Zastanawialiście się, jak wyglądałby symulator „Perfekcyjnej pani domu” w wersji gangsterskiej? Serial Cleaner tym właśnie jest, choć trudno w to uwierzyć.
- nastrój rodem z filmów sensacyjnych lat siedemdziesiątych,; - ciekawa grafika i oprawa dźwiękowa,; - niecodzienne wykorzystanie znanych z gier taktycznych motywów,; - dodatkowe mapy inspirowane kultowymi filmami,; - stosunkowo wysoki poziom trudności...
Minusy...który może zniechęcać takimi zabiegami, jak brak (choćby opcjonalnego) zapisu w czasie misji,; - kulejąca sztuczna inteligencja,; - lokacje wyglądają nieźle, ale czasem są mało przejrzyste,; - na dłuższą metę może być monotonna,;
Serial Cleaner żadnej pracy się nie boi
Gry taktyczne nie umierają nigdy. Najlepszym dowodem na to jest niedawne Shadow Tactics czy też święcący tryumfy XCOM 2. Tak, one nie umierają nigdy, ale ludziom się to zdarza. Czasem nieprzypadkowo.
I wtedy właśnie do akcji wkracza tytułowy Serial Cleaner z gry – taktycznej, a jakże! - polskiego niezależnego studia iFun4all. To koleś, który zajmie się każdym bałaganem, jaki pozostaje po mafijnych porachunkach. Jednocześnie Serial Cleaner to chodząca sprzeczność – gra prosta i skomplikowana jednocześnie, klasyczna do bólu i na wskroś oryginalna… Widocznie taka już natura faceta od najbrudniejszej ze wszystkich robót.
Pan też widzi tę ścianę?
Rzecz dzieje się w latach siedemdziesiątych. Już to jedno zdanie zapowiada klimat znany z niejednego filmu sensacyjnego z tamtej epoki. I rzeczywiście, mimo że fabuła nie rzuca na kolana, czuć atmosferę gangsterskiego świata sprzed blisko pół wieku.
Dokłada się do tego grafika, która jest dosyć oszczędna w środkach, ale za pomocą paru kresek i kolorowych brył odmalowuje na naszych ekranach różnorodne, a jednocześnie utrzymane w spójnej konwencji lokacje.
Na wszystkie te miejsca patrzymy „z lotu ptaka” i z tej właśnie perspektywy sterujemy naszym fachowcem w ciemnych okularach, z modnym w latach siedemdziesiątych wąsem.
I chociaż wizualnie Serial Cleaner prezentuje się dosyć przyjemnie dla oka, dzieje się to, niestety, kosztem przejrzystości map. W labiryncie korytarzy trudno czasami zorientować się, czy w danym miejscu stoi jeszcze ściana, czy może jest tam wolna przestrzeń.
Może nas także zaskoczyć wzrok wartownika. Myśleliśmy, że jego spojrzenie nie sięga już w dane miejsce, a tutaj… niespodzianka! No właśnie, wzrok wartownika – bo o to w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
Dwaj ludzie z szafą
W zasadzie cała rozgrywka w Serial Cleaner opiera się na unikaniu spojrzeń patrolujących miejsce zbrodni funkcjonariuszy. Przedstawiają je, znane z takich tytułów jak Commandos czy Desperados, barwne trójkąty. Trzeba przemknąć niepostrzeżenie między oznaczonym w ten sposób polem widzenia policjanta i dopiero wtedy wywiązać się ze zlecenia.
A to ostatnie polega, jak można się domyślić, na usuwaniu śladów zbrodni. Tu i tam trzeba zwinąć jakiś dowód rzeczowy, w innym miejscu przetransportować ciało do bagażnika samochodu, tudzież wyrzucić je przez okno, dać aligatorowi do zjedzenia albo skorzystać z innej, dostępnej akurat metody utylizacji. Do tego dochodzi też usuwanie śladów krwi, którego dokonujemy za pomocą przenośnego odkurzacza.
Najważniejsze jednak to nie dać się zauważyć. Naszą jedyną bronią przeciw policji jest spryt. Nie poderżniemy gardła oficerowi, nie wpakujemy mu kuli w łeb… W końcu nie taki jest modus operandi sprzątacza na usługach mafii.
Zamiast tego, możemy przesuwać ruchome obiekty, takie jak drzwi czy auta, albo odpalić urządzenie emitujące dźwięk, które wprowadza trochę chaosu w szeregi stróżów prawa.
Gdzieniegdzie znajdzie się też szafa czy inny kontener, w którym uda nam się schronić przed wścibskim wzrokiem przeciwnika.
Po tym opisie można wnioskować, że rozgrywka do najłatwiejszych nie należy. I rzeczywiście, czasem wprawdzie uda nam się spamiętać trasy patrolowe w parę sekund, a ścieżka do celu jest prosta i oczywista, natomiast przeważnie mamy do czynienia z dosyć skomplikowanymi i czasochłonnymi podchodami.
Żeby dodatkowo utrudnić robotę tytułowego Serial Cleanera, twórcy rozrzucają ciała i dowody losowo, a zatem, odradzając się w punkcie wyjścia po nieudanej próbie, nigdy nie wiemy, dokąd tym razem będziemy musieli się przedrzeć.
A ponieważ współcześnie mówi się o tym, że gry są zdecydowanie zbyt proste, dorzucono jeszcze jedną, nieco frustrującą przeszkodę tj. nie uwzględniono możliwości zapisu postępów w trakcie trwania misji.
Szkoda, że opcja szybkiego zapisu nie jest choćby opcjonalna, bo czasami rozgrywka staje się aż nadto stresująca. Jasne, wielbiciele growych wyzwań przywitają to rozwiązanie z uśmiechem na ustach, jednak nie każdemu przypadnie ono do gustu. Po prostu ciągłe rozpoczynanie misji „od zera” może z czasem być męczące.
Na szczęście twórcy Serial Cleaner przygotowali dla graczy, pewnie trochę przypadkiem, jedno znaczące ułatwienie. Jest nim sztuczna inteligencja przeciwników. Oj, do gigantów główkowania oni nie należą!
Znikające zwłoki rozpraszają ich tylko na parę sekund, a schowanie się w szafie (nawet na oczach wartownika) nie kończy się wywleczeniem z niej głównego bohatera i aresztowaniem go. Zamiast tego, pościg zatrzymuje się o krok od mebla i próbuje rozwikłać frapującą zagadkę, dokąd też udał się człowiek, który chwilę wcześniej w tejże szafie zniknął.
Klasyka odkurzona
Inspiracje filmami i serialami sensacyjnymi z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, a nawet dziewięćdziesiątych są w Serial Cleaner widocznie jak na dłoni. Dodatkowo garść pomysłów zaczerpniętych z tego nurtu okraszono całkiem udanym humorem. Nie jest on może tak dosadny, jak jego odpowiednik z polskiego Beat Cop, ale równie udany.
Prawdziwymi perełkami żartów na temat konwencji gry są zlecenia dodatkowe . Odblokowujemy je zbierając po lokacjach sekrety pod postacią rolek filmu. Nie przypadkiem chodzi właśnie o taśmy filmowe, bo każda z dodatkowych map jest inspirowana innym klasykiem X muzy.
I tu warto wspomnieć chociażby o zamczysku wzorowanym na budowli z filmu „Monty Python i Święty Graal”, gdzie jednym z dowodów jest święty granat ręczny. Innym przykładem jest statek Nostromo ze znanego chyba każdemu hitu Sci-Fi. Tutaj z kolei walające się po pokładzie ciała „utylizujemy” podrzucając je schowanemu w jednym z pomieszczeń Obcemu.
Zlecenia dodatkowe to świetny dodatek do fabularnej podstawy, który zmotywuje do poszukiwania filmowych taśm chyba nie tylko „zerujących” każdy tytuł tropicieli trofeów i fascynatów gier taktycznych, ale i kinomanów, którzy chętnie zabawią się w odszyfrowywanie aluzji Serial Cleanera.
Pozamiatane
Czas na wynik końcowy naszego „testu białej rękawiczki”. Czy Serial Cleaner to tytuł odpicowany na błysk, któremu niczego nie można zarzucić? Niestety nie, ale z pewnością jest to bardzo oryginalna produkcja, która miesza znane z gier schematy, oprawia je w popkulturowe motywy i gwarantuje świetną rozrywkę. A dla fanów gier taktycznych to wprost pozycja obowiązkowa, mimo że daleko jej do legend tego gatunku.
Serial Cleaner okiem growego dinozaura |
Ocena końcowa:
- nastrój rodem z filmów sensacyjnych lat siedemdziesiątych
- ciekawa grafika i oprawa dźwiękowa
- niecodzienne wykorzystanie znanych z gier taktycznych motywów
- dodatkowe mapy inspirowane kultowymi filmami
- stosunkowo wysoki poziom trudności...
- ...który może zniechęcać takimi zabiegami jak brak (choćby opcjonalnego) zapisu w czasie misji
- kulejąca sztuczna inteligencja
- lokacje wyglądają nieźle, ale czasem są mało przejrzyste
- na dłuższą metę może być monotonna
- Grafika:
dostateczny - Dźwięk:
dostateczny plus - Grywalność:
dostateczny plus
Ocena ogólna:
Komentarze
2