W The Sims 4: Uniwersytet jak w życiu – studia to tylko dodatek do nieustającego imprezowania
Wiedziałem, że Simowie z „czwórki” w końcu pójdą na studia, wzorem poprzedniej części. Muszą jednak faktycznie nauczyć się czegoś nowego, bo bez świeżych pomysłów gracze mogą usnąć przy The Sims 4: Uniwersytet niczym na nudnawym wykładzie.
- Klimatyczna nowa lokacja, z możliwością pływania,; - Interesujące interakcje z robotami,; - Życie w akademiku i studenckie imprezy są mocno intensywne,; - Duża liczba kierunków studiowania.
Minusy- kierunki różnią się głównie nazwami,; - Brak interaktywnych zajęć, jak w The Sims 3,; - Kampus i bar zazwyczaj świecą pustkami.
Studio EA Maxis konsekwentnie „przepisuje” dodatki z The Sims 3, tworząc ich odpowiedniki zaprojektowane dla najnowszej części - The Sims 4, i jej silnika. Nic więc dziwnego, że oto pojawiło się The Sims 4: Uniwersytet, będące przeniesieniem części pomysłów sprzed lat, z garścią nowości i odrobiną typowego dla „czwórki” luzu.
Nie posiadam oficjalnych danych statystycznych odnośnie wieku typowego fana serii The Sims, ale zgaduję, że większość miłośników wirtualnego życia albo z niecierpliwością wyczekuje na swoje własne imprezowe, studenckie życie, albo z nostalgią je wspomina.
I to właśnie dla tych grup świetną propozycją jest The Sims 4: Uniwersytet. W tym dodatku niezbyt przejmujemy się bowiem ślęczeniem na wykładach, a raczej skupimy się na siedzeniu w akademiku, na kampusie i w barach, z odłożonym na później odrabianiem prac domowych i wkuwaniem notatek. Właściwie to dokładnie tak jak w życiu.
The Sims 4: Uniwerystet, czyli szkoła wyższa nie dla każdego
Wiecie czym się różni duża pizza od magistra socjologii? Ta pierwsza jest w stanie wyżywić czteroosobową rodzinę [badum-tss]. Musiałem rzucić ten czerstwy żart, bo na starcie przygody z The Sims 4: Uniwersytet odczułem, że niemal we wszystkim chodzi tu o pieniądze, a twarda ręka kapitalizmu rzuca ponury cień na radosne studiowanie.
Chcesz spokojnie żyć, jeść, spać i uczyć się w akademiku? Przygotuj kilka tysięcy simoleonów na laptopa i dodatkowych kilka setek na lodówkę. Masz ochotę przenieść się na cały semestr do kampusu? Wiąże się to z porzuceniem dotychczasowej kariery. Pamiętaj też, że jeśli nie opłaciłeś nauki z góry, to po powrocie „do szarej rzeczywistości”, będzie na Tobie ciążyć obowiązek spłaty studenckiego kredytu. No co? Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Skąd brać na to fundusze? Jeśli mamy już bogatą postać, nie będzie to problemem. W przeciwnym razie pozostaje nam sprzedać wyposażenie domu lub wnioskować o stypendium. Do jego otrzymania trzeba jednak spełnić wybrany warunek – przykładowo, bardzo sprawna fizycznie postać może otrzymać dofinansowanie dla sportowców.
Całkiem nowi Simowie mogą mieć jednak problem – na szczęście, dodany kilka miesięcy temu w darmowej aktualizacji kreator postaci w oparciu o kwestionariusz, ustala początkowe cechy na poziomie, które pozwalają na uzyskanie grantu.
Od razu przy wyborze jednej z dwóch uczelni oraz jednego z kilkunastu kierunków studiów, widzimy też nagrody, które otrzymamy po pomyślnym skończeniu minimum dwunastu wybranych kursów. Jest to każdorazowo możliwość rozpoczęcia kariery zawodowej o kilka szczebli wyżej niż przeciętny, niewykształcony śmiertelnik.
Jakakolwiek zasadność pójścia na uczelnię wyższą sprowadza się w The Sims 4: Uniwersytet do przeżycia studenckiej przygody, zaliczenia wielu imprez i zarwania nocek na próbie ukończenia referatu z wybranego przedmiotu.
O ile wydaje się to bardzo logiczne, to tak naprawdę wygląda to tak: musimy zarobić pieniądze na studia, żeby poświęcić kilka simowych tygodni na naukę, dzięki czemu oszczędzimy kilka do kilkunastu dni potrzebnych na parę awansów w pracy. Ja wiem, że w The Sims 4 wszystko jest uproszczone, ale idea studiowania została mocno spłycona i jest to trochę smutne.
Jakakolwiek zasadność pójścia na uczelnię wyższą sprowadza się tu więc do przeżycia studenckiej przygody, zaliczenia wielu imprez i zarwania nocek na próbie ukończenia referatu z wybranego przedmiotu. Możemy więc przestać udawać, że inwestujemy w siebie i szkolimy się dla celów kariery.
A szkoda, bo w The Sims 3 analogiczny dodatek odblokowywał całkiem nowe ścieżki pracy. Mając to, co mamy, skupmy się więc na „studiowaniu, a nie nauce”, bo o to w The Sims 4: Uniwersytet tak naprawdę chodzi.
The Sims 4: Uniwersytet – studiujemy zamiast się uczyć
Nieważne, czy zapłacimy z własnej kieszeni, czy stypendium pokryje nam częściowo koszt nauki, a na resztę czesnego weźmiemy pożyczkę. Mamy opcję uczyć się z domu, dojeżdżając na zajęcia lub – co znacznie bardziej zabawne – przenieść się na stancję lub do akademika, na teren jednego z dwóch kampusów, bądź na teren „uczelniowo niezależny”, z pubem, mieszkaniem i biblioteką.
Studenckie życie poznamy najlepiej w domu studenckim. Zaczyna się niewinnie – od wyboru własnego łóżka w dwuosobowym pokoju i rozstawienie rzeczy na pozornie „naszym” biurku w teoretycznie „naszej” przestrzeni.
Szybko jednak okazuje się, że w akademiku panuje mini-komuna. Wszyscy odwiedzają wszystkich, a dodatkowo żacy tłumnie gromadzą się w salonie z telewizorem lub przy stole do sok-ponga (na amerykański beer-pong przez grzeczność Simsy nie mogą sobie pozwolić).
Gdy kupiłem za ciężkie pieniądze swojego pierwszego laptopa do celów naukowych i postawiłem go na biurku, od razu ktoś się do niego dobrał. Na szczęście, w The Sims 4: Uniwersytet wprowadzono opcję blokowania przedmiotów – można przypisać łóżko i komputer do konkretnej postaci i pozwolić używać go innym, wybranym simom.
Oczywiście, nie dotyczy to wszystkiego, jak chociażby wspólnych pryszniców. Często zdarzało mi się, że sim otrzymywał negatywne nastrójniki lub wręcz odmawiał kąpieli, ze względu na towarzystwo kogoś postronnego. No cóż, nie takie frywolne te stosunki międzyludzkie w akademikach, jak mogłoby się wydawać.
Zresztą, zamieszkiwanie wśród studentów to powód do stałego spadku rozmaitych potrzeb. Łóżka nie należą do najwygodniejszych, a kiedy trzeba odrobić trzy prace domowe i przygotować prezentacje, to nie ma czasu na regenerację. Tym bardziej, że codziennie na dziedzińcu odbywają się imprezy, a na stadion można wybrać się na mecz piłki nożnej.
Wśród kilku niezbyt pozytywnych atrakcji, kilkukrotnie zdarzyło mi się podtruć postać ciągłym jedzeniem z mikrofalówki. A przecież w filmie „Od zmierzchu do świtu” ostrzegano, że żarcie z mikrofalówki zabija szybciej, niż kula - najwidoczniej wyluzowanym studentom ciężko jest wpoić zdrowie nawyki. Ciężko do tego stopnia, że nie ma możliwości zakupu kuchenki do akademika, a z mini-lodówki nie wyczarujemy potrawy na miarę gwiazdki Michelin.
Plusem akademika jest jednak to, że przynajmniej wskaźnik towarzystwa jest zawsze wyjątkowo wysoki. To przekłada się na możliwość dołączenia do jednego z sześciu bractw, zabawy z robotami w laboratorium czy uczestnictwa w uczelnianej drużynie piłkarskiej i zaskarbienie sobie poparcia drużyny i kibiców.
Opowiedziałem o większości atrakcji studenckiego życia w The Sims 4: Uniwersytet, a niewiele powiedziałem o chodzeniu na wykłady. To dlatego, że są one maksymalnie uproszczone. Wybieramy przedmioty, a kiedy nastąpi czas trwania kursu, postać znika tak, jak gdyby szła do pracy.
Szkoda, bo przecież kilka zawodów z dodatku The Sims 4: Witaj w pracy jest interaktywnych i to samo można było zrobić chociażby z prestiżowymi kierunkami. Tym bardziej, że aktywnie w ławce siedzieliśmy już w The Sims 3: Studenckie życie.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy twórcy, przerabiając dodatki, upraszczają to, co już kiedyś było, żeby zyskać lekkość zabawy na rzecz znikającego realizmu. A przecież odrobina głębi przykułaby do Britechester na ciut dłużej.
The Sims 4: Uniwersytet – czy warto kupić ten dodatek?
Osobiście, po najnowszym rozszerzeniu spodziewałem się czegoś więcej. Głównie dlatego, że po zakończeniu kilku semestrów nie byłem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie: „no i co z tego?”. W przypadku pakietu The Sims 4: Kraina Magii, kiedy nauczyłem się czarów, zostawały ze mną na zawsze i mogłem przenieść je na inne aspekty życia.
Z kolei w przypadku The Sims 4: Uniwersytet, jest to przygoda, która trwa i później się kończy. Trochę jak urlop w The Sims 4: Przygoda w dżungli. Tyle tylko, że tam był to tani pakiet rozgrywki, a nie duży dodatek. Być może „obszerność” najnowszego rozszerzenia kryje się w kilkuset przedmiotach i ubraniach, ale dla mnie takie elementy grają drugie skrzypce.
Moim zdaniem, najważniejsze w dodatkach do The Sims 4, są nowe elementy rozgrywki. Przyznaję, że w akademiku bawiłem się świetnie, ale przy zaliczaniu kolejnych przedmiotów już nie. Zadajcie sobie więc pytanie, czy chcecie studiować, czy się uczyć i zgodnie z odpowiedzią zadecydujcie, czy The Sims 4: Uniwersytet kupicie teraz, czy kiedy już odrobinę stanieje. Bo mieć ten dodatek warto, jednak dodaje on mniej nowości, niż choćby znacznie obszerniejsze The Sims 4: Psy i Koty.
Ocena końcowa The Sims 4: Uniwersytet
- klimatyczna, nowa lokacja, z możliwością pływania
- interesujące interakcje z robotami
- życie w akademiku i studenckie imprezy są mocno intesywne
- duża liczba kierunków studiowania
- kierunki różnią się głównie nazwami
- brak interaktywnych zajęć, jak w The Sims 3
- kampus i bar zazwyczaj świecą pustkami
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dostateczny
Ocena ogólna:
Grę The Sims 4: Uniwersytet na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy MondayPR reprezentującej Electronic Arts Polska
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- The Sims 4: Wyspiarskie życie - spora dawka nadmorskich rozrywek
- The Sims 4: Psy i koty - przepis na zwierzaki idealne. Poradnik do gry
- The Sims 4: Kraina Magii - wirtualne życie ze szczyptą klątw, czarów i mikstur
Komentarze
1