Age of Empires III to świetna gra, ale to "dwójkę" najbardziej kochają gracze. Dlaczego?
Age of Empires III wydane 6 lat po słynnej "dwójce" w teorii powinno być nowsze i lepsze. Jednak to druga część odniosła większy sukces. Tymczasem od dziś możemy się przekonać, czy Age of Empires III: Definitive Edition pokona AoE 2 DE?
- spory skok w jakości oprawy audiowizualnej,; - w pakiecie oba wydane niegdyś dodatki,; - dwie nowe nacje – Szwedzi i Inkowie,; - bitwy historyczne i misje Art of War,; - poprawiony i dużo bardziej przejrzysty interfejs,; - znacząco usprawniony tryb wieloosobowy.
Minusy- czasami mocno irytująca sztuczna inteligencja,; - nieco wolne tempo rozgrywki,; - odczuwalny archaizm niektórych rozwiązań,; - wciąż obecny dawny nie do końca poprawny balans jednostek.
Nie zliczę, ileż to razy ostatnio odmieniałem przez przypadki słowa "remake" i "remaster", zarówno w recenzjach, jak i losowych rozmowach o grach. Tak, twórcy wiedzą, że gracze urodzeni w ubiegłym wieku potrzebowali Tony Hawk's Pro Skater 1+2, a ewentualny sukces Crash Bandicoot N. Sane Trilogy będzie skutkować zyskami z Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas.
Logiczne jest więc sięganie po inne klasyki, po tytuły które w świadomości wielu z nas są wręcz świętością. No bo jak inaczej nazwać giganta gatunku RTS, którym przed laty była seria Age of Empires? A skoro powiedziało się A i Microsoft zdecydował się na wydanie dwóch pierwszych części w odświeżonym formacie "Definitive Edition", to trzeba powiedzieć B i zadbać też o tych, którzy pokochali "trójkę" i chcieliby ponownie podbijać wrogie osady w sprawdzonej formule. Tylko czy najnowsza i teoretycznie najlepsza część ma jeszcze szanse na sukces? I czy kiedykolwiek tak naprawdę go osiągnęła?
Age of Empires II - sentyment, który nie zaginie
Pamiętam, jak w latach dziewięćdziesiątych kopiowanie gier było czymś naturalnym, a elegancko wydane tytuły w kartonowych pudełkach nawet po 250 złotych były marzeniem, zerkającym na nas z katalogów w czasopismach i półek w raczkujących Empikach. Od kolegi pożyczało się płytę z Age of Empires z bazarowym tłumaczeniem, gdzie jednostki fanatyków były koślawo i z błędem przełożone jako "szleńcy". Z kolei wolnymi od zajęć w szkole popołudniami opracowywało się nowe taktyki, wertując czarno-białą instrukcję ze statystykami, wydrukowaną po cichu przez rodziców w pracy, na starej drukarce igłowej.
Owszem, po latach udało mi się kupić kolekcjonerski już egzemplarz Age of Empires w klasycznym wydaniu, a także odświeżoną wersję w cienkim plastikowym pudełku, a do kompletu wersję cyfrową. Wciąż pamiętam jednak zabawę z podmianą scrackowanych plików .exe i te wspomnienia sprawiają, że skrót do "AoE2" ciągle często pojawia się na moim pulpicie. I tego sentymentu nie powtórzyło niestety Age of Empires III. Dlaczego? Cóż, z kilku powodów.
Więcej złożoności to więcej problemów
Co ważne - w tamtych czasach dobrych gier nie było aż tak dużo, co sprawiało, że łatwiej było wychwycić i pokochać prawdziwą perełkę. Do tego możliwości ówczesnych procesorów nie pozwalały na zbyt skomplikowaną zabawę, sterowanie setkami jednostek i uwzględnianie rozmaitych taktyk, ustawień jednostek czy zaawansowanych animacji "deszczu strzał". Prostota była niejako kluczem do dobrej zabawy.
Jasne, obecnie świetnie bawię się w kolejnych skomplikowanych grach z serii Total War, jednak muszę poświęcić kilka godzin, by poczuć się w nich pewnie. Age of Empires II było po prostu kontynuacją hitowej "jedynki" i sprowadzało się do tych samych założeń, co pierwowzór: zbudować osadę, wysłać chłopów po surowce, a później stworzyć armię idealną złożoną z kombinacji kawalerii, piechoty i łuczników. Do celów specjalnych służyły jeszcze jednostki oblężnicze i lecznicze. I to w zasadzie wszystko - "tylko tyle i aż tyle". Ta prostota pozwoliła mi jednak na setki godzin dobrej zabawy, gdzie tylko dopieszczałem podstawowe strategie.
Z kolei Age of Empires III próbowało dać mi zbyt wiele i wprowadziło tym samym pewien chaos. Bonusy do walki otrzymywane przez konkretne typy jednostek były ukryte w statystykach, by zaskoczyć mnie w trakcie faktycznej, szybkiej bitwy. Zresztą, same modele jednostek były tak mało zróżnicowane, że w wojennym rozgardiaszu ciężko było się połapać, którą grupę jednostek wycofać z pola walki.
Winę za to ponosi też częściowo umiejscowienie historyczne. W drugiej odsłonie serii końcowym etapem rozwoju było średniowiecze. Z kolei Age of Empires III stawia na czasy kolonializmu. W "trójce" znacznie więcej jednostek ma broń palną i przez to wyglądają niemal identycznie. Nie da się więc na pierwszy rzut oka ocenić, że rycerz z tarczą i zbroją będzie potężniejszy od chłopa z widłami lub siekierą, jak miało to miejsce wcześniej. Wbrew pozorom, to nie mankament wytykany "na siłę", ale element, przez który wielu graczy gubiło się na polu bitwy i wracało do bardziej czytelnej "dwójki".
"Klęska urodzaju" spotkała też same nacje dostępne w grze. Z jednej strony, w Age of Empires III mocarstwa były nieco mniej zróżnicowane pod względem geograficznym i etnicznym. Brakowało bowiem znanych z Age of Empires II Bizantyjczyków, Mongołów czy Celtów, a zamiast tego, wybierając między Hiszpanami, Francuzami i Niemcami wciąż pozostawałem na europejskim podwórku.
Twórcy Age of Empires III postanowili więc dokonać zróżnicowania gdzie indziej - w cechach specjalnych wybranego mocarstwa. I moim zdaniem bonusy rasowe wpływały zbyt mocno na obraną strategię gry. Otrzymywanie dwukrotnie większej liczby robotników wymagało zmiany podejścia w początkowej fazie. Z kolei tylko jedna frakcja dostała możliwość "podkradania" jednostek przeciwnika. A przecież wszyscy wiedzą, że odgłos "Wololo!" towarzyszący analogicznej akcji w pierwszym Age of Empires był jedną z wizytówek serii.
A jak na rozgrywkę wpłynęło tak duże zróżnicowanie nacji? A no tak, że w każdej z nich trzeba się było wyspecjalizować. Dla kontrastu, w Age of Empires II kolejne mocarstwa różniły się przede wszystkim aspektem wizualnym oraz najmocniejszymi jednostkami, dostępnymi w ostatniej fazie gry.
Oczywiście, potrafiły one zadecydować o zwycięstwie, jednak nie wpływały na taktykę podczas początkowego rozwoju. Dzięki temu łatwiej było przełożyć umiejętności na nową frakcję i ciężej było dać się zaskoczyć przeciwnikowi, który korzystał z nieznanego nam bonusu - jak ma to miejsce w Age of Empires III.
Age of Empires III: Definitive Edition – ładniej, lepiej, więcej
Oczywiście, byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie uwzględnił kilku pozytywnych zmian, które zaszły między drugą, a trzecią częścią serii. Age of Empires III zdecydowanie cieszył oko lepszą grafiką, z możliwością przybliżania widoku. A wydanie Definitive Edition te wrażenia jeszcze poprawia.
Co tu dużo pisać, Age of Empires III: Definitive Edition potrafi wyglądać świetnie. Ulepszone tekstury, bardziej szczegółowe budynki i jednostki, a do tego jeszcze rozdzielczość 4K (dla tych, którzy mogą sobie na nią pozwolić) - to potrafi zrobić wrażenie, szczególnie na niektórych mapach. Oko cieszy także widok stolicy – w drugiej części serii widzieliśmy tylko budynki na mapie, a w „trójce”, niczym w Heroes of Might and Magic, dodano menu miasta, z dostępnym rozwojem.
No i właśnie, to wspomniane drzewo rozbudowy z odkrywanymi kartami ulepszeń jest nie tylko wizualnym smaczkiem, ale całkiem nową głębią rozgrywki, którą wprowadziło Age of Empires III. Ta mechanika sprawia, że żadna rozgrywka nie jest taka sama - no, chyba że zdecydujemy się na identyczną ścieżkę usprawnień spośród wielu dostępnych.
Age of Empires III: Definitive Edition - czy warto kupić?
Przyznaję, że w roku 2005 odrobinę odbiłem się od podstawowej wersji Age of Empires III. Ciągle jeszcze toczyłem sieciowe walki w drugiej części, a gdy z nią skończyłem, na horyzoncie pojawił się już StarCraft II. Czuję jednak, że nadejście Age of Empires III: Definitive Edition może być doskonałą okazją, by dać tej części serii drugą szansę.
Może to być idealny pomost łączący staroszkolne strategie z nowoczesnymi rozwiązaniami. W podstawowej wersji, Age of Empires III przegrał z poprzedniczką, która była bardziej dopasowana do swoich czasów. Obecnie jednak jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do większej ilości opcji, a ulepszona grafika może być ważnym argumentem przy wyborze gry. Chociaż z nieskrywanym sentymentem wyżej stawiam „dwójkę”, to uważam, że warto dać szansę odświeżonej wersji Age of Empires III: Definitive Edition i samemu spróbować czy teraz ta rozgrywka nam podejdzie.
Które lepsze - Age of Empires II czy Age of Empires III?
Przyznam szczerze, że tyle lat już upłynęło od pierwotnej premiery obu tych tytułów, że jeszcze kilka dni temu bez wahania odpowiedziałbym pewnie „trójka”. Nie wiedzieć czemu od zawsze jawiła mi się ona jako ciekawsza i zrobiona z dużo większym polotem. Szczególnie, że kiedyś, dawno temu, wiedziony sentymentem kupiłem nawet jej wydanie pudełkowe, i to wraz z dodatkiem. I oba wciąż stoją na mojej półce… nieodfoliowane.
Czemu? Sam nie wiem. A właściwie nie wiedziałem do czasu, gdy dane mi było położyć łapki na Age of Empires III: Definitive Edition. Nagle przypomniało mi się dlaczego w pewnym momencie gra powędrowała na półkę i już stamtąd nie wróciła.
Trochę zbyt mocno przytłoczyła mnie skala zmian w niby znanej już rozgrywce. I nie chodzi tylko o chaos na polu bitwy i zaburzony balans jednostek (przez to że nie wiadomo było która ma jakie bonusy), ale także o stolice i wprowadzony system kart. Nie przeczę, że jest to ciekawe rozwiązanie, ale na tamten czas wydało mi się zbyt przekombinowane.
Po kilku godzinach spędzonych Age of Empires III: Definitive Edition wciąż czuje się nieco tym przytłoczony, ale jest wyraźnie lepiej. Ot, doświadczenie z innymi strategiami zrobiło swoje. Szkoda jednak, że ta edycja nie doczekała się polskiej wersji językowej, bo nowym graczom wciąż ciężko będzie połapać się w systemie kart i bonusów.
Doceniam za to pracę włożoną w ulepszenie oprawy audiowizualnej, nawet jeśli zmiany nie zawsze potrafią zrobić piorunujące wrażenie. Świetne są także bitwy historyczne i misje Art Of War, które są czymś pomiędzy samouczkiem a dodatkowym wyzwaniem.
Z kolei to co nie przypadło mi do gustu to tempo rozgrywki. Wszystko wydaje się nieco zbyt wolne, a już poruszanie się większych armii potrafi potężnie wynudzić. Rozumiem, że w grę wchodzi tu mechanika trzymania szyku i spowalniania jednostek do tych najwolniejszych, ale żeby konie musiały ciągnąć nogę za nogą, bo piechur idzie tiptopami, to już trochę przesada. Brzmi śmieszne, ale tak to mniej więcej wygląda.
Na domiar złego nasi podkomendni nie zawsze są wystarczająco rozgarnięci, by wspomóc nas w walce – gubią się po drodze, sami nie atakują oddalających się wrogów albo w ogóle mają problem ze skupieniem uwagi na wskazanym im celu (potrafią stać i nie atakować). Szkoda, bo bez tych drobnych, ale irytujących błędów Age of Empires III: Definitive Edition byłby naprawdę niezłą produkcją, czymś więcej niż tylko nostalgicznym powrotem do przeszłości. Miejmy nadzieje, że twórcom uda się to poprawić. Jak na razie moja ocena to: 3,7/5
Ocena Age of Empires III: Definitive Edition
- spory skok w jakości oprawy audiowizualnej
- w pakiecie oba wydane niegdyś dodatki
- dwie nowe nacje - Szwedzi i Inkowie
- poprawiony i dużo bardziej przejrzysty interfejs
- znacząco usprawniony tryb wieloosobowy
- czasami mocno irytująca sztuczna inteligencja
- nieco wolne tempo rozgrywki
- odczuwalny archaizm niektórych rozwiązań
- wciąż obecny dawny, nie do końca poprawny balans jednostek
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry
Ocena ogólna:
Grę Age of Empires III: Definitive Edition na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy dFusion reprezentującej wydawcę gry.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Age of Empires III powraca. Piękniejsza i bogatsza
- Oj, łezka Ci się w oku zakręci. Age of Empires II: Definitive Edition - powrócą wspomnienia!
- Age of Empires: Definitive Edition - echa dni minionych
Komentarze
23które gry kosztowały w latach 90 powyżej 200 zł? nie wydaje mi się aby Pan pamiętał te czasy bo po fotce sądząc to Pan w latach 90 to się urodził
StarCrafta w 98 kupiłem za 119 zł, BroodWara za 90zł, Diablo II za 129 zł (chyba), WarCraft III w preorderze 129 zł... Earth2140 za 49... Hmmmmm Naprawdę nie pamiętam aby na półkach były droższe gry niż 150 zł w tamtym czasie....