Dokładnie w tej sposób powinno odświeżać się największe klasyki elektronicznej rozgrywki. Wind Waker HD to ponadczasowa perła.
Jeśli z tematem gier wideo jesteście za pan brat, nie ma opcji, by seria Legend of Zelda była wam nieznana. Każdy gracz – użytkownik sprzętu Nintendo lub nie – musiał przecież słyszeć o Ocarina of Time. Ta wydana w 1998 roku na Nintendo 64 produkcja nie tylko wyznaczyła wówczas nowe standardy dla gatunku przygodowych gier akcji, ale i skosiła konkurencję zdobywając niebotyczne oceny wśród recenzentów i graczy. Zresztą, po dziś dzień stanowi ona najwyżej oceniany tytuł w historii. Średnia 99 % machająca do nas z Metacritica musi przecież równać się z dożywotnim „szacunem na dzielni" elektronicznej rozrywki.
Gdyby ktoś jednak tej jakże wybitnej serii gier nie kojarzył ani trochę, krótkie wprowadzenie – przywdziany w zieleń główny bohater produkcji to nie Zelda, a Link. W każdej części jest on (zazwyczaj) tak naprawdę inną osobą, w (zazwyczaj) innym świecie, walczący ze złem i (zazwyczaj) ratujący pannę z tytułowej legendy – księżniczkę królestwa Hyrule, Zeldę. Cała reszta to już nieśmiertelna, ponadczasowa i często innowacyjna rozgrywka, opierająca się na połączeniu elementów zręcznościowki i gry logicznej.
Klasyk przez duże „K”
Przykładem tej gameplay’owej nieśmiertelności jest w tym przypadku nie tylko odświeżona graficznie wersja Ocariny, wydana na Nintendo 3DS w 2011 roku, ale i również dedykowany Wii U powrót kolejnej z legend „zeldowej” serii, a więc opisywany Wind Waker HD. I trzeba tu z lotu zaznaczyć, iż ten oryginalnie stworzony dla konsoli GameCube klasyk z roku 2002 jakością swojego powrotu zaskakuje po całości, zdrowo udowadniając, iż nie każdy remake zasługuje na miano odgrzewanego kotleta. Bo jeśli Wind Waker HD to kotlet, to taki pyszniutki i soczysty, z młodymi ziemniaczkami, którym to zajadaliście się w dzieciństwie podczas niedzielnych odwiedzin u babci. Cholibka, na samą myśl zgłodniałem.
Wspomniana soczystość Wind Wakera w wersji HD oczywiście nie opiera się wyłącznie na wymianie tekstur, podbiciu rozdzielczości do 1080p, dodaniu cieni generowanych w czasie rzeczywistym, ładniejszego nieba, ogólnym ożywieniu palety barw czy przypudrowaniu gry za sprawą efektu bloom. Przyznać jednak musicie, że to i tak całkiem godna uznania lista. Wielki szacun należy się twórcom również za wrzucenie na warsztat samej rozgrywki, dodając do niej garstkę zmian i atrakcji na miarę najnowszej generacji konsol. Bo ponadczasowa i uniwersalna historia o wyprawie na ratunek porwanej siostrze i wypełnieniu swojego przeznaczenia jako bohater to raczej nie coś, przy czym trzeba było tu grzebać – nawet z 12 latami na karku.
W dużym skrócie, Wind Waker HD to jednak w dalszym ciągu grube godziny skakania, koszenia trawy mieczem, żeglowania po otwartym archipelagu wysp, zdobywania coraz to bardziej wymyślnych sprzętów pomocnych w eksploracji i rozwiązywaniu przestrzennych łamigłówek. No i oczywiście rozmów. Długich bądź krótkich, lecz zawsze istotnych – każdy kto choć raz niechcący „przeklikał” ważne zdanie w którejś z Zeld i nie miał przez to pojęcia gdzie iść i co robić dalej, wie o czym teraz mówię. Wersja HD nie robi się przy tej okazji ani o jotę łatwiejsza. Na szczęście osoby pamiętające rozwleczone do granic możliwości zadanie z oryginału, bazujące na opływaniu całego świata w poszukiwaniu fragmentów pewnego przedmiotu, mogą odetchnąć tutaj z ulgą. Wind Waker HD znacznie je skraca, a to dopiero początek zmian i nowości w rozgrywce.
Idzie nowe
Na liście nowości znajdziemy tu jeszcze Hero Mode, a więc pojawiający się po jednokrotnym ukończeniu zabawy tryb o zwiększonej wytrzymałości i sile przeciwników (oraz ich odmiennym rozmieszczeniu!), specjalny żagiel przyspieszający żeglugę po bezkresie oceanu czy ciekawy zestaw rozwiązań zaprzęgających padlet Wii U do rozgrywki. Wśród tych ostatnich wymienić można choćby stały dostęp do podglądu mapy świata, podziemi i listy przedmiotów oraz niesamowicie pomocny przy celowaniu wbudowany żyroskop. Wersja HD zwiększa także startową pojemność naszego mieszka na kasę, a lokalny przedstawiciel aparatu fotograficznego – Pictobox – w odświeżonej wersji pozwala na strzelanie sobie fotek z „rąsi”. Co jednak spodobało mi się tu najbardziej, to wyrzucane na brzeg przez fale butelki, zawierające wiadomości stworzone przez innych graczy Wind Wakera. Nie ważne, czy w ich środku znajdowałem wiadomość tekstową, rysunek stworzony na ekranie padletu czy zdjęcie z Pictoboksa, podejrzany trochę z Soulsowej serii From Software patent na komunikację pomiędzy graczami bardzo przypadł mi tu do gustu.
Koniec końców, Wind Waker HD to świetny dowód na to, iż osoby odpowiedzialne za kultową już dzisiaj serię The Legend of Zelda w nowym środowisku Wii U czują się niczym Link, dziarsko prujący fale na pokładzie swojego Króla Czerwonych Lwów. Wiele elementów obroniło się tu co prawda bez ich pomocy, jednak ilość pracy włożonej w odgrzanie tego dwunastoletniego kawałka mięcha i tak zadziwia. W konfrontacji z Wind Wakerem całe zastępy Kolekcji HD z innych platform płoną ze wstydu (a przynajmniej powinny), a najnowsza konsola Dużego N może być dumna z posiadania w swojej załodze takiego diamentu. Komu mało żeglugi po ostatnim Asasynie, niech śmiało zaciąga się na pokład Wind Wakera!
Moja ocena: | |
Grafika: | dobry |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | dobry |
Ogólna ocena: | |
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 175 zł | |
Komentarze
12