It Takes Two nie wyciśnie może siódmych potów z Twojej karty graficznej. Nie zmusi Cię też do podejmowania trudnych decyzji ani ponownego przejścia. I choć to jednorazowa przygoda będziesz chciał ją przeżyć. Dokładnie tak jak my po pierwszym pokazie It Takes Two.
Josef Fares znów nam to robi
Pamiętacie może A Way Out? To ta nietypowa gra, w którą absolutnie nie dało się grać samemu. Rewelacyjnie opracowana kooperacja spowodowała jednak, że niektóre sceny z tego tytułu przeszły do historii elektronicznej rozrywki, a on sam na stałe zawitał w naszym zestawieniu najlepszych gier na 2 osoby na jednym komputerze.
I chyba trudno się temu dziwić. No bo czy widzieliście gdzieś wcześniej takie patenty jak wspólne wspinanie się, plecy w plecy, spływ rwącą rzeką z dobrze zsynchronizowanym wiosłowaniem albo skok spadochronowy, w którym trzeba ratować kolegę? Ano właśnie.
Co tu dużo pisać, za tak oryginalne pomysły należą się twórcom wielkie brawa, a może nawet tytuł branżowych wizjonerów. A wiecie co jest najlepsze? Że stojący za tym projektem Josef Fares i jego studio Hazelight w kwestii kooperacji nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Dowód? Zbliżające się wielkimi krokami It Takes Two.
Pozytywnie zakręcony twórca to równie pozytywnie zakręcona gra. I czuć to w It Takes Two w każdej scenie, zagadce czy oryginalnym, kooperacyjnym wyzwaniu.
Do zakochania jeden krok
Przyznam szczerze, że gdy pierwszy raz zobaczyłem barwne kolorki, gadającą książkę i postacie z gliny i włóczki nieco zwątpiłem. Przeskok z poważnych tematów w A Way Out do bajkowych klimatów wydał mi się nieco zbyt duży. Ba, przez moment wątpiłem nawet czy tym razem studiu Hazelight uda się odnieść sukces. Wystarczyło jednak pierwsze 20 minut gry, bym nie tylko zrozumiał jak w wielkim błędzie byłem nie doceniając It Takes Two, ale też totalnie zakochał się w tym projekcie.
I nie tylko ja, bo dzięki uprzejmości firmy Electronic Arts oraz konieczności zagrania w ten tytuł we dwójkę, moim kompanem podczas zabawy był mój 18-letni syn, który w kwestii grania już dawno mnie prześcignął. Cóż, uczeń przerósł mistrza. Nie to jest jednak najważniejsze. Będąc przedstawicielem młodego pokolenia graczy stanowi on wręcz modelowy przykład panujących tam obecnie trendów.
Innymi słowy – to co mi się podoba nie zawsze jemu przypada do gustu i odwrotnie. Mam też wrażenie, że większa z niego growa maruda ode mnie. A po co o tym mówię? Bo, o dziwo, on też po tych dwóch godzinach zabawy stwierdził, że ten tytuł ma w sobie to coś co sprawia, że chciałby już, teraz, zaraz poznać dalsze losy skłóconej pary małżonków zamienionych w lalki. Ot, magia dobrej gry.
Pewnie chcielibyście wiedzieć co w It Takes Two zrobiło na nas tak wielkie wrażenie, że już tupiemy nóżkami nie mogąc doczekać się jej premiery wyznaczonej na 26 marca 2021. Cóż, jeśli nie widzieliście jeszcze zwiastuna It Takes Two polecam go obejrzeć i skupić się nie na postaciach, a na tym co dzieje się na podzielonym ekranie. I musicie mi uwierzyć na słowo – to co tam pokazano to naprawdę niewielki odsetek absolutnie szalonych pomysłów na wspólną, kooperacyjną zabawę.
Właściwie to każda kolejna lokacja przynosi nowe, niewidziane dotąd patenty i zagadki, których bez pomocy drugiego gracza rozwiązać nie sposób. W ciągu tego niewielkiego udostępnionego nam fragmentu rzucaliśmy gwoździami i używaliśmy młotka by przeskoczyć nad przepaściami, próbowaliśmy pokonać wielkiego żuka, płynęliśmy na nenufarze pośród małych trąb wodnych, bawiliśmy się w „upoluj kreta” i lecieliśmy samolotem zrobionym z gatków jednego z bohaterów walcząc jednocześnie na skrzydle z komandosem-wiewiórką niczym w ostatniej odsłonie Street Fightera. Jednym słowem – w It Takes Two stale się coś dzieje. Non stop też zaskakiwani jesteśmy czymś zupełnie nowym.
Bez dwóch zdań Josef Fares odwalił tu kawał świetnej roboty. Jego zaangażowanie, humor i pasja potrafią udzielić się każdemu kto siądzie do It Takes Two. Pozytywnie zakręcony twórca to równie pozytywnie zakręcona gra. I czuć to tutaj w każdej scenie, zagadce czy oryginalnym, kooperacyjnym wyzwaniu. Niewiarygodne, ile czystej, dziecięcej radości jest w ten odjechanej, platformowej przygodzie.
It Takes Two – czy warto czekać?
Podobało się Wam A Way Out? Jeśli tak to It Takes Two pokochacie od pierwszych minut zabawy. Takiego natłoku innowacyjnych patentów na wspólną, radosną rozgrywkę chyba jeszcze dotąd nie było. Dobrze Wam radzę - trzymajcie ten tytuł na radarze, bo to pewny hit. A, i pamiętajcie, że w It Takes Two da się grać po sieci z kompanem, który nie posiada własnego egzemplarza gry. I takie podejście do gracza to ja rozumiem.
Ocena wstępna It Takes Two:
- platformowa przygoda pełna niecodziennych, czasami wręcz szalonych pomysłów na wspólną, kooperacyjną zabawę
- ciekawa opowieść stanowiąca tło dla całej gamy najróżniejszych wyzwań
- niezwykłe lokacje
- całkiem niezła oprawa audiowizualna
- humor, humor i jeszcze raz humor
- możliwość zaproszenia do gry znajomych nieposiadających własnego egzemplarza gry
- to raczej jednorazowa przygoda
- brak możliwości gry solo
- drobne problemy z kamerą
- czasami kłopotliwe sterowanie na klawiaturze (w wersji PC)
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- A Way Out - bycie oryginalnym jednak popłaca?
- Gry na dwie osoby na jednym komputerze
- Wiemy już jak będzie wyglądać Mass Effect Legendary Edition! Szykuje się miły powrót do przeszłości
Komentarze
9