Lubicie wyzwania? To sprawdźcie Gods Will Fall - walka z bogami budzi emocje!
Pozornie proste tytuły potrafią urzec grywalnością i oprawą - tak jest w przypadku Gods Will Fall. To niezależna gra hack'n'slash, a żeby ją polubić, należy nastawić się na ciężkie potyczki. Te sprawiają, że zwycięstwo napawa dumą.
Diablo spotyka Dark Souls i przyjmuje minimalistyczną, ale przystępną formę. Tak w najprostszy sposób mógłbym określić Gods Will Fall - grę niezależnego studia Clever Beans, która właśnie zadebiutowała na PC, PlayStation 4, Xbox One i Nintendo Switch.
Kiedy kilka tygodni temu opisywałem swoje wrażenia z zamkniętego pokazu Gods Will Fall, wiedziałem jedno - twórcy stworzyli coś bardzo ładnego. Niemal całkowity brak interfejsu, pastelowe kolory i grafika rodem z projektów koncepcyjnych sprawiają wrażenie wysokiej estetyki. Gracze jednak kupują nie tylko oczami, więc obok minimalistycznej oprawy, w parze poszła też prosta, ale intrygująca mechanika.
Skupienie kluczem do sukcesu
Znacie to uczucie, kiedy pozornie prosta gra okazuje się być większym wyzwaniem niż podejrzewaliście? Ja zazwyczaj, trzymając w ręku pada, przestaję wtedy wygodnie opierać się w fotelu, siadam wyprostowany bliżej ekranu i w pełni skupiam się na zabawie. Tak właśnie jest z Gods Will Fall. Choć mamy tu do wyboru tylko skok, unik, dwa rodzaje ciosów i rzucanie, to po chwili okazuje się, że pasek życia znika szybciej niż byśmy tego chcieli.
Wystarczy jednak kilka chwil, żeby poznać podstawowe reguły rządzące lokalnymi podziemiami, w których królują słudzy kolejnych pokonywanych bóstw. Po pierwsze, jeśli możemy, to wykonujemy uniki lub rzucamy bronią zabitych wrogów. Po drugie, staramy się walczyć tylko z jednym przeciwnikiem na raz. Brzmi prosto, ale żeby nie dać się otoczyć lub nie zapędzić w kozi róg, trzeba się trochę napocić.
Gdy już opanujemy elementarne zasady pola bitwy i pokonujemy kolejnych podstawowych przeciwników, to jest świetnie! Gods Will Fall przez większość czasu nie jest ani za proste, ani za trudne. Sterowani przez gracza wojownicy w teorii różnią się statystykami i bronią, ale tak naprawdę różnic tych nie czuć za bardzo w walce i raczej nie będziemy zmieniać taktyki w zależności od prowadzonego bohatera. Mogłoby więc być nawet monotonnie, ale twórcy postarali się, żeby każda lokacja w grze różniła się wyglądem, bonusowymi mechanikami i przeciwnikami. Dzięki temu, stosunkowo powtarzalna zabawa, wbrew pozorom, nie nudzi.
Problem pojawia się jednak w samym sercu rozgrywki - gdy już uda nam się przebrnąć przez szereg zaprojektowanych na sztywno lochów, docieramy do finalnego przeciwnika - wybranego bóstwa. Pokonanie go to często droga przez mękę. Problem jest też taki, że dopiero gdy damy się zamknąć w konkretnej lokacji, poznajemy jej poziom trudności i często końcowe starcia będą zwyczajnie zbyt trudne w stosunku do statystyk naszego herosa.
Eliminując kolejnych przeciwników zmniejszamy co prawda żywotność boga w końcowej fazie, ale najczęściej i tak to my mamy znacznie mniej życia, niż przeciwnik. A niestety, po wielu próbach wciąż nie udało mi się przeciwko spotykanym "bossom" wypracować takiej taktyki, która sprawiłaby, że w ogóle nie odnosiłbym obrażeń. Finalnie, moje potyczki sprowadzały się do tego, że próbowałem pokonać bogów, zanim to oni wyczerpali mój pasek zdrowia. Najczęściej się to jednak nie udawało i kończyłem sfrustrowany, a bohater zostawał uwięziony w lochach czekając, aż podejmę kolejną próbę zwycięstwa, inną postacią.
Twórcy gry ostrzegali mnie, że walki nie będą łatwe, ale niestety czuję tu dość duży i irytujący przeskok poziomu trudności. Gdy walczę z "normalnymi" przeciwnikami, to jestem w stanie robić to tak, by w ogóle nie dać się trafić, a w ostateczności odzyskać utracone segmenty zdrowia. Z kolei potyczka z bogiem to walka z czasem, bo co kilka sekund potwór zawsze trafia mnie celnie. A że opcji zapisu tu nie ma, to w trakcie testowania gry zaczynałem swoją przygodę trzykrotnie, zanim w ogóle udało mi się nawiązać skuteczną walkę z konkretnym bogiem.
Zgrana drużyna podstawą dobrej zabawy
Muszę przyznać, że twórcom Gods Will Fall całkiem nieźle udało się wprowadzenie elementu zżytej ze sobą kompanii wojowników. Fabularne uzasadnienie jest takie, że celtyckie klany zjednoczyły się, by wyrwać się spod wpływów bogów i zwyczajnie wybić ich do nogi. Okręty zdążające na wyspę będącą siedliskiem bóstw zatonęły jednak po drodze, a finalnie do lądu dotarło dziesięciu śmiałków.
To właśnie taką kompanią kierują gracze. W miarę postępu przygód, ich statystyki rosną (także za sprawą zdobywanych przedmiotów) lub spadają (jeśli opuścimy poległych w lochach kompanów bez próby ich odbicia). Bardzo ciekawa jest tu losowość - niektórzy bohaterowie potrafią zżyć się z innymi i cierpieć po ich porażce - z kolei są i tacy, którzy będą żywić nienawiść do danego boga lub wręcz lęk przed nim. W praktyce jednak są to sympatyczne drobiazgi, które tylko w niewielkim stopniu wpływają na rozgrywkę.
Element losowania poziomu trudności lochów początkowo wydawał mi się dość atrakcyjny. Po dwóch kompletnych porażkach zaczął mnie jednak drażnić. W praktyce bowiem start świeżą drużyną oznacza dla mnie wejście do takich lochów, na których boga mam już wypracowany sposób. Jeśli jednak pechowo trafię na cięższy scenariusz, a co za tym idzie dużo punktów życia bossa, na odwrót jest już za późno - muszę próbować zwyciężyć. Jeśli się to nie uda, zazwyczaj nie ma sensu wysyłać do nich kolejnego członka kompanii, by wyciągnął półżywego towarzysza. Lepszą strategią jest wejście do dowolnej innej pieczary z nadzieją, że będzie prostsza - i że uda się w niej zdobyć sprzęt pomocny w stawianiu czoła trudniejszym wyzwaniom.
Gods Will Fall - czy warto próbować sił w tej dość trudnej grze?
Gods Will Fall to jedna z tych gier, przy których można się świetnie bawić, jeśli tylko mamy delikatne skłonności masochistyczne. Przyznaję, że nigdy nie cieszyło mnie ginięcie w samouczkach do gier Dark Souls czy Bloodborne. Recenzowany niezależny tytuł jest co prawda znacznie prostszy, ale również wymaga skupienia i cierpliwości. Nie jest to jednak rasowe RPG - rozwój postaci i ekwipunek są tu sprowadzone naprawdę do minimum. To jednak sprawia, że gra zachowuje pewien estetyczny styl, a minimalistyczne podejście dobrze zgrywa się z przyjemną oprawą audiowizualną.
Jest to więc pewien paradoks - gra do pewnego czasu odpręża, ale gdy tylko dojdziemy do jednej z dziesięciu potyczek z bogami, potrafi dać w kość. Po kolejnych próbach możemy wypracować mniej lub bardziej skuteczne taktyki walki, jednak obawiam się, że większość graczy w pewnym momencie może odpuścić sobie zabawę. Przydałby się tu opcjonalny, niższy poziom trudności. Na tę chwilę Gods Will Fall to sympatyczny hack'n'slash, jednak tylko dla graczy z dużą cierpliwością lub niezwykłą zręcznością - oraz tych, którzy lubią, gdy gra solidnie ich sponiewiera.
Ocena końcowa Gods Will Fall:
- wymagająca, ale satysfakcjonująca walka
- przyjemna i estetyczna oprawa audiowizualna
- ciekawa mechanika zżycia członków drużyny
- zróżnicowanie kolejnych lokacji
- potyczki z bogami są frustrująco trudne
- prosty system walki może być monotonny
- Grafika:
dostateczny plus - Dźwięk:
dostateczny - Grywalność:
dostateczny plus
Ocena ogólna:
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- The Lord of the Rings: Gollum z problemami - w tym roku nie zagramy
- King Arthur: Knight’s Tale - wrażenia z wczesnego dostępu do mrocznego Camelot
- Premiera Hogwarts Legacy opóźniona. Możliwe, że poczekamy dużo dłużej
- Bethesda prawdopodobnie ujawnia miejsce akcji TES 6
Komentarze
1Chyba powinno być Gods Will Fall?