SteelSeries Rival 5 – to może być Twoja następna mysz gamingowa. Nie wierzysz? Sprawdź
SteelSeries Rival 5 udowadnia, że duński producent wciąż ma dobrą rękę do myszy gamingowych. Nie trzeba było przy tym iść za modą serwując nam kolejną dziurawą obudowę. Wystarczył sprawdzony kształt, świetny sensor, kilkustrefowe podświetlenie i spora liczba klawiszy.
SteelSeries Rival 5 - test
Nawet nie wiecie jak miło ponownie poczuć w ręce znajomy klasyczny kształt, który do tego nie waży tyle co piórko. Po wielu testach ultralekkich gryzoni pokroju Genesis Krypton 550 czy HyperX Pulsefire Haste człowiek ma już delikatnie dość panującej obecnie wśród producentów i graczy obsesji na punkcie każdego grama, jaki tylko da się uszczknąć z wagi myszki. Nie zrozumcie mnie źle, superlekkie myszy dla graczy są całkiem niezłą alternatywą, szczególnie dla miłośników wszelkiej maści strzelanin, ale mam wrażenie, że ostatnio jakby zapomniano o nieco bardziej klasycznych i mniej dziurawych modelach.
Pomyśleć wręcz można, że jak tak dalej pójdzie to zestawienia jaką myszkę gamingową wybrać zdominują tylko ultralekkie, ażurowe gryzonie. Na szczęście z odsieczą przybywa SteelSeries serwując nam coś co na pierwszy rzut oka wygląda na następcę nieźle przyjętego SteelSeries Rival 600. Czy tak jest w istocie? Nie do końca. SteelSeries Rival 5 to niemal zupełnie inna mysz. Może i sporo prostsza i bardziej klasyczna (wszak nie ma tu ani zdejmowanych boków ani ciężarków), ale jednocześnie wygodna i całkiem precyzyjna.
Nutka nostalgii
Wszyscy kochamy to, co dobrze znamy. Nie ma więc co się dziwić, że tworząc kolejną myszkę z serii Rival SteelSeries sięgnęło po sprawdzony kształt i dobrze znany wygląd. Inspiracja SteelSeries Rival 600 w przypadku „piątki” wydaje się aż nadto widoczna. Wystarczy spojrzeć na dwa charakterystyczne, podświetlane paski czy boczne podświetlenie rolki. Co ciekawe jednak, przy bliższym poznaniu szybko wychodzi cały szereg drobnych, acz istotnych różnic.
Po pierwsze SteelSeries Rival 5 jest nieco mniejsza, a jej kształt bardziej obły. Zrezygnowano z ostrych kantów, a podświetlone paski stanowią już część obudowy, a nie jakby osobne elementy oddzielające boki myszki. Główne klawisze też nie wyglądają już tak zadziornie, w zasadzie nie wychodząc poza obrys obudowy. Lekką metamorfozę przeszedł także przycisk do zmiany rozdzielczości „w locie”. Co prawda wciąż znajduje się dość daleko od rolki, ale poprzez jego delikatne obniżenie i umieszczeniu w czymś na kształt korytka korzystanie z niego jest dużo bardziej intuicyjne.
Najbardziej rzucająca się w oczy różnica dotyczy oczywiście lewego boku SteelSeries Rival 5. Co prawda, podobnie jak w 600-tce znów mamy tu wyprofilowanie pod kciuk, ale tym razem wydaje się ono głębsze i mocniej skorelowane z umieszczonymi wyżej dwoma przyciskami. Do tego dochodzi jeszcze znajdujący się nad nimi, nieco bardziej wystający klawisz typu „paddle”, o podwójnej roli, oraz dodatkowy srebrny przycisk z przodu, wyraźnie odcinający się od czarnego, matowego tła, który w zamyśle twórców ma zastąpić średnio udane rozwiązanie ze SteelSeries Rival 600.
No i oczywiście jest jeszcze kabel. Tym razem jest on nieodłączany, ale za to na tyle lekki i elastyczny, że właściwie podczas użytkowania niedostrzegalny. Przynajmniej tak to powinno wyglądać wedle producenta, który mniej więcej tak opisuje swój nowy przewód siateczkowy z miękkiego mikro włókna. Niestety, z tą elastycznością bywa różnie. O tym jednak za chwilę.
W porównaniu z całym tym przyciskowym przepychem spód SteelSeries Rival 5 prezentuje się nad wyraz skromnie. Ot, sensor i dwa, stosunkowo nieduże ślizgacze
Specyfikacja techniczna SteelSeries Rival 5
Rodzaj sensora: | optyczny, TrueMove Air |
Rozdzielczość: | 100 - 18000 DPI (5 dowolnie konfigurowanych ustawień + dokładność do 100 CPI) |
Maksymalna szybkość: | 400 cali/s (na powierzchniach SteelSeries QcK) |
Maksymalne przyspieszenie: | 40 G |
Szybkość raportowania: | do 1000 Hz |
Przyciski główne: | złote, pyłoodporne mikroprzełączniki Golden Micro IP54 (wytrzymałość 80 milionów kliknięć) |
Liczba programowalnych przycisków: | 9 |
Długość kabla: | 200 cm |
Funkcje dodatkowe: | 10-strefowe podświetlenie RGB - PrismSync (z możliwością synchronizacji z innymi peryferiami SteelSeries), możliwość zmiany rozdzielczości "w locie", wbudowana pamięć |
Wymiary: | 128,8 x 68,15 x 42 mm (dł. x szer. x wys.) |
Waga: | 85 gramów |
Cena w dniu testu: | około 299 zł |
Ślepnąc od świateł
Podświetlenie w myszkach gamingowych to już właściwie standard i absolutne minimum. SteelSeries Rival 5 znacząco jednak ten aspekt rozszerza. Nie wiem, czy pamiętacie, ale już wspominana tu wielokrotnie 600-tka miała kilkustrefowe podświetlenie. „Piątka” też je ma, choć niezależnie kontrolowanych stref jest tu o 2 więcej, czyli łącznie 10. Do tego dorzucono jeszcze kilka efektów świetlnych oraz technologię PrismSync pozwalającą na barwną synchronizację z innymi podłączonymi do komputera produktami SteelSeries.
I choć nie jestem wielkim zwolennikiem wielobarwnego podświetlenia (ot wystarczy, że jest użyteczne podczas nocnych sesji), muszę przyznać, że bez niego SteelSeries Rival 5 sporo traci ze swojego charakterystycznego wyglądu. Jedna rzecz nieco mnie jednak tutaj irytuje – niby oprogramowanie SteelSeries Engine (stanowiące teraz część większego pakietu - SteelSeries GG) pozwala na zmniejszenie jasności podświetlenia, ale nawet jak ustawiłem je na „zero” to i tak myszka świeciła takim blaskiem, że nocy rozświetlała mi pół pokoju.
Biomutant rzuca wyzwanie SteelSeries Rival 5. I nie tylko on
Jaki jest najlepszy test dla gamingowej myszki? Oczywiście, danie jej, a przy okazji i sobie, porządnego wycisku w grach. Trzeba przecież sprawdzić, jak gryzoń leży nam w dłoni, czy ciężko się klika, czy męczy nadgarstek itd. W naszym przypadku na pierwszy ogień poszedł więc tytuł, który, z racji dziennikarskiego obowiązku, wymagał porządnego ogrania. Mowa oczywiście o Biomutant, którego recenzję mogliście przeczytać całkiem niedawno na łamach naszego portalu. Dość powiedzieć, że spędziłem w nim dobre kilkanaście godzin nieźle maltretując przy tym mysz i klawiaturę.
Ktoś powie pewnie teraz, że to RPG akcji, a producent na swojej stronie sugeruje przecież, że Rival 5 najlepiej sprawdza się w sieciowych strzelaninach, MMO i MOBAch. Ba, wskazuje nawet na przykładach League of Legends, Fortnite czy World of Warcraft jak obłożone są owe dodatkowe przyciski. No ale skonfigurować poszczególne klawisze możemy przecież sami i równie dobrze testowana mysz powinna pokazać swoje atuty w takim Destiny 2, Overwatch czy Age of Empires III. I pokazała, choć trzeba było trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do niektórych rzeczy.
Po pierwsze kształt – w dużych dłoniach, takich jak moje, SteelSeries Rival 5 leży bardzo dobrze, o ile tylko preferujemy Palm Grip bądź Fingertip Grip (Claw w mom przypadku w ogóle nie zdawał egzaminu). Kciuk spoczywa dokładnie we wgłębieniu gwarantując błyskawiczny dostęp do umieszczonych powyżej przycisków. Lekkie obiekcje mam do klawisza „paddle”, bo sięganie do niego wymaga już mocniejszego ruchu kciuka co przy szybkich grach oznacza konieczność wyrobienia sobie stosownego odruchu.
Dużo gorzej pod tym względem wypada ów srebrny przycisk umieszczony w przedniej części lewego boku myszki. Mimo jego specyficznego wyprofilowania, które sugeruje nam, że da się go aktywować już samym przesunięciem kciuka do przodu, dla mnie korzystanie z tego rozwiązania było bardzo problematyczne. Gdyby jeszcze ten przycisk nie generował takiego oporu to może coś by z tego było, a tak….
Nie mam za to zastrzeżeń co do pracy głównych klawiszy. Co prawda, z racji użytych tu mikroprzełączników ich wciśnięcie wymaga nieco więcej siły niż zazwyczaj, ale szybka i bezbłędna reakcja oraz dobra sprężystość sprawiają, że łatwo się do tej charakterystyki pracy przyzwyczaić.
Doskonale sprawuje się także zastosowany tu sensor optyczny TruMove Air. Testowałem go na podkładce SteelSeries QcK EDGE i nie jestem w stanie powiedzieć o nim złego słowa. Na tej materiałowej powierzchni sensor zachowuje idealną precyzje nawet przy gwałtownych ruchach nadgarstka, a sama mysz ślizga się bez większych oporów. W pewnych warunkach może jednak dać o sobie znać wspomniany wyżej kabel, który ma tendencję do delikatnego skręcania się. Nie jest bowiem aż tak elastyczny i aby nie generował problemów podczas emocjonującej rozgrywki lepiej wcześniej zadbać o jego właściwie ułożenie.
I tyle jeśli chodzi o wrażenia z rozgrywki. Dla tych, którym takie subiektywne odczucia nie wystarczają przeprowadziliśmy jeszcze kilka dodatkowych testów – standardowo, by wyłapać ewentualne negatywne zjawiska. Na szczęście, SteelSeries Rival 5 świetnie radzi sobie i w takich warunkach. Nie odnotowaliśmy bowiem ani występowania predykcji, czyli sztucznego wygładzania wykonywanych przez nas ruchów ani efektu jitter, polegającego na drganiu kursora przy wyższych rozdzielczościach. Zresztą sami zobaczcie.
SteelSeries Rival 5 – czy warto kupić?
Jeśli masz już dość ażurowych konstrukcji i wolałbyś coś klasycznego, co łączyłoby wygodę z użytecznością, a jednocześnie nie ważyłoby „tonę”, SteelSeries Rival 5 może okazać się właśnie tym czego cały czas ci brakowało. Nowy Rival nie jest może przesadnie rozbudowany. Nie oferuje też jakiś rewolucyjnych nowości. Ma jednak dobrze przemyślany kształt, trwałe mikroprzełączniki pod głównymi klawiszami i sporą ilość dodatkowych, programowalnych przycisków. Ma też asa w rękawie w postaci świetnego sensora optycznego, a do tego naprawdę nieźle leży w dłoni.
Czy jednak SteelSeries Rival 5 faktycznie ma zadatki na stanie się nową gamingową legendą? Trudno powiedzieć, może być ciężko. Jakby nie patrzeć szał na ultralekkie gryzonie wciąż trwa. I choć Rival 5 nie jest wcale przesadnie ciężka, to jednak do ideału troszkę jej brakuje. No ale kto wie, może właśnie na taką prostą, klasyczną mysz gracze czekali. Czas pokaże.
Opinia o SteelSeries Rival 5
- precyzyjny sensor optyczny TrueMove Air o maksymalnej rozdzielczości 18000 DPI,
- wytrzymałe przełączniki Golden Micro IP54,
- znany wygląd i dobra jakość wykonania,
- przyjemnie wyprofilowanie zarówno przycisków głównych jak i boków,
- aż 9 programowalnych przycisków,
- 10-strefowe podświetlenie RGB,
- intuicyjne oprogramowanie
- mało wygodne umiejscowienie dodatkowego, srebrnego przycisku aktywowanego kciukiem,
- średnio elastyczny kabel, który potrafi się skręcić i irytująco sprężynować,
- tylko jeden przycisk do przełączania rozdzielczości, wymuszający przeklikiwanie się przez kolejne ustawienia,
- nawet na najniższym ustawieniu jasności podświetlenie potrafi w nocy rozświetlić pół pokoju,
- trochę niepotrzebnie rozbudowana aplikacja SteelSeries GG
Ocena końcowa
- Ergonomia/kształt:
- Jakość pracy przycisków:
- Jakość wykonania:
- Precyzja sensora:
- Design/stylistyka:
- Oprogramowanie:
- Możliwość personalizacji:
Komentarze
8