Krótko i na temat – na czym polega sekret telewizorów QLED z podświetleniem miniLED
Rok 2021 jest wyjątkowy dla branży telewizorów – połączenie technologii QLED z podświetleniem miniLED w praktyce zdeklasowało klasyczne OLED TV, jednocześnie będąc wolne od jego wad. Zobaczmy, jak to działa!
Na początku były kropki kwantowe…
Technologia QLED jest rozwijana już blisko dekadę (pierwsze telewizory z kwantowymi kropkami od SONY trafiły do sprzedaży w 2013 roku) i można ją uznać za technologię dojrzałą. Zasada jej działania jest w gruncie rzeczy prosta – aby zapewnić powłoce filtrującej kolory możliwie jak najbardziej idealną biel, podświetlenie matrycy utworzone jest z diód świecących na niebiesko (mogą one dzięki temu świecić jaśniej), a następnie właśnie powłoka kropek kwantowych rozbija to światło na trzy idealne składowe światła białego.
Wbrew pozorom powłoka kropek kwantowych nie jest tą, która bezpośrednio generuje widziane przez nas kolory.
Robi to właśnie dzięki specyfice działania owych kropek, które w zależności od swojego rozmiaru zmieniają długość fali padającego na nie światła, co owocuje zmianą jego barwy. Światło niebieskie przepuszczane jest bez filtrowania, a pozostałe składowe są generowane właśnie przez kwantowe kropki.
Większość telewizorów QLED posiada tylko kropki czerwone i zielone.
Rezultat jest taki, że mamy znacznie większe nasycenie owych barw składowych oraz dostępną znacznie wyższą jasność samego podświetlenia. To z kolei przekłada się na szersze pokrycie gamutów dostępnych dla matrycy kolorów oraz większą dynamikę scen HDR.
Głębia kolorów oferowana przez panele QLED może być naprawdę odczuwalna, nawet bez porównywania 1:1.
Potem pojawiło się podświetlenie miniLED…
Ekspansja telewizorów z matrycą organiczną (OLED), w których każdy subpiksel jest niezależnym punktem świecącym (choć w tańszych modelach zdarza się, że producent stosuje tylko białe, większe diody i przed nimi filtr koloru, aby uzyskać finalną barwę) sprawiła, że klasyczne telewizory LCD, w tym QLED, zaczęto postrzegać jako gorsze.
Tak wygląda rozwój podświetlenia LCD – diody miniLED w praktyce mogą być nierozróżnialne z OLED.
Wynika to głównie z kwestii kontrastu, który w OLED jest nieskończony, podczas gdy najlepsze LCD z tradycyjnym podświetleniem LED nie są w stanie uzyskać dobrej czerni wszędzie tam, gdzie jest potrzebna. MiniLED temu właśnie zaradziło, poprzez podzielenie podświetlenia na tak dużą ilość stref, że (gdy siedzimy na kanapie) nie jesteśmy w stanie dostrzec ich linii podziału. Obecnie dostępne już w sprzedaży modele w optymalnym rozmiarze 65” posiadają takich niezależnych diód miniLED blisko 10 tysięcy!
Zastosowanie miniLED pozwala uzyskać praktycznie nieskończony kontrast – zupełnie jak w OLED, tylko że bez ryzyka wypalenia pikseli, a jednocześnie przy znacznie wyższej jasności!
To jednak nie wszystko, co nowe panele mają do zaoferowania, dzięki wprowadzeniu podświetlenia miniLED. Tegoroczne modele pozwalają sterować jasnością podświetlenia w 12-bitowym zakresie, co daje 4x większe zagęszczenie gradientu i przez to więcej detali w ciemnych scenach (co jest w szczególności nieosiągalne dla większości OLED, ze względu na ich wysoki poziom minimalnej luminancji).
Teraz również na LCD możemy zobaczyć jednocześnie na scenie całkowicie ciemne i maksymalnie rozjaśnione obszary.
A z ich połączenia powstał on - panel QLED z podświetleniem miniLED
To, pozornie pozbawione wad, połączenie okazuje się być nie tylko nie droższe, ale wręcz tańsze od swoich odpowiedników z organicznymi diodami, co pokazał testowany przez nas Samsung Neo QLED QN91A. Co bardzo ciekawe i specyficzne dopiero dla tej technologii, ilość stref podświetlenia nie jest ściśle powiązana z modelem/segmentem TV, a jedynie jego rozmiarem. Choć oczywiście droższe telewizory oferują większą funkcjonalność.
Samsung Neo QLED QN95A – prawdopodobnie najlepszy TV 4K z miniLED
Nie ma jednak róży bez kolców
Oczywiście to, że subiektywnie zwykle nie widać różnic w kwestii kontrastu względem OLED, nie oznacza, że ich nie ma. W bardzo specyficznych scenach, jak niebo nocą usłane gwiazdami, panele miniLED nie radzą sobie najlepiej. W zależności od wybranych ustawień albo takie drobne elementy będą mało podświetlone, albo będą posiadać zauważalną z bliskiej odległości poświatę wokół siebie (wielkości pojedynczej strefy, lub nawet dwóch, jeśli znajdują się na ich pograniczu). Ostatecznie jednak nie wydaje się to być wysoką ceną, zważywszy na przewagę maksymalnej jasności, którą oferują względem OLED.
Dzięki połączeniu QLED z miniLED efekty HDR jeszcze nigdy nie były tak wyraziste.
Jeśli szukasz nowego telewizora, to zdecydowanie zainteresuj się QLED z miniLED
Nowe telewizory z miniLED, zwłaszcza te z dodatkową warstwą kropek kwantowych, można podsumować jako małą rewolucję na rynku oraz naturalny krok w stronę microLED, które na ten moment są jeszcze za drogie w produkcji. Z pewnością stanowią obecnie jedną z najciekawszy propozycji dla osób szukających nowego telewizora.
Komentarze
45Grafika w artykule za to bezbłędna, bo tylko baran łyknąłby ten marketingowy bełkot Samsunga.
Gdyby te wspomniane 10000 diod tworzyło 10000 niezależnych strefy a nie kilkaset (bo artykuł taktycznie ten niewygodny fakt przemilcza - dla 65 cali jest ich tylko ok. 700) to można by mówić, że zaczyna to być jakaś realna konkurencja dla OLED. Niestety ciężko tu mówić nawet o czymś nowym bo strefowe podświetlenie z kilkuset (rzędu 500-600) strefami to miały już wysokie modele Q9 z 2018 roku, w 2019 i 2020 Samsung zaczął zmniejszać po cichu ilość tych stref (nawet do ok. 300 - Ci sami recenzenci Benchmarka pisali wtedy, że to przecież wystarczy) a tu nagle w tym roku wrócił do nieco większej ilości niż ta która już wcześniej była i sprzedaje się to jako coś zupełnie nowego i przełomowego. Czyli klasyczne dla Samsunga na zmianę psucie produktu, naprawianie i sprzedawanie "naprawionych" produktów jako coś nowego/lepszego.
Czyli czas czekamy na microLED.
Zaletą tych QLEDów nad OLEDami jest oczywiście dużo wyższa jasność i brak wypalania (które może w OLEDach nie jest częste ale nie jest też tak że go nie ma). O ile brak DV można zrozumieć (Samsung promuje własny standard HDR10+ który jakoś powoli ale jednak się rozpowszechnia) o tyle tylko jeden port HDMI 2.1 w 2021 i brak licencji DTS jest nadal niepojęty.
Bo tej informacji producenci nie podają, tylko piszą ogólnie że ma DVB-T2, ale z jakim kodowaniem to już nie podadzą.
W zestawieniu z OLED-em, Qled według mnie przegrywa. A OLED-y wcale nie muszą być drogie, co niejednokrotnie udowadniał Philips ze swoimi modelami.
Nie mniej jestem ciekaw jak rozwinie się technologia MiniLED, może ona będzie jakąś ciekawą świeżością na rynku TV.