nie ma doskonalszej technologii wyświetlania obrazu niż micro LED – niestety za tę doskonałość trzeba niemało zapłacić
Jednocześnie należy pamiętać o jednym małym detalu - na tegorocznych targach CES 2023 mieliśmy okazję oglądać prototyp jego następcy, ale (jak to z prototypami zwykle bywa) na ten moment jeszcze nie jest dostępny w sprzedaży. Jak tylko się to zmieni (najpewniej nie w tym roku), to oczywiście damy Wam znać – wiemy, że znaczna część naszych czytelników tylko czeka, aby taki ekran wstawić sobie do salonu ;) Tymczasem jedno jest pewne. Samsung MICRO LED pozostaje bezsprzecznie najlepszym sprzętem do oglądania filmów (i nie tylko) w najwyższej jakości - takiej, której nie zapewni Wam nawet najlepsze kino.
Komentarze
38Potwierdzam.
Gdyby kosztował 800 tysięcy, to byłoby już trochę za drogo i nie każdego byłoby stać.
Z kolei cena 600 tysięcy byłaby za niska i każdy bezrobotny by se kupił - zero prestiżu dla normalnie pracujących i mających takie TV.
Także potwierdzam. Znaczy się potwierdzam, że to brednie redaktora Wojciecha, napisane w ramach standardowego podlizywania się Samsungowi czy innemu producentowi, który kogoś gdzieś zaprosił albo coś komuś pożyczył do oceny :)
Samsung robi się pazerny niczym hiena w buszu...