Po wzbiciu się w przestworza do opanowania wybranego samolotu potrzebny będzie nam już tylko gryzoń, wysłużony WSAD, bądź też sprawny joystick lub gamepad. No i koniecznie - nieco cierpliwości. Muszę bowiem przyznać, iż w pierwszej chwili model lotu World of Warplanes sprzedał mi dość nieeleganckiego plaskacza. Na chwilę obecną zdaje się on stać w dziwnym rozkroku pomiędzy symulacją, a zręcznościówką i albo zdecyduje się wreszcie na konkretny kurs albo rozjedzie się na pasie startowym. Z jednej strony wzbijać się tu możemy w zasadzie pod kątem 90 stopni, a w większości przypadków ostre zwroty również nie stanowią wielkiego wyzwania. Z drugiej zaś, wykonanie zgrabnej beczki graniczy już z cudem, a maksymalny pułap niektórych samolotów również sugeruje przekłamane zaniżenie. Nie lepiej jest też z przeciągnięciem, które przez swoją ślamazarność i ociężałość wykonania w zasadzie niweluje taktyczne możliwości kryjące się za tym manewrem. Dobrze chociaż, że wielkość map i początkowe, dalekie rozłożenie na nich drużyn daje parę chwil na zapoznanie się z umiejętnościami konkretnej maszyny. Każdy aeroplan to w końcu inna prędkość maksymalna, optymalny pułap lotu, moc silnika i siła rażenia. Na wymienione współczynniki mamy oczywiście wpływ za sprawą instalacji nowych podzespołów takich jak silnik czy działka pokładowe. Opcji nie ma tu jeszcze tyle co w przypadku sławnych czołgów, ale nie zapominajmy, iż pancerni mają nad lotnictwem przewagę w postaci 2 lat grubych aktualizacji.
Kiedy jednak uda nam się już oswoić z wybranym „wolantem”, a z pomiędzy chmur wyłoni się pierwszy przeciwnik, World of Warplanes dostarcza dokładnie to, co w World of Tanks jest w zasadzie nie do osiągnięcia – szybką i przeładowaną adrenaliną rozgrywkę pełną przeszywających powietrze pocisków, nurkowania na dostępnym w grze „dopalaczu”, eksplodujących silników i napięcia, wynikającego z powolnego wchodzenia przeciwnikowi na „ogon”. Co chwilę coś tu wybucha, niebo przecina czarna wstęga dymu ciągnąca się za opadającym samolotem, a świadomość posiadania jednego „życia” dodatkowo podkręca nerwowość starć. Pomimo zwiększonej dynamiki potyczek destrukcja w dalszym ciągu wiąże się tu bowiem z powrotem do garażu i koniecznością wyboru innej maszyny, a tym samym z przymusem dołączenia do nowego placu boju.
Zabawa kończy się więc w momencie, w którym albo to my zamienimy się w ognistą kulę pędzącą na spotkanie z matką-ziemią, albo ów spektakularny taniec zaliczy ostatni samolot wrogiej drużyny. Zwycięstwo osiągnąć można tu także za sprawą niszczenia instalacji naziemnych, jednak a) na początkowych poziomach samoloty i tak nie posiadają wystarczającej siły rażenia, by zdziałać coś konkretnego w tym temacie i b) w lwiej części rozgrywek gracze mają w serdecznym poważaniu cele znajdujące się na ziemi. Przy zaledwie jednym trybie rozgrywki dostępnym w grze (Team Deathmatch) radość płynąca z World of Warplanes opiera się więc wyłącznie na możliwości kasowania innych pilotów. Przynajmniej na razie, bo do zainteresowanych tematem już teraz docierają głosy o nadchodzących misjach eskortowych i tych opierających się na obronie jednostek NPC.
Aktualizacje na dwunastej!
Jako totalny lajkonik w temacie sił zbrojnych nie potrafię w pełni docenić zarówno obecności, jak i poziomu odwzorowania tych wszystkich Mustangów, Spitfire’ów czy też Iłów dostępnych w grze. Nie grzeją mnie przez to unikatowe odznaczenia pojawiające się na pilotowanym samolocie wraz z kolejnymi zestrzeleniami i nie stwierdzę, czy przyjemny terkot silnika mojej maszyny ma swoje pokrycie w rzeczywistości. Wiem za to, iż pomimo młodego wieku i zaledwie kilku piórek na karku World of Warplanes to ptaszysko z niesamowitym potencjałem – gra na pewno nie idealna, ale za sprawą przemyślanego systemu awansu i odblokowywanych kolejno ulepszeń niesamowicie wciągająca. Świetna na krótkie posiedzenia i garść partyjek, ale i również mająca w sobie wystarczającą ilość mocy, by wciągnąć mnie na cały wieczór. Wiele trzeba tu jeszcze podreperować, ale studio Wargaming już raz pokazało, iż wie jak powoli acz sukcesywnie doszlifowywać swój produkt. Nie wątpię, iż w tym przypadku będzie dokładnie tak samo. Choć z pewnością trochę to potrwa.
Moja ocena: | |
Grafika: | zadowalający |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | zadowalający plus |
Ogólna ocena: | |
Komentarze
39Baby też w to grają...
Osobiście nie potrafię zrozumieć tej "propagandy hejtu" wycelowanej w omawianą produkcję, która pomimo nakreślonych w moim tekście niedoskonałości i tak dostarczyła mi sporo zabawy. Najwidoczniej w internetach nie można już mieć własnego zdania.
P.S
Moja recenzja War Thunder pojawi się na stronie do końca tego tygodnia.
WoP jest skierowany (podobnie jak WoT) do arcadowych graczy i niestety nie wszyscy potrafią to zrozumieć. W moim odczuciu po ograniu obu gier mnie gameplayowo bardziej do gustu przypada WarThunder. Jednakże cała otoczka zaplutego community tej gry, jak i sam Gajin ciągnący P2W najgorszego sortu, skutecznie mnie zniechęciło. A WoP - widziałem lepsze gry...
Wracając jeszcze do WoW to jedynym ratunkiem jest gruntowne przebudowanie gry.Ogólnie samoloty mnie nie jarają ale grałem w obie i WT dużo lepszy.
Czy to oznacza ze na portalu wszyscy redaktorzy znaja sie tak na sprawach o ktorych pisza i wydaja opinie?
P.S."totalny lajkonik" a ktos lubiacy historie to roznica i nie trzeba encyklopedii na pamiec znac.
Chcesz sima masz HB (dalej widok "zza ogona" i sterowanie myszka ale bardziej realistyczny FM i brak przeładowania w locie) albo FRB (widok z kabiny, full sim, tylko joystick).
WoWp przegrywa w zdobywaniu Arcadowych graczy a nawet nie ma jak podejść do tych od Sima. Ba jak człowiekowi sie przeje Arcade zaczyna grac w HB a jak ma odpowiedni osprzet to w FRB. Takie "dorastanie" jest fajne bo gra dzieki temu ma dłuży czas życia.
No ale same wyniki ilości userów w weekend powinny wystarczyć 50k w WT a WoWp ostatnio dobijał do 5k..
I tutaj właśnie widać wielką różnice pomiędzy tymi studiami. W takim wot grając na niskich tierach (2-5) jest to raczej przykra konieczność- jak najszybciej przebiec do "normalnego" czołgu. W produkcie Gajin już na 2 tierze dostaje takiego Hurricane'a i mam masę zabawy. Nie ważne, czy gram maszyną 2 czy 8 tieru fun zawsze ten sam. Obecnie mam parę 8-9 tierowych maszyn, w paru nacjach i... 0 dni konta premium na koncie. Ba nawet nie wiem kiedy to poszło i na wszystko mnie stać (nie muszę przez tydzień farcić na maszynę). Ok jest w sumie 20 poziomów maszyn ale... nic mnie nie ciśnie z ich odblokowywaniem bo latanie na tym co mam jest po prostu super.
Tak wiem, można mi zarzucić, że porównuję czołgi do samolotów... Tak jednak nie jest. Porównuję podejście do gracza i ogólne założenia produkcji 2 konkurencyjnych firm.
Co do samego WoW, dla mnie jest to dno i 2m mułu- niegrywalne w żadnym stopniu coś. Więcej się człowiek namęczy "sterując" tym samolotem, niż ma z tego przyjemności.
I pomyśleć, że 10 lat temu takie serwisy istniały po to "aby gracz nie kupował chłamu"...
Szkoda czasu na ten badziew, jeśli ktoś nie lubi konkurencji (Warthunder) to już lepiej grać w czołgi...
To po jaka cholere zabierasz sie za pisanie recki na ten temat?
Chyba ze podajesz sie jako amator bo tylko taki ktos moze to gowno chwalic.
Hurricane?
Grałeś PzIII/IV czy T49? Przednia zabawa na V trierze, na którym, nota bene, najlepiej się zarabia.
Teraz jeżdżę na VIII trierze AMX 50 100. też zabawa i nie dokładam nawet do interesu. Można swobodnie założyć, że do VIII trieru wychodzi się lekko na plus.
Sprzedają 2440? Zdaje się, że w każdej z tego typu gier dają podobnie idiotyczne wartości które nigdy nie składają się na coś pełnego do gry.
Jak kupisz 2 pakiety to zostanie ci na 10 miejsc w garażu + 16 w barakach i na przenoszenie modułów. Wszystko jak najbardziej przydatne.
Drogo? O ile kojarzę w Tera za dodatkowe miejsce na postać chcą coś 40PLN.
Co do samego WoWarplanes: jako latacz na Fw190 na Ił2 nie wyobrażam sobie grindu do tego sprzętu więc: pass :)
https://www.facebook.com/wotafc
Antyfanklub WOT :)