Marvel, czy tobie się sufit na głowę nie spadł? Co jest nie tak z 4 fazą MCU?
Niedawno wzór tego, jak budować filmowe uniwersum, a dziś… kolos na glinianych nogach? Co stało się z 4 fazą MCU, co sprawia, że oglądanie nowych produkcji Marvela jest drogą przez mękę?
Każdy mistrz kiedyś przegrywa, a każde imperium kiedyś upada. Tak to już w życiu bywa i nie jest to jakaś prawda objawiona, nie jest to żadna dziejowa mądrość, którą łaskawie się z wami dzielę. Jak (metaforycznie) zerkniemy sobie w przeszłość, choćby wtykając nochal do podręczników do historii na poziomie szkoły podstawowej - znajdziemy argumenty potwierdzające powyższe stwierdzenia. Czy już, pozostając w kontekście historycznym, czas na to, by MCU podzieliło losy wielkich imperiów i zawinęło się pod dywan? Cóż, 4 faza MCU na czele z filmem Thor: Miłość i grom zdaje się zapowiadać upadek. I to upadek dość huczny.
Jak do tego doszło? Nie wiem…
Wiedząc, że wszystko się kiedyś kończy, może pora zastanowić się nad tym, dlaczego tak trudno było przewidzieć, że czasy świetności MCU są policzone? To znaczy, było to pewne, że to uniwersum nie będzie grało jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, do końca świata i jeden dzień dłużej. Jasne było, że w końcu albo historia się zakończy, albo fani stwierdzą, że nadszedł czas na filmy, sam nie wiem, bazujące na życiu influencerów, a nie jakichś tam komiksowych bohaterów i sami wykończą MCU wybierając inne produkcje na długie jesienne wieczory. Koniec był nieunikniony, ale wydawał się dość od nas odległy i może właśnie to, czyli takie przekonanie, że będąc w gazie po Avengers: Koniec gry nic złego się przecież nie może stać, zgubiło twórców?
Źródło: Marvel.com
Stosunkowo niedawno plułem jadem na to, co Disney wyhodował w świecie Gwiezdnych Wojen. W tekście Marvel jest okej, a Star Wars to padaka? argumentowałem po swojemu, że w tworzeniu MCU widać jakiś początek i koniec, widać cel, zamysł, taką całościową konstrukcję. Widać też lata pracy i skonkretyzowany pomysł na to, jaką historię chce się opowiedzieć. Dziś dalej uważam, że Star Wars jak kania dżdżu potrzebuje jakiegoś wizjonera, kogoś, kto poklei to wszystko, co Disney z siebie do tej pory wypluł i na zgliszczach Expanded Universe oraz skretyniałego kanonu stworzy w końcu narrację, na jaką to uniwersum zwyczajnie zasługuje. W tym aspekcie nic się nie zmieniło, choć przyznam, że zarówno Księga Boby Fetta, jak i Andor dały, a nawet jeszcze dają, mi dużo radości.
O ile jednak na zachodzie bez zmian, o tyle to, co zaserwowała nam cała właściwie 4 faza MCU to już jest jakiś żart. I to żart w złym guście. Cobyśmy mieli jasność, najnowszy Spider Man bawił mnie niemożebnie (był diabelnie durnym filmem, ale i tak „dostarczał”), drugi Doktor Dziwago (Doktor Strange w multiwersum obłędu) miał cudowny ostatni akt i kilka dobrych momentów (choć sam w sobie niespójny był bardzo), a i kilka seriali nawet Marvelowi wyszło, jak Hawkeye czy WandaVision, tak całościowo podziało się w tym świecie po wspomnianym już Avengers: Koniec gry coś niedobrego.
Źródło: Marvel.com
W intertekstualność to trzeba umieć
Genialnym zagraniem Marvela wydawało się niegdyś rozszerzenie kinowego uniwersum historiami opowiadanymi i dopowiadanymi w serialach. Kto chce wiedzieć więcej, kto chce doświadczyć więcej, obejrzy sobie seriale i będzie podczas rozmów przy piwie czy innym soku tym bardziej obeznanym. Takim ekspertem od MCU w gronie znajomych. I ten pomysł jest super. Niestety Disney uznał, że trzeba przyciągnąć do swojej nowej platformy VOD widzów, więc wypluł z siebie mnóstwo seriali w świecie MCU, delikatnie zapominając o tym, które medium ma grać pierwsze skrzypce. To doprowadziło do tego, że oglądając choćby film Doktor Strange w multiwersum obłędu bez wcześniejszego zerknięcia okiem w to, co działo się w serialu WandaVision można, hmm, delikatnie nie ogarnąć co tam się odstawia.
Już pal licho, że filmy wpływają na seriale (Czarna Wdowa i Hawkeye), bo to mniej bolesne jest, ale konieczność wałkowania seriali po to, by w miarę połapać się w kinie co do tego, co odstawia się na ekranie w danym filmie, to nawet nie jest już strzał w stopę. W sensie, że Marvel sobie strzela we własną stopę. Nie, to jest policzek wymierzony w widza. Taka polityka to jak zaślepki w Porsche managera średniego szczebla w dużym korpo, z których śmiać się będą koledzy na zlocie młodych i zarobionych. I to mimo tego, że sami nie dopłacili do lakieru biorąc bazową „białą perłę”. Marvel po prostu zaprzedał duszę diabłu konsumpcji i intertekstualność swoich produkcji potraktował jak cham, wpychający sobie w restauracji sushi do gęby brudnymi paluchami.
Subtelne przenikanie się produkcji jest super i śmiem nawet twierdzić, że względnie to wychodziło, kiedy jeszcze na Netflixie grane były takie seriale, jak Daredevil czy Jessica Jones. Nawet cholera nawiązania do wydarzeń z MCU w pierwszym Deadpoolu były okej. Było to subtelne i średnio istotne, ale jednak było i za to należą się brawa. To jednak, co przyniosła pod tym względem 4 faza to po prostu, jak… Ech, nie chce mi się już w te porównania.
Źródło: Marvel.com
Po co żyję, dokąd zmierzam?
W ostatnich produkcjach Marvela brakuje łącznika. Coś tam się dzieje w tle, poszczególni bohaterowie na nowo odnajdują się w świecie, gdzieś pojawia się zajawka, wariant w sumie, nowego wielkiego złego, takiego multiwersowego Thanosa 2.0, gdzieś tworzą się nowe superbohaterskie drużyny, multiwersum się przed nami otwiera i tak dalej, i tym podobne. Tu ciągle jest większy zamysł. Tu ciągle jest pomysł na historię. Tu po prostu jego realizacja kuleje, co widać nie w tym, że seriale czy filmy są słabe. Oj nie. To widać w tym, czego nie widać.
Marvel nie pokazuje nam, jaka jest stawka. Nie sugeruje nawet, o co toczyć się będzie gra. Wiemy, że Kang Zdobywca będzie szalał i będzie trzeba go pokonać. Spoko, okej, fajny gościu w sumie. Ino albo mądre głowy, ta decyzyjna śmietanka chce naprawdę zbudować napięcie przed wyłożeniem kart na stół, albo sama nie wie, jaką opowieść chce opowiedzieć i gra na zwłokę. Postawmy na wariant optymistyczny - co jest słuszne, w końcu ta ekipa zbudowała MCU, które przez ostatnie lata wciągało inne wielkie uniwersa w popkulturze nosem - i uznajmy, że ta historia, jak ją w końcu opowiedzą, to urwie nam cztery litery. I super. I fajnie. Nie mam tylko pewności, czy będzie miał kto ją oglądać, bo obrażanie inteligencji widza, nawet nieszczególnie wybrednego widza masowego, w końcu zawsze odbija się czkawką i widz ten stwierdza “ee, obejrzę sobie pod raz 53 Logana zamiast pójść do kina na Thor: Siłownia, gitary, i faceci w rajtuzach”.
Przyznajmy to wprost: po Avengers: Koniec gry coś niedobrego podziało się z MCU.
Nieśmieszna komedia i śmieszna niespójność. Oto Thor: Mi… 4 faza MCU!
Myśl o tym, że coś w tej 4 fazie MCU jest mocno nieokej rodziła się u mnie powoli. Przyczepiałem się do czegoś w każdej z najnowszych produkcji, ale jakoś starałem się myśleć, że choć są one słabe, że choć są durne, to jednak jest w nich jakaś taka ciągłość, że coś tam z tyłu siedzi w głowach twórców, że do czegoś dążą. I tak na pewno jest, zresztą wspomniałem o tym przed momentem. Nie wiem tylko, czy tak po prostu, tak po ludzku chce mi się czekać na ten odległy ciąg dalszy po tym, co zobaczyłem w Thor: Miłość i grom.
Tak, miałkość poszczególnych produkcji, chamska współzależność filmów od seriali, rozwleczona budowaniem idei multiwersum - to wszystko jakoś znosiłem. Znosiłem dzielnie i czekałem na nowego Thora, jak to się czeka na promocyjnego karpia w supermarkecie. No i się doczekałem. Obejrzałem raz, czknąłem, odkaszlnąłem, odczekałem trochę. Potem obejrzałem drugi raz, a dokładnie to chciałem obejrzeć, ale odbiłem się od tego filmu i wtedy to do mnie dotarło. Wtedy zrozumiałem, że nie jest dobrze, że samolot spada, jeden pilot jest pijany, a drugi pilot - drugi pilot też jest pijany.
Źródło: Marvel.com
Thor: Miłość i grom jest autentycznie jednym z najgorszych filmów zrobionych przez utalentowanego reżysera, jakie przyszło mi obejrzeć kiedykolwiek. Najgorszy film Tarantino, czyli Jackie Brown, jest przy nowym Thorze arcydziełem. Tak wiecie, coby znać skalę i wyjść z założenia, że jak świetny reżyser zrobi słaby film, to ten film i tak zwykle jest całkiem niezły. No i tu wchodzi Taika Waititi cały na biało.
Gość, Waititi w sensie, ma łeb. Ma pomysły, wizję, jest mocno od czapy, ale potrafi uderzyć w punkt, połączyć gatunki, tworzyć świeże rzeczy. Przykładem niech będzie Thor: Ragnarok, bardzo sprawnie zbalansowany, dobrze napisany, taki mięsisty. Mając to na uwadze, wiedząc, co ten gość potrafi zrobić, jak ktoś go pilnuje (zakładam, że takich twórców trzeba pilnować) zasiadałem sobie do nowego Odinsona z dużymi oczekiwaniami.
Źródło: Marvel.com
I obejrzałem żenujący pokaz CGI, Natalie Portman, która chyba już pogodziła się z tym, że aktorką to była, a nie jest i, i… Nie no, tu wszystko jest złe. Opowieść sztampowa, poszczególne działania bohaterów idiotyczne i pozbawione jakiegokolwiek sensu. Ten film jest widowiskowym teledyskiem, ładnym i tak diabelnie głupim, że ręce opadają. Dlaczego tak ważny jest Thor w całym tym biadoleniu o MCU? Ano dlatego, że dawniej też to uniwersum nie było idealne. Miało bolączki i bzdury, lepsze i gorsze filmy. Broniło się jednak tym, że albo film był dobry, albo do czegoś prowadził, coś wnosił w wielką narrację.
Nowy Thor jest wybitnym oddaniem stanu, w którym znalazło się MCU. Te produkcje są ładne, ubogie w treść i posplatane ze sobą raz na gumę do żucia, a raz na szarą taśmę (jak komu wygodniej). Wygląda to tak, jakby Marvel chciał pokazać za każdym razem tylko trochę konkretu, wrzucając do każdej niemal produkcji tony bzdurnego, niepotrzebnego contentu. Film akcji, który jest komedią, która nie jest śmieszna - taki jest Thor: Miłość i grom. Karawana, w której pozdychały wielbłądy - taka jest 4 faza MCU.
4 faza Marvel Cinematic Universe oczami redakcyjnego marudy
Tak, faza czwarta MCU była bardzo nierówna. I tak, niektóre produkcje były miałkie i nieprzystające jakością do poprzedników. Tyle że cała 4 faza była tylko rozbiegiem, czymś w rodzaju relaksującej przebieżki przed tym co będzie działo się dalej w kolejnej fazie. Trudno oczekiwać, że od razu po walce z Thanosem dostaniemy równie ekscytującą i wybuchową historię, która z miejsca porwie absolutnie wszystkich. Potrzebne jest zarysowanie nowych wątków, wprowadzenie nowych bohaterów itp. Jasne, można to było zrobić lepiej. Nie wiemy jednak co kotłuje się w głowach Kevina Feige i spółki – może się okazać, że jeszcze potężnie nas zaskoczą.
A co do Thor: Miłość i grom – cóż, film jak film, jednemu się spodoba, innemu nie. Ja narzekać nie mogę, bawiłem się przy nim nieźle. Podszedłem jednak do niego jak do typowego popcornowego kino na jeden wieczór. Trudno oczekiwać po tego typu filmach pereł kinematografii pokroju Psychozy, 2001: Odysei Kosmicznej czy Pulp Fiction. Z jednym mogę się jednak zgodzić – Marvel przesadził z ilością najróżniejszych obrazów przez co czuje już przesyt tego typu filmami. Nie czuje już dawnej ekscytacji przy kolejnych zapowiedziach i premierach, a ostatnie filmy oglądam zazwyczaj z dużym opóźnieniem. Też tak macie?
Komentarze
15Czy lewackie oszołomy aż tak upodlili ten film? Czy reżyser doznał uszkodzenia łepetyny po kowidzie?
Tak odpowiedz brzmi kryptowaluty! Kryptowaluty Aa droga do sukcesu, nazywane złotem XXI wieku! Kryptowaluty z każdego robią multikionera!
Mam dla ciebie propozycje nie di odrzucenia! Zarejesteujnsie w aplikacji Crypto com na telefonie i skorzystają z mojego kodu polecajacego a dostaniesz ode mnie az 25$ w kryptowalucie cro na pierwsze inwestycje!!
To pewna kasa za darmochę ode mnie dla ciebie!! A oto upoważnienie moje! Upoważniam firmę Crypto Com do obciążenia mojego rachunku w cro aby każdy kto wykorzysta mój kod dostał 25$ w cro! Podpisano Jan Szopen!
Wykorzystaj ten kod i kup pierwsze kryptowaluty już dzis i dołącz do nas ludzi obrzydliwie bogatych!!!
Janjuz mam wszystko! Wielka posiadłość z pięcioma podgrzewanymi basenami, cztery najdroższe elektryczne Tesle, piec najdroższych telewizorów 8K, dobkazddgo z nich kina domowe 1000 Wa!t
A wokół mnie najpiękniejsze kobiety z całego świata z którymi się zabawiam codziennie!
Ty tez morzesz żyć jaknkrol!!!! Tylko wykorzystaj
mój kod!!!! Jak najszybciej!! !!’nnb n!!!!!!! Oto mój kod!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
jjey2xxs9c