Ostatnimi czasy nowych strategii czasu rzeczywistego nie pojawia się zbyt wiele. Dlatego jak każdy miłośnik tego gatunku śledzę wszystkie zapowiedziane nowości. The Valiant na zwiastunach zapowiadało się niesamowicie. Ale czasem niestety na dobrych zapowiedziach się kończy.
The Valiant, czyli opowieść o dzielnych rycerzach
Jeżeli miałbym policzyć, ile w ostatnim czasie wyszło dobrych gier z gatunku RTS, to zrobiłbym to na palcach jednej ręki. Dostaliśmy świetną, trzecią część trylogii Total War: Warhammer oraz takie sobie Starship Troopers: Terran Command. Nic więc dziwnego, że niektórzy fani strategii czasu rzeczywistego bacznie przyglądali się The Valiant. W tym tytule mieliśmy przenieść się do czasów dzielnych rycerzy walczących w imię Boże na krucjatach i toczyć ekscytujące starcia.
Jeżeli dodać do tego fakt, że całość miała być wzbogacona o mechaniki znane z gier RPG oraz to, że za produkcję The Valiant odpowiedzialne było studio Kite Games, znane choćby z Sudden Strike 4, to można było pomyśleć, że szykuje się nam naprawdę interesująca pozycja. No, ja byłem pełen nadziei. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna.
Kto żyw na krucjatę!
Akcja The Valiant toczy się w czasach krucjat. Naszymi głównymi bohaterami na początku są dwaj przyjaciele - Theoderich i Ulrich. To właśnie kierując ich losami przyjdzie nam zapoznać się z mechaniką gry. Niestety, nasi rycerze podczas walki z niewiernymi natrafią na magiczny artefakt, który w niepowołanych rękach może doprowadzić do końca świata. Ulrich opętany pragnieniem władzy zabiera ów przedmiot, a Theoderich wyrusza za nim w pościg po różnych zakątkach kuli ziemskiej.
Napiszę krótko - fabuła w The Valliant to jeden z największych plusów tej gry. Jest ciekawa i wciągająca, a kolejne jej wątki odkrywałem z nieukrywaną przyjemnością. Duża w tym zasługa narratora i dobrze napisanych opisów w przerywnikach filmowych. W trakcie gry dołączają do nas także kolejni bohaterowie, a każdy z nich ma swoje unikatowe zdolności. Postacie, które nam towarzyszą są naprawdę ciekawe, a historia rozwija się bardzo obiecująco. Co więc mogło tu pójść nie tak?
Powiew nudy
Co tu dużo pisać, największą wadą The Valiant jest powtarzalność i monotonia. Większość misji polega wyłącznie na wygrywaniu kolejnych, do bólu powtarzalnych, starć. Nie byłby to może problemem, gdybyśmy mieli tu do czynienia z widowiskowymi potyczkami na masową skalę tak jak to było w Warhammer: Total War. Niestety, w The Valiant możemy zapomnieć o jakimkolwiek rozmachu.
Rekrutowany przez nas oddział konnicy posiada aż…3 konnych. W trakcie misji będziemy skupiać się jedynie na prowadzeniu paru oddziałów, które można uzupełniać w zdobywanych na mapie punktach. I może nawet bym to jakoś przełknął, gdyby nie kosmiczny brak balansu w trakcie kampanii. Raz mamy tu bowiem misje, które w zasadzie możemy przejść z zamkniętymi oczami, by za chwilę, przy kolejnym starciu, gra tak wyśrubowała poziom trudności, że mając nawet idealnie zbalansowane wojska nie możemy nic zrobić.
Chyba nie muszę pisać, jak to koszmarne zbalansowanie irytuje. Niestety, pokazuje też, że w The Valiant właściwie nie liczy się żadna taktyka. Piszę „właściwie”, bo wiadomo – wciąż działa tu mechanika papier-nożyce-kamień, czyli jazda idealnie sprawdzi się przeciwko łucznikom, ale ma słabą odporność na włóczników.
Gra daje nam iluzję wyboru jakiejś większej taktyki – przed każdą misją możemy wybrać oddziały wojska, które do nas dołączą. Myślicie sobie pewnie, że to świetne rozwiązanie, co nie? Tyle tylko, że po pierwsze nie mamy żadnych informacji o misji, które pozwoliłyby nam dopasować nasze oddziały pod taktykę walki z wrogiem, a po drugie nie ważne czy walczymy na pustyni, w śniegu czy pośrodku miasta - nasze oddziały poruszają się dokładnie tak samo i tak samo się zachowują.
Obiecywane w The Valiant mechaniki RPG także nie zrobiły na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Bo choć każdy z naszych bohaterów ma swoje drzewko umiejętności i może wykupować zdolności specjalne, to jednak wszystko to jest jakoś mało widowiskowe. Plusem za to może być fakt, że każda jednostka ma swoje ataki specjalne. Topornicy mają powalające uderzenie, a nasz oddział konnicy może szarżować przez szeregi wroga. Gdyby tylko przyłożono się bardziej do szaty graficznej mogłoby to dać nam sporo radości.
Co gorsze, brakuje tu wielu użytecznych mechanik jak na przykład trybu przyśpieszania marszu naszych wojsk czy bardziej szczegółowych zbliżeń na pole bitwy. Nie uświadczymy też budowania bazy, większość naszych przeciwników wygląda identycznie, a taktyka pozostawia wiele do życzenia. To wszystko sprawia, że gra szybko nam się nudzi i nie mamy ochoty do niej wracać. Ratunkiem miał być tutaj tryb wieloosobowy i związane z nim możliwości. Tylko że... nie ma z kim grać. Osobiście po godzinie czekania na jakichkolwiek towarzyszy rozgrywki w dowolnym trybie sieciowym uznałem, że to nie ma sensu.
To może chociaż grafika potrafi oczarować?
Być może The Valiant dałoby się jakoś uratować. Wystarczyło zadbać o odpowiednią oprawę audiowizualną i produkcja z miejsca zyskałaby wielu fanów. Niestety grafika, jak i udźwiękowienie na kolana nie powalają – są mocno minimalistyczne, jakbym grał w jakiegoś indyka. Zbliżenia potyczek są zbyt małe, chyba głównie dlatego, że nie mamy tam co oglądać.
Z kolei zdolności specjalne naszych bohaterów nie mają ciekawych animacji, a po naszych oddziałach nie widzimy odnoszonych przez nie obrażeń - po prostu znika nam kolejny żołnierz. Szczerze, nie wyobrażam sobie tej gry na konsolach nowej generacji – jej grafika przenosi nas do czasów poprzedniej dekady. Także muzyka w The Valiant nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia. Ot, jest poprawna i nie przeszkadza, a wszystkie dźwięki są akceptowalne, ale z pewnością nie będzie to jedna z tych gier, której ścieżka dźwiękowa zostaje nam w głowie na tyle długo, aby się do niej przywiązać.
The Valiant - czy warto kupić?
The Valiant to gra mocno specyficzna - nastawiona wyłącznie na koneserów takich gier jak polski Ancestors Legacy czy Company of Heroes. Produkcja spodoba się osobom, które oczekują od gry w miarę wartkiej akcji. Fabuła wciąga niesamowicie, a umiejscowienie akcji w średniowieczu, za czasów Wypraw Krzyżowych nadało grze unikalnego i całkiem niezłego klimatu.
Szkoda tylko, że zawiodła cała reszta. Brak pewnych mechanik, cała masa uproszczeń i dość przeciętna grafika powodują, że gra ginie w gąszczu o wiele lepszych produkcji. The Valiant po prostu nie ma się czym za bardzo chwalić, no może poza ciekawym umiejscowieniem. Fani staroszkolnych RTS’ów którym nie przeszkadza ani trącąca już nieco myszką oprawa audiowizualna, ani brak większej złożoności powinni się z tym tytułem nieźle bawić. Reszta niech lepiej dobrze się zastanowi nim sięgnie po ten tytuł.
Opinia o The Valiant [PC]
- intrygująca fabuła,
- ciekawi bohaterowie,
- niezły klimat,
- nudna i monotonna rozgrywka,
- dość przeciętna grafika,
- brak wielu mechanik ułatwiających grę,
- niezbalansowane poziomy,
- w zasadzie martwy tryb wieloosobowy
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Grę The Valiant (PC) na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej wydawcy - firmy PLAION Polska
Komentarze
2