Stellar Blade kusił kształtami kobiecej bohaterki, a przecież dobra gra obroni się sama, czyż nie?
Patrząc na ogrom przedpremierowych informacji o Stellar Blade, w których przewijał się właściwie tylko jeden temat – kształtów naszej głównej bohaterki, można było dojść do wniosku, że ten tytuł nie będzie miał dużo więcej do zaoferowania. Na szczęście jest inaczej. I to jak!
Ostatnio dziwne rzeczy dzieją się w branży gier. Nie dość bowiem, że w kwestii reszty premier nadchodzących w 2024 zapanowała dość wymowna cisza, jakby wciąż do końca nie wiadomo było co dalej, to jeszcze część szumnie zapowiadanych hitów, które trafiły już do sprzedaży, delikatnie mówiąc, nie do końca spełniło pokładane w nich nadzieje. Przykład? Choćby Skull and Bones, Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości czy Rise of the Ronin.
W tej sytuacji dziwić może trochę błyskawiczne rozkręcenie się hype’u wokół Stellar Blade, które przez ostatnie tygodnie z mało znanego tytułu (bo przecież pierwszy raz mogliśmy usłyszeć o tym projekcie w połowie 2021 roku – wówczas jeszcze pod nazwą Project EVE) urosło do miana potężnego hitu i najważniejszej premiery dla PlayStation 5 w 2024 roku. A wiecie co jest w tym najlepsze? Że wszystko to udało się zbudować w oparciu o kontrowersje związane z wyglądem głównej bohaterki i podkreślaniem na niemal każdym kroku jej seksualności.
No skoro nawet sam twórca Stellar Blade mówi w wywiadzie, że chciałby móc podczas gry patrzeć na coś idealnego i dlatego jego zespół zwrócił szczególną uwagę na „tył bohaterki”, to już trochę „pachnie” sztucznym tworzeniem sensacji. „Sensacji” dostrzeżonej też komisje ratingową Korei Południowej (skąd Stellar Blade się wywodzi), która przyznała tej grze kategorię wiekową 18+ z uwagi na, cytuje, „bezpośrednią ekspresje seksualną”. I tu pojawia się pytanie – czy faktycznie było to tutaj potrzebne, by Stellar Blade mógł odnieść sukces? Moim zdaniem nie, bo to naprawdę całkiem udana produkcja, która i bez tego mogła spokojnie się wybronić. Nie jest to jednak tytuł, w którym od razu idzie się zakochać i który potrafi nas wciągnąć bez reszty nie pozwalając od niego odejść aż do samego końca. Dlaczego? No cóż, powodów jest kilka.
Stellar Blade, czyli koreański misz masz
Normalnie niemal każdą recenzję zaczynam od przybliżenia fabuły czy zarysowania opowiadanej przez grę historii. Oczywiście z pominięciem szczegółów, by nikomu nie psuć zabawy. W przypadku Stellar Blade jest to o tyle trudne, że cała otoczka fabularna to istny zlepek różnych, mniej lub bardziej znanych motywów. Co więcej, całość jest tak zakręcona, że początkowo zrozumienie o co w tym wszystkim biega jest dość uciążliwe.
Oto mamy Ziemię zagarniętą przez dziwną rasę Naytiba i niedobitki ludzkości próbujące odzyskać swoją planetę poprzez zsyłanych na powierzchnie żołnierzy takich jak nasza bohaterka Eve. Mamy też sztuczną inteligencję zwaną „Matką-Sferą”, ostatnie ziemskie miasto – Xion, inaczej Syjon (którego nazwa aż nadto kojarzy się z pewnym filmem) oraz przewijającą się w tle historię wojny ludzi ze stworzonymi przez nich androidami. No i są jeszcze nasi koszmarni przeciwnicy – Naytiba, o których początkowo wiemy jedynie tyle, że są, zajmują Ziemie i potrafią rozpruć każdą stającą im na drodze istotę.
Gdyby jedynym atutem Stellar Blade byłaby więc opowiadana historia wydaje mi się, że większość z nas wykruszyłaby się po jakichś 3-4 godzinach zabawy. Bo choć fabuła jest całkiem ciekawa to jej początkowe zagmatwanie i powolne rozkręcanie się potrafi skutecznie zniechęcić do kontynuowania zabawy. Wiem, sam to przeżyłem. No ale na szczęście tytuł ten błyszczy gdzie indziej. I nie są to bynajmniej pośladki naszej bohaterki mocno opięte w jakiś lateksowy ciuszek.
Stellar Blade to dość typowy przedstawiciel modnego obecnie gatunku RPG akcji. A skoro tak to rozgrywka opiera się w zasadzie na dwóch głównych filarach – eksploracji świata i walce. I to właśnie ta druga błyszczy w Stellar Blade najmocniej, bo raz, że jest całkiem rozbudowana i dość mocno stawia na refleks, to jeszcze potrafi być szalenie widowiskowa, jak tylko nauczymy się wykorzystywać odblokowywane z czasem umiejętności naszej bohaterki (z pięciu pokaźnych drzewek).
I żeby była jasność – choć w tym tytule zaimplementowano typowe dla soulslike’ów mechaniki, z miejscami odpoczynku i odradzaniem się przeciwników to jednak w Stellar Blade znacznie mocniej czuć ducha takich tytułów jak choćby Nier: Automata, Devil May Cry, Metal Gear Rising: Revengeance czy nawet Resident Evil, pod względem niektórych zagadek. Bo musicie wiedzieć, że ta gra to nie tylko wyzwanie dla naszych palców, ale też i szarych komórek. Niektóre łamigłówki naprawdę potrafią tu zabić człowiekowi ćwieka.
Nextgenowa uczta? No prawie
Patrząc tylko na naszą bohaterkę raczej nikt do strony wizualnej Stellar Blade się nie przyczepi. Postać EVE faktycznie wykonano nieomal perfekcyjnie przez co na jej ruchy, czy to podczas zwykłej eksploracji czy starć z przeciwnikami, patrzy się z nieukrywaną przyjemnością. Jedynie do czego można się tu przyczepić to dziwna fizyka włosów, która czasami „kręci” piórami naszej bohaterki w taki sposób, że wydaje się jakby miała 5 długich włosów na głowie zamiast całej ich burzy spiętej jej mieczem (tak, zaawansowany oręż służy naszemu dziewczęciu za osobliwą spinkę do włosów).
O ile jednak postacie w Stellar Blade prezentują najczęściej wysoki poziom (no może poza niektórymi, nieco „drewnianymi” twarzami bez emocji), o tyle już z otaczającym nas światem bywa różnie. Niektóre lokacje prezentują się nieźle emanując przy tym świetnym, postapokaliptycznym klimatem, inne jednak są na tyle nijakie i skromne w detale, że nie robią na nas jakiegoś większego wrażenia. Na szczęście gra potrafi skompensować te braki widowiskowością kolejnych starć z Naytiba.
Stellar Blade – czy warto kupić?
Choć Sony bardzo chciałoby zrobić ze Stellar Blade tytuł obowiązkowy dla każdego posiadacza PS5 nie jestem do końca przekonany czy to aby tytuł dla wszystkich, bez wyjątku. Owszem, jako grą stricte next-genową można się nią pozachwycać, szczególnie obserwując powab naszej bohaterki. Nieco gorzej z rozgrywką, bo nie każdy musi lubić bardziej taktyczne starcia, w których prócz kombinowania i umiejętności liczy się też nasz refleks.
Jeśli chodzi o poziom wyzwania nie jest to może Dark Souls, ale i tak co poniektórzy mogą się od Stellar Blade dość szybko odbić. Nie pomaga w tym też początkowo mocno zagmatwana fabuła. Gdy jednak przedrzemy się przez ten początek, opanujemy podstawy walki nagle okazuje się, że Stellar Blade to coś więcej niż tylko zgrabne pośladki naszej bohaterki. Czy w takim razie będzie z tego hit? No cóż, gdyby półki sklepowe uginały się teraz od wielkich premier nie byłbym tego taki pewien. A tak przygody EVE z pewnością znajdą niejednego adoratora.
Opinia o Stellar Blade [Playstation 5]
- świetny, bardzo rozbudowany i widowiskowy system walki
- nieco udziwniona, ale wciągająca historia
- niesamowicie klimatyczny świat, którego tajemnice chce się odkrywać
- niezwykły wygląd przeciwników
- ilość najróżniejszych strojów Eve, które dodatkowo podkreślają jej powaby
- zaskakujące i całkiem wymagające zadania poboczne
- więcej niż jedno zakończenie
- całkiem niezła, choć dość nierówna oprawa wizualna
- z początku śledzenie fabuły potrafi być nieco kłopotliwe
- momentami dziwnie wyglądająca fizyka włosów
- problemy z oświetleniem
- bardziej otwarte lokacje wydają się trochę wciśnięte na siłę
- nie do końca sensowne soulsowe mechaniki
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Ocena końcowa
Stellar Blade (PS5) na potrzeby niniejszej recenzjii otrzymaliśmy bezpłatnie, przed premierą gry, od firmy PlayStation Polska
W artykule znajdują się linki afiliacyjne, przekierowujące do zewnętrznych stron zawierających produkty i usługi, o których piszemy. Otrzymujemy wynagrodzenie za umieszczenie linków afiliacyjnych, jednakże współpraca z naszymi Partnerami nie ma wpływu na treści zamieszczane przez nas w serwisie, w tym na opinie dotyczące produktów i usług Partnerów.
Komentarze
16„Lalka zseksualizowana przez kogoś, kto nigdy nie widział kobiety.”
więc mu gracze odpowiedzieli:
„chociaż sama Eve może być postacią fikcyjną, jej wygląd nią nie jest, lecz opiera się na pełnym skanie ciała w skali 1:1 prawdziwej, południowokoreańskiej modelki Shin Jae-eun.”
"Jeśli chodzi o poziom wyzwania nie jest to może Dark Souls, ale i tak co poniektórzy mogą się od Stellar Blade dość szybko odbić." Jak ktoś nie grał nigdy w soulsy i mu nie pasuje normal, to sobie włączy tryb easy. A ci co mają za łatwo, to zdejmują ubranko i mają tzw skinsuit bez tarczy a po przejściu gry mają też poziom hard.
A sama gra bardzo fajna, platynka wbita, taki mix koreańskiego automaty z code vein.