Mafia: Edycja Ostateczna - marzyłeś o niej od 20 lat, chociaż nawet o tym nie wiedziałeś
Nadeszła pora na remake Mafia: Edycja Ostateczna. Po odnowionych, ale kontrowersyjnych wersjach Mafii II i III, konserwatorzy legendarnej serii mogli się zrehabilitować. Czy wykorzystali tę szansę? Oj tak. I to z nawiązką! Więcej w naszej recenzji Mafii: Edycji Ostatecznej.
- spektakularna grafika,; - imponujące, zbudowane od zera Lost Heaven,; - szczegółowe modele postaci,; - udoskonalony scenariusz,; - świetne udźwiękowienie,; - świeżutki i przejrzysty interfejs,; - klimat, klimat i jeszcze raz klimat!
Minusy- wierność względem oryginału czasem mogłaby być trochę mniejsza,; - mechanika walki w zwarciu czasem zawodzi…; - podobnie jak parę innych kwestii związanych z ruchem postaci,; - struktura poziomów niekiedy za bardzo przypomina o dwudziestoletniej inspiracji twórców,; - błędy i techniczne niedociągnięcia.
Mafia: Edycja Ostateczna, czyli drugie życie Thomasa Angelo
W roku 2020 nie doczekaliśmy się jeszcze zapowiedzi GTA 6, która najpewniej nie ujrzy światła dziennego prędzej, niż na PlayStation 5 czy Xbox Series X, a już na pewno nie znajdzie się jej na listach najbardziej oczekiwanych gier II połowy tego roku. Tym niemniej wielu fanów gangsterskich klimatów rozpaliła inna wiadomość – o odnowionej wersji całej trylogii Mafia (pod zbiorczym tytułem Mafia Trilogy).
Nie była to zresztą jedynie mglista obietnica, ale całkiem realny projekt, który miesiąc po miesiącu ukazywał swoje kolejne oblicze. Niestety, Mafia III i Mafia II, które poszły na pierwszy ogień mocno rozczarowały. Przygody Lincolna Claya nie zaoferowały wiele nowego, a do „dwójki” przylgnęła prędko ksywa „glitch edition”.
Jednak najsmakowitszy kąsek, wbrew chronologii, pozostawiono nam na koniec. Chodzi o kultowego protoplastę serii. I jest to nie lada gratka nie tylko dlatego, że oryginał był absolutną rewelacją, ale też dlatego, że Edycja Ostateczna miała być remake’iem z krwi i kości. Hangar 13 (odpowiedzialny za średnio udaną część trzecią) podjął się nie tyle gruntownej renowacji hitu z 2002 roku, ale po prostu zbudowania go na nowo.
Twórcy Mafia: Edycja Ostateczna - studio Hangar 13, zamiast bawić się w maksymalizowanie swobody gracza, wiernie podąża ścieżką wytyczoną przez oryginał.
Czy udało im się przeskoczyć tę poprzeczkę, tak absurdalnie wysoko powieszoną przez Illusion Softworks blisko dwie dekady temu? Czy tę relikwię świata gier, jaką jest Mafia, zbezczeszczono czy też podniesiono do rangi nowoczesnego dzieła sztuki? Po prawdzie ani to, ani to, ale z pewnością jest to pozycja warta uwagi. W każdym razie ja już po kilkunastu minutach gry zrozumiałem, że nie można jej opisać ledwie paroma słowami. Oto więc pełnowymiarowa recenzja gry Mafia: Edycja Ostateczna!
Świeci się jak gangsterowi karoseria
„Showing off” – ten angielski zwrot frazeologiczny chyba najlepiej oddaje to, czym jest intro nowej Mafii. Tak, tak, Hangar 13 już od wejścia popisuje się swoją grafiką, latając kamerą nad miastem Lost Heaven. Drapacze chmur skrzą się w słońcu, ocean mieni się kolorami, kościelne wieże kładą cienie na soczyście zielonych trawnikach, a karoserie fur świecą się jak… No, wiadomo jak co.
Trudno nie dopatrzyć się w tym rehabilitacji za Mafię III, której dostało się od fanów i recenzentów za mierną grafikę. Tym razem Hangar 13 „dowieźli”. I to jak! Trudno oderwać wzrok od tego wspaniałego miasta, które aż wyłazi z ekranu. Zdaje się tak realistyczne i piękne, że trudno uwierzyć w jego wirtualny charakter. Momentami naprawdę można odnieść wrażenie, że zdjęcia z Edycji Ostatecznej to w rzeczywistości pocztówki z realnego Nowego Jorku czy Chicago.
Nie chodzi jedynie o to, że neony świecą jak należy, a kałuże przyciągają wzrok realistycznymi refleksami… Oczywiście, to też u mnie zapunktowało, ale remake Mafii urzekł mnie przede wszystkim klimatem. Bowiem całe to graficzne szaleństwo skomponowano tu w naprawdę piękną całość. Burza na farmie za miastem, światła Chinatown o zachodzie słońca, słoneczny dzień na zatłoczonej ulicy… No, no, rzadko któremu filmowi o amerykańskim międzywojniu udaje się osiągnąć taką atmosferę, a co dopiero grze.
A do tego dochodzą jeszcze modele postaci. Jedne są gorsze, drugie lepsze, ale wiele z nich dorównuje tym z Mafii III (a to był zdecydowanie atutowy as tej przeciętnej w innych aspektach produkcji). Krótko mówiąc, ten niesamowity otwarty świat udał się twórcom Edycji Ostatecznej.
Ale właśnie – czy na pewno otwarty? Ta kwestia pozostała równie kontrowersyjna jak dwadzieścia lat temu, bo Hangar 13, zamiast bawić się w maksymalizowanie swobody gracza, raczej wiernie podąża ścieżką wytyczoną przez oryginał.
Najbardziej lubimy te historie, które już znamy
Mafia: Edycja Ostateczna już od początku jasno daje do zrozumienia, że nie ma zamiaru iść w szranki z gangsterskimi arcydziełami Rockstara. Zamiast piaskownicy pełnej atrakcji dostajemy więc scenografię dla liniowej opowieści. Czy to źle? Zależy, jakie kto miał oczekiwania. Osobiście trochę miałem nadzieję, że twórcy remake’u pobawią się konwencją i wykorzystają oryginalny pomysł jako kanwę, na której wymalują swój własny, ogromny świat pełen zadań pobocznych i opcjonalnych aktywności. No tak, ale to były moje marzenia i moja koncepcja – oni mieli inną, może nawet słuszniejszą.
Dostałem więc piaskownicę, oczywiście, ale taką, która jest tylko tłem dla podzielonej na rozdziały kampanii. Jeszcze raz jednak muszę podkreślić, że nie jest to w żadnym razie wada. Historia jest ukazana w iście hollywoodzki sposób (podobnie jak w oryginale, choć dużo lepiej) i wciąga bez reszty – dokładanie tak jak przed dwudziestu laty.
Owszem, pomajstrowano gdzieniegdzie przy ustawieniu kamery, ale zachowano przy tym wierność względem pierwotnej wersji. Zresztą zmiany nie dotyczą tylko tego. Wszystkie są kosmetyczne, ale zauważalne. Trochę pogrzebano też przy scenariuszu, zadbano o nowy dubbing, uwypuklono co trzeba i podkręcono mimikę postaci. Wszystkie te zmiany wyszły temu tytułowi zdecydowanie na dobre i gdyby patrzeć tylko na przerywniki filmowe, można by pomyśleć, że to nie żaden remake, a nowiutki hicior. Niestety, już sama rozgrywka robi głęboką rysę na tej iluzji.
"Lepiej spluwą niż bejsbolem" i inne zasady mafijnej rodziny
Mechanikę walki, jazdy autem i całą masę innych kwestii technicznych zdecydowanie poprawiono – to trzeba powiedzieć jasno. Tym niemniej akurat w tym obszarze doszukałem się największej liczby mniejszych czy większych mankamentów.
Przede wszystkim animacje niekiedy kuleją i skutecznie wybijają z imersji. Najbardziej zmierził mnie popisowy trik mojego bohatera, czyli rzucanie koktajlem mołotowa przez ramię. Przez ramię? Pod ramieniem? Diabli wiedzą jak, ale potrafi on cisnąć butelką benzyny za siebie, nawet nie odwracając twarzy w kierunku celu. Mogłoby to wyglądać niesamowicie stylowo i zawadiacko, tyle tylko że… nie wygląda.
Podobnie jak walka w zwarciu, która przyprawiała mnie o białą gorączkę. „Finiszery” (nowinka względem pierwszej Mafii) wyglądają naprawdę nieźle, ale cała reszta to powtarzalna do bólu młócka, która przypomina o dwudziestoletnich korzeniach produkcji.
O tych leciwych już korzeniach przypominają też misje, które aż się proszą, żeby dodać im gdzieniegdzie akcji, jakąś małą wstawkę filmową, cokolwiek. Tymczasem wiele z nich to po prostu taka sama jak przed laty wojna z całą hordą wrogich mafiozów. Niby nie ma w tym nic złego, ale gdzieniegdzie brakło mi jakiegoś dynamicznego przejścia. Skoro bawimy się w hollywoodzką konwencję, to, jak na mój gust, jeszcze więcej powinno tu być właśnie filmowych sztuczek, aniżeli czystej strzelaniny.
Chociaż ta ostatnia też prezentuje się dużo lepiej niż przed dwudziestu laty. Dodano na przykład system osłon i mocno podrasowano samą mechanikę faszerowania wrogów ołowiem. Znowuż w innych aspektach rozgrywki przerobiono interfejs na bardziej przystępny (dorzucono choćby stylizowane na bębenek rewolweru koło wyboru broni) i trochę pokombinowano ze wspinaczką na różnego rodzaju przeszkody. Co najważniejsze jednak wszystkie te nowinki działają jak należy.
Zresztą same misje też trochę pozmieniano. Tu dodano jakieś przeszukanie terenu w celu znalezienia śladów zbrodni, tam urozmaicono lokacje, ale, jak dla mnie, to wciąż trochę za mało. Zwłaszcza, że gdzieniegdzie w tę trącającą myszką formułę wdzierały się błędy (albo i celowe, ale dość kontrowersyjne zabiegi), które, jak dla mnie, dodatkowo ją psuły.
Mam tu na myśli na przykład radiowóz, który ni z tego, ni z owego wjechał w moje auto, gdy zaparkowałem przy chodniku i słuchałem związanego z fabułą dialogu. Innym znowuż razem policja ścigała mnie, ale tylko do momentu aż zajechałem do znacznika misji, wtedy odpuściła.
No i właśnie, te wszystkie drobne niedociągnięcia, archaizmy i błędy rzucały bardzo nieprzyjemny cień na całkiem przyzwoicie wykonaną całość. Ale czy ten cień przesłonił błyszczące w oknach wieżowców słońce? Czas na ostateczne odpowiedzi a propos Edycji Ostatecznej!
Mafia: Edycja Ostateczna – czy warto kupić?
Mafia: Edycja Ostateczna to produkcja, która z pewnością znajdzie uznanie wśród sentymentalnych grzybów, do których sam się zresztą zaliczam. Głównie przez wzgląd na wierność oryginałowi. Przerobiono go w taki sposób, by można było bez krzywienia się na kanciaste bryły raz jeszcze cieszyć się wciągającą opowieścią. Zresztą, „bez krzywienia się” to mało powiedziane. Grafiką można się przecież zachwycić, a wszystko, co odpowiada za fabułę i klimat też zostało nieźle podrasowane.
A co z graczami, którzy nigdy wcześniej nie brali udziału w przygodach Thomasa Angelo? Dla nich Mafia: Edycja Ostateczna będzie świetnym sposobem na zapoznanie się z grową klasyką początku tego tysiąclecia. Tym niemniej wciąż będą świadomi tego, że to remake, bo Hangar 13 zdecydował się na zachowanie wielu elementów bardzo charakterystycznych dla produkcji sprzed dwudziestu lat.
W zasadzie jest tylko jedna grupa graczy, której można Mafię: Edycję Ostateczną zdecydowanie odradzić. Chodzi o te osoby, które oczekiwały drugiego GTA. Nie, odnowiona Mafia w żadnym razie nie została przerobiona na piaskownicę w stylu produkcji Rockstara. Zachowano klasyczną liniową strukturę i trudno to uznać za wadę. No, chyba, że mieliśmy inne oczekiwania…
Natomiast cała reszta graczy przy Edycji Ostatecznej powinna się bawić przednio. Niestety, ze względu na kulejącą gdzieniegdzie mechanikę rozgrywki i niedociągnięcia techniczne nie jest to przysłowiowa „propozycja nie do odrzucenia”… Chociaż, wierzcie mi, niewiele zabrakło.
Ocena Mafia: Edycja Ostateczna
- spektakularna grafika
- imponujące, zbudowane od zera Lost Heaven
- szczegółowe modele postaci
- udoskonalony scenariusz
- świetne udźwiękowienie
- świeżutki i przejrzysty interfejs
- klimat, klimat i jeszcze raz klimat!
- wierność względem oryginału czasem mogłaby być trochę mniejsza
- mechanika walki w zwarciu czasem zawdodzi...
- podobnie jak parę innych kwestii związanych z ruchem postaci
- struktura poziomów niekiedy za bardzo przypomina o dwudziestoletniej inspiracji twórców
- błędy i techniczne niedociągnięcia
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry plus
Ocena ogólna:
Grę Mafia: Edycja Ostateczna (PS4) na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy gry - firmy Cenega S.A.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Jaki komputer do Mafia: Edycja Ostateczna? Poznaliśmy wymagania sprzętowe
- Mafia: Edycja Ostateczna pokazana na fabularnym zwiastunie
- Czemu seria Mafia mogła zdeklasować konkurencję... ale tego nie zrobiła - Mafia Trilogy goni za straconą szansą
Komentarze
11