Eksperci do spraw bezpieczeństwa wołają na alarm: w roku 2010 doczekamy się wielu groźnych ataków na smartfony. Na celowniku cyberprzestępców znajdą się nie tylko iPhone czy telefony z systemem Google Android. Te mają być tylko w głównym kręgu zainteresowań.
Grzegorz Kubera: Obawy są słuszne. Smartphone'y stają się coraz popularniejsze - producenci kuszą niższymi cenami i większym wyborem. Coraz częściej pojawiają się także artykuły na temat smartphone'ów, które często zachęcają do zakupu. Nic dziwnego: podoba nam się funkcjonalność tych urządzeń. Są małe, pracują długo na baterii i oferują mnóstwo możliwości.
Wraz ze wzrostem popularności rośnie zainteresowanie ze strony cyberprzestępców. Oni dobrze wiedzą, że użytkownicy smartphone'ów na ogół nie przejmują się wirusami i mogą stanowić łatwą ofiarę. Dlatego pracują nad złośliwym oprogramowaniem, które będzie kraść cenne dane i dostarczać je swemu twórcy. Myślę że w połowie 2010 r. dowiemy się o jakimś poważnym zagrożeniu - czymś na miarę robaka Conficker w 2009.
Wojciech Kiełt: Niestety, trzeba pogodzić się z faktem, że w końcu będziemy zmuszeni, podobnie jak w komputerach PC, instalować na naszych coraz nowocześniejszych smartphone'ach oprogramowanie zabezpieczające przed włamaniami, wirusami, czy spamem. Tym bardziej, że wirus lub złośliwe oprogramowanie w telefonie może spowodować realne straty finansowe, które zobaczymy na rachunku opłat.
Nikt z nas nie chciałby być podsłuchiwany lub podglądany przez jakiegoś trojana, czy dostawać co 10 minut maila ze spamem. Coraz więcej funkcji oferowanych w nowoczesnych smartphone'ach wychodzi przecież poza usługi operatora i wykorzystuje sieć W-iFi, czyli internet.
Oczywiście trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie dać się zwariować. Jeśli producenci oprogramowania "wywęszą" w tym dobry biznes - a wywęszą go na pewno! - to szybko przedstawią nam listę realnych zagrożeń, nagłośnią niektóre incydenty wirusowe i wmówią, że koniecznie musimy zapłacić kilka złotych, aby czuć się bezpieczniej.
Na pierwszy rzut okiem wydaje się, że najbardziej narażeni są posiadacze smartphone'ów z otwartymi platformami. Użytkownicy Androida w usłudze Google Market mają łatwy, szybki dostęp do świetnych, darmowych aplikacji i gier, lecz komunikaty pojawiające się podczas instalowania softu (ta aplikacja ma dostęp do następujących elementów telefonu ...) uświadamiają im, czym może grozić użytkowanie "złego" softu. Z drugiej strony, pobieranie aplikacji z zaufanego źródła oraz system komentarzy użytkowników sprawiają, że łatwiej w takim systemie "wyłowić" i wyeliminować cyberprzestępców.
Przewidywanie, która z platform może stać się najmniej bezpieczną, będzie już czystą spekulacją. Czy otwartość Androida, darmowy soft z Market i pomysłowość Google pomoże mu zachować bezpieczeństwo? Czy ogromna popularność iPhone OS nie ściągnie na niego cyberprzestępców? A może w kolejnym konflikcie Unia Europejska zabroni Microsofotwi w jego najnowszym Windows Mobile integrować bezpłatnego antywirusa? Naprawdę trudno przewidzieć, co może się wydarzyć.