Kroniki Zbrodni: Seria Milenium - zbrodnie ukryte w kodach QR. Recenzja gry planszowej
Kroniki Zbrodni: Seria Milenium to jeden z najciekawszych tytułów detektywistycznych pośród gier planszowych. Niebanalne śledztwa na przestrzeni tysiąclecia będą gratką dla fanów kryminałów, a nietuzinkowa mechanika Scan&Play wciągnie zarówno amatorów jak i koneserów gatunku.
Kroniki Zbrodni: Seria Milenium – sprawdzony system w nowej odsłonie
Choć nadal wśród planszówek gry hybrydowe stanowią mniejszość, to stawianie na nowe technologie często okazuje się strzałem w dziesiątkę. W 2018 roku na polskim rynku gier analogowych pojawił się pierwszy tytuł, który połączył z sobą fizyczne elementy, aplikację na smartfon i wirtualną rzeczywistość. "Kroniki Zbrodni", bo taką nazwę nosiła ta produkcja, okazały się mariażem doskonałym - immersyjnym, angażującym i niezwykle klimatycznym.
Nie siliły się przy tym na wielki realizm i zagmatwaną fabułę jak wydany w tym samym roku “Detektyw”. Ta gra oferowała prostą mechanikę opartą na skanowaniu kodów QR kart i przeżywaniu w apce historii osadzonej we współczesności, co czyniło ją przystępną, a zarazem atrakcyjną w oczach nie tylko amatorów, ale i zaawansowanych graczy.
Z czasem coraz więcej wydawnictw dostrzegło potencjał płynący z hybrydowej zabawy - opisywaliśmy ostatnio chociażby polskich “Kryminautów” czy “Destinies” - epickiego RPG-a od twórców recenzowanej serii. Mające francuskie korzenie Lucky Duck Games nie zamierzało zarzynać kury znoszącej złote jajka i po wydaniu kilku dodatków do “Kronik Zbrodni, w 2020 roku wystartowali z dużym projektem na Kickstarterze. Rezultat nikogo nie zdziwił. Seria Milenium oparta na systemie “Kronik Zbrodni” w mig zdobyła ponad milion dolarów.
Cały pakiet został najpierw dostarczony do wspierających z Kickstartera, a następnie stopniowo każda z części trafiała do normalnej sprzedaży, razem z dodawanymi do aplikacji scenariuszami. W końcu jednak wszystko, łącznie z wydanym niedawno dodatkiem “Kroniki Czasu” jest już dostępne dla zainteresowanych. Z tej okazji warto przybliżyć poszczególne elementy zestawu i odpowiedzieć na pytanie komu ten rodzaj rozgrywki najbardziej przypadnie do gustu.
Po kodach QR do kłębka
Do zabawy w "Kroniki Zbrodni" możemy zaprosić znajomych lub rodzinę, ale równie dobrze możemy zagrać samodzielnie. Bez względu na liczbę graczy cel jest zawsze taki sam - staramy się wspólnie w określonym czasie rozwiązać sprawę kryminalną. Nie chodzi tu tylko o wytypowanie sprawcy, ale też o poznanie motywów i innych okoliczności zbrodni. Im więcej udzielimy poprawnych odpowiedzi w raporcie końcowym, tym lepszy wynik uzyskamy. Do każdej części przygotowano cztery główne scenariusze oraz jeden wprowadzający, wyjaśniający mechanikę rozgrywki.
Zasady nie są jednak skomplikowane. Na stole rozkładamy wszystkie elementy gry (każde pudełko zawiera inny zestaw kart) i uruchamiamy w aplikacji dany scenariusz. Rodziców nastolatków ucieszy na pewno wiadomość, że w opisie scenariusza znajdziemy nie tylko informacje o stopniu trudności, ale też o tym, jakiego rodzaju treści mogą się tam znaleźć (np. drażliwe, brutalne, dotyczące napaści seksualnej). Dzięki temu będą mogli przed grą zweryfikować, czy dana sprawa będzie adekwatna do wieku ich pociechy.
Na kartach znajdują się wyłącznie ilustracje i kody QR (nie licząc kart kategorii, które są opisane hasłowo). Za każdym razem, gdy w treści aplikacji pojawi się nawiązanie do danej lokacji czy postaci, należy ją umieścić na stole. W trakcie rozgrywki skanujemy karty, które naszym zdaniem pomogą popchnąć dalej sprawę.
Przykładowo, by przesłuchać świadka znajdującego się w jego domu, najpierw skanujemy kartę lokacji, następnie kartę jego postaci, a później skanujemy te karty przedmiotów czy postaci, o jakie chcemy go zapytać. I tak po nitce do kłębka staramy się odkryć jak najwięcej faktów, przeanalizować własne hipotezy i wskazać winnego.
Prawie jak point’n’click
Zaraz, zaraz, a co z tą wirtualną rzeczywistością? Średnio dwa razy na scenariusz gracze mają okazję przeszukać ślady w danej lokacji. Odpala się wtedy panoramiczna grafika, którą możemy oglądać w sposób normalny, czyli po prostu korzystając z żyroskopu smartfonu lub palców do przesuwania obrazu albo w trybie VR. Naturalnie do tej drugiej opcji musimy mieć własne gogle do smartfonu.
Immersja z oglądania miejsca zbrodni jest w trybie VR większa, ale moim zdaniem szybciej i wygodniej obejrzeć całość zwyczajnie na ekranie urządzenia mobilnego, zwłaszcza, że możemy także przerzucić obraz na telewizor, by wszyscy gracze dobrze widzieli scenę.
Warto w tym miejscu dodać, że sceny te nie są interaktywne – nie otwieramy tu szafek ani nie przeszukujemy ciała. Zadaniem graczy jest przyjrzenie się obiektom, które mogą stanowić ważne poszlaki i zeskanowie kart ich kategorii, by w późniejszych rozmowach z podejrzanymi czy świadkami poruszać ich kwestie.
Na czym polega zatem trudność? Czy nie możemy zeskanować wszystkich dostępnych kart, zgodnie z oldschoolową metodą znaną z przygodówek poin’n’click (nie mam pomysłu, to klikam wszystkimi obiektami na wszystkim)? Możemy, ale nie ma to sensu. Każda zeskanowana karta to upływ 5 minut w grze. Z kolei przejazd między lokacjami “kosztuje” 20 minut czasu. Na doprowadzenie śledztwa do końca mamy najczęściej tylko kilkanaście godzin, więc musimy rozważnie podejmować wszelkie decyzje.
Zbrodnie na przestrzeni tysiąclecia
Co istotne, każda z części Milenium stanowi odrębną całość, ale łączy je z sobą miejsce akcji - Paryż - oraz główni bohaterowie, będący kolejnymi potomkami szanowanej rodziny Lavelów. I tak w roku 1400 jesteśmy Abelardem, rycerzem, którego nawiedzają prorocze sny i który wykorzystuje swoje wizje do rozwiązywania zagadek. W roku 1900 wcielamy się w Victora, reportera, z którego dociekliwości i bystrego umysłu korzysta nie tylko redaktor naczelny poczytnego dziennika, ale i komisarz policji. Z kolei w cyberpunkowej rzeczywistości roku 2400, jako Kalia Lavel, była agentka elitarnej jednostki BelCor, staramy się pomagać tym ludziom, którym w bezdusznych czasach rządzonych przez korporacje nikt inny pomagać nie chce.
Sprawy są doskonale wpasowane w historyczne realia. W średniowieczu przeplatają się wątki inkwizycji z polityką, w czasach la belle époque, kiedy to Francja jest centrum światłej Europy, dowiadujemy się o grzeszkach przedsiębiorców, nierównościach klasowych, a nawet mamy okazję złapać złodzieja chlorku radu z laboratorium Marii Skłodowskiej-Curie. W mrocznym świecie przyszłości sięgamy zaś do korporacyjnych brudów, ulicznych gangów i nielegalnych wszczepów.
W dodatku “Kroniki Czasu” czeka nas jeszcze jeden świetny scenariusz, w którym skacząc przez czas należy uratować Paryż przed katastrofą. Stanowi on epickie ukoronowanie całej serii, ponieważ wyjątkowo odnosi się do postaci i wydarzeń, które poznaliśmy w poprzednich częściach.
Choć bazowa mechanika każdej z odsłon serii się nie zmienia, to jednak poszczególne pudełka wprowadzają pewne nowości, dzięki którym rozgrywka jest ciekawsza. W “1400” są to karty wizji, które odkrywa się na początku scenariusza i które symbolizują prorocze sny Abelarda - pozwalają one w finale lepiej powiązać pewne fakty. Mamy też psa Percivala, który może podążyć za tropem właściciela danego obiektu czy zareagować na daną osobę dając nam jakąś sugestię.
W “1900” urozmaiceniem są karty zagadek, które w danym momencie należy rozwiązać, by popchnąć fabułę do przodu, a w “2400” Kalia korzysta z pomocy cybernetycznego Kruka (który udziela informacji o osobach czy przedmiotach), wszczepów (które pozwalają jej wykonać dodatkowe akcje w danej sytuacji) oraz cyberprzestrzeni – wirtualnej lokacji, w której można porozmawiać z avatarami.
Uwaga na samców alfa
“Kroniki Zbrodni” mają wiele zalet i w moim osobistym rankingu najlepszych gier kooperacyjnych plasują w ścisłej czołówce. Bez wątpienia cała seria Milenium zachwyca jakością wykonania. Karty lokacji i postaci są przepięknie ilustrowane. Sama nie potrafię powiedzieć, czy bardziej urzeka obraz futurystycznego, mrocznego Paryża, czy jego uliczek skąpanych w słońcu na przełomie XIX i XX wieku. W połączeniu z fabułą oraz delikatnym udźwiękowieniem w aplikacji uważam, że nie trzeba specjalnie wysilać tu wyobraźni, by przenieść się w określone czasy.
Historii opowiadanej w grze również nie potrafię niczego zarzucić. Nie są to może sprawy, w których trzeba notować szczegóły, ale “Seria Milenium” zdecydowanie wymaga od graczy dobrej uwagi. Nie tylko w kontekście czytania ze zrozumieniem, ale też i spostrzegawczości. Choć z racji ogrywania dużej liczby gier kryminalnych i przygodowych uważam, że ciężko mnie zagiąć, to w jednym scenariuszu sromotnie poległam z powodu niezauważenia kluczowego dla śledztwa obiektu na miejscu zbrodni.
Ot, uznałam, że skrzynia jest po prostu elementem dekoracji pokoju i w ogóle jej nie zeskanowałam. A ponieważ skrywała ona pewną tajemnicę, o której w inny sposób nie dało się dowiedzieć, moja konkluzja w raporcie śledczym okazała się błędna. Poziom trudności jest zatem “akuratny” - wystarczający, by rozruszać szare komórki, ale też ich nadmiernie nie przeciążać żmudnym śledztwem.
A jednak Kroniki Zbrodni to pozycja, od której można się odbić. Dlaczego? Po pierwsze, nie istnieje tu odgórny podział na role – gramy jednym “ciałem”, używamy jednego telefonu i podejmujemy wspólne decyzje. Musimy sami tak rozdysponować funkcje między graczy, by każdy miał co robić. Typowy samiec alfa, czyli osoba, która chce czytać na głos wszystkie dialogi, skanować karty i decydować za innych sprawi, że dla pozostałych rozgrywka będzie udręką.
Po drugie, odbiór tej gry zależy od towarzystwa. Kroniki Zbrodni to oparta w dużej mierze tylko na dwóch czynnościach - czytaniu i snuciu hipotez. Choć treści jest mniej niż w przeciętnym opowiadaniu, to widziałam już graczy, dla których taka forma rozrywki okazuje się niewystarczająca. Pamiętajcie, że za wyjątkiem kilku scenariuszy z części “1900” nie ma tu jako takich łamigłówek, szyfrów czy zadań.
Po trzecie zaś, jest to gra tylko na parę wieczorów. Po przejściu danego scenariusza nie ma sensu już do niego wracać, tak samo jak nie miałoby sensu powtórne czytanie tego samego kryminału.
Kroniki Zbrodni: Seria Milenium – czy warto kupić?
Grając solo lub z odpowiednim towarzystwem Kroniki Zbrodni: Seria Milenium potrafią autentycznie wciągnąć. Nawet jeżeli mówimy tu o sprawach bardziej przyziemnych, lokalnych zbrodniach, które są bliższe obyczajowym dramatom niż aferom szpiegowskim o randze całego kraju, to zgrabnie prowadzona fabuła cieszy, wspólne dyskusje nad stołem są angażujące, a składanie raportu końcowego daje dużą satysfakcję.
Uwielbiam tę serię także za jej lekkość. Za to, że mogę do danej sprawy zasiąść z kimś, kto w ogóle nie gra w planszówki i nie muszę mu tłumaczyć zasad, bo apka jest intuicyjna i prowadzi za rękę. Za to, że pojedyncza rozgrywka to 60-90 minut, czyli mniej niż film, więc łatwiej wygospodarować na nią czas. I wreszcie za to, że mogę poczuć się jak prawdziwy śledczy bez skupiania się na żmudnej, papierkowej robocie. Czysta frajda.
Żadna z części Kronik Zbrodni nie dominuje nad pozostałymi, więc jeżeli macie ograniczone fundusze i nie chcecie kupować całego zestawu, albo chcecie sprawdzić, czy ten rodzaj rozgrywki Wam będzie odpowiadać, to radzę po prostu wybrać tę kronikę, której historyczne realia najbardziej Was kręcą. Ja z czystym sumieniem polecam jednak „full pakiet”, łącznie z dodatkiem “Kroniki Czasu”, który sensownie i satysfakcjonująco zamyka tę tysiącletnią przygodę. Zagrajcie, bo warto!
Ocena zestawu gier Kroniki Zbrodni: Seria Milenium
- klimatyczne wykonanie
- każda z części stanowi odrębną historię, ale rozgrywa się w tym samym miejscu na przestrzeni czasu
- proste zasady, ale wymagające uwagi, dedukcji i spostrzegawczości
- tryb VR - jedyna planszówka mająca takie rozwiązanie
- można grać solo lub w większym gronie
- niska regrywalność - gra "na raz"
- mała liczba scenariuszy (4 na jedną część)
- właściwa akcja rozgrywa się na smartfonie - grając w większym gronie trzeba dbać o to, by każdy widział/słyszał, co się na nim dzieje
Ocena końcowa
- Wykonanie:
- Złożoność:
- Losowość (im mniej tym lepiej):
- Regrywalność:
- Interakcja z innymi graczami:
- Przyjemność z rozgrywki:
Zestaw gier planszowych Kroniki Zbrodni: Seria Milenium na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Lucky Duck Games Polska
Komentarze
4