Samarytanin – w dawnych czasach ten film byłby hitem VHS, a teraz? Recenzja
Wydawać by się mogło, że Sylvester Stallone czasy świetności ma już za sobą. A jednak aktor z sukcesem przypomniał o sobie w Creed II i w serii Niezniszczalni. Czy uda mu się to ponownie dzięki roli superbohatera z sąsiedztwa w filmie Samarytanin? O tym w naszej recenzji.
Samarytanin - emerytowany superbohater
Kino superbohaterskie jest aktualnie na topie. Świadczy o tym choćby popularność Marvel Cinematic Universe. Być może dlatego Amazon postanowił zatrudnić Sylvestra Stallone do roli nieco zapomnianego przez czas superbohatera. I tak oto powstał Samarytanin. Jak wiadomo jednak poziom kina superbohaterskiego bywa różny – jakby nie patrzeć to po prostu zwykłe kino rozrywkowe. Niestety i w tym gatunku można trafić zarówno na prawdziwe perełki takie jak Batman, jak i na dużo mniej udane produkcje, pokroju Mecenas She-Hulk, która ani ciekawą fabułą, ani dynamiczną akcją nie grzeszy.
Należałoby więc zadać pytanie, do którego z wyżej wymienionych tytułów bliżej jest Samarytaninowi? Czy kultowy niegdyś aktor kina akcji poradził sobie w klasycznym filmie superbohaterskim? I czy produkcja Amazon Prime ma szanse dorównać najlepszym filmom tego gatunku? Odpowiedź na te wszystkie pytania znajdziecie w naszej recenzji.
Bohater z sąsiedztwa
Granite City to miasto, w którym ludzie borykają się z ogromną biedą i przestępczością. Niegdyś mieszkało tu dwóch obdarzonych potężnymi mocami braci, którzy w wyniku pewnych traumatycznych wydarzeń stanęli po dwóch stronach barykady. Pierwszy z nich - Samarytanin postanowił poświęcić swoje życie walce złem i bezprawiem, drugi – Nemesis, stał się największym superprzestępcą pragnącym przede wszystkim zgładzić swojego brata.
Musiało dojść więc do finalnej konfrontacji, w której ponoć obaj zginęli. Tak przynajmniej głosi legenda. Innego zdania jest jednak młody chłopiec imieniem Sam. Wierzy on, że pewnego dnia Samarytanin powróci i ocali miasto od upadku.
Wiara wiarą, za coś trzeba jednak żyć. Chłopak chce pomóc swojej opiekunce prawnej w opłaceniu czynszu, przez co niestety wpada w złe towarzystwo. Aby zarobić pieniądze zacznie współpracować z niejakim Cyrusem, będącym wielbicielem Nemesisa, i jego szajką. Jak łatwo się domyślić to przestępcy, którzy zajmują się napadaniem na sklepy i innymi szemranymi interesami.
Po jednej ze wspólnych akcji chłopak wchodzi w konflikt z jednym z młodszych członków ekipy Cyrusa, co mogłoby się dla niego skończyć tragicznie. Mogłoby, ale tu do akcji wkracza jego sąsiad i ratuje go z kłopotów, rozprawiając się z opryszkami. Oczywiście okazuje się, że to właśnie Samarytanin, który od starcia z bratem przeszedł na nieformalną emeryturę i zajął się naprawianiem zużytych sprzętów wyrzucanych do śmieci. Samarytanin ani myśli jednak ratować miasto. Mimo wszystko w momencie, kiedy Cyrus i jego szajka porywają chłopaka, wkracza do akcji w stylu klasycznego kina akcji.
Kino obyczajowe
Samarytanin nie jest typowym kinem superbohaterskim, bardzo daleko mu do MCU i tym podobnych produkcji. To raczej kino obyczajowe z elementami akcji typowej jak na Sylvestra Stallone. Główna osią fabuły nie jest bowiem motyw walki o podupadłe miasto, a relacja między bohaterami.
Mamy tu chłopca, któremu przede wszystkim brakuje ojca i który w każdym usilnie widzi Samarytanina. Mamy też superbohatera, który zmęczony jest ratowaniem świata postanawia po prostu odpocząć. Obie te postacie łączy silna więź, która przypomina nam relacje ojciec - syn. Samarytanin miałby bowiem totalnie gdzieś co się dzieje z miastem, gdyby Cyrus nie porwał chłopaka.
Również i sam Cyrus jest postacią dość ciekawą. Nie jest to bowiem klasyczny czarny charakter. OK, jego szajka kradnie, dokonuje wymuszeń itp., ale robi to w jakimś, jak wierzy, wyższym celu. Widząc jak postępują z mieszkańcami władze miasta, wyzyskując ich oraz niszcząc ich nadzieje na lepsze jutro, postanawia doprowadzić do totalnej anarchii i, koniec końców, do rządów najbiedniejszych. Jego postępowanie przypomina nieco Jokera z filmu Nolana. Niestety Pilou’owi Asbaekowi daleko do kunsztu aktorskiego Heatha Ledgera.
Twórcy Samarytanina zawarli w filmie dość ważne przesłanie - Samarytaninem i Nemesis może być bowiem każdy, to kwestia wyboru. Nie ważne czy nosisz strój, czy posiadasz supermoce, najważniejsze jest to jakich dokonujesz wyborów. I to określa Cię jako człowieka. Niby nic nowego, ale zwrot akcji, w którym sobie to uświadamiamy sprawia, że wymowa tego obrazu jest aktualna i potrzebna. Czyni to Samarytanina produkcją bardziej obyczajową, którą można obejrzeć z całą rodziną, niż klasycznym kinem superbohaterskim.
Samarytanin - czy warto obejrzeć?
Jeśli oczekujecie od Samarytanina jakiegoś ambitnego scenariusza czy niesamowitych scen akcji to raczej się rozczarujecie. Całość ogląda się trochę jak Bohatera Ostatniej Akcji z Arnoldem Schwarzeneggerem albo Leśnego Wojownika z Chuckiem Norrisem. Samarytanin nie jest filmem naszpikowanym efektami specjalnymi czy widowiskowymi walkami. Na dzisiejsze czasy to kino raczej robiące miłe wrażenie.
Dobrze, że tytuł ten nie trafił do kina, bo tam, jako film klasy B, miałby raczej marne szanse odnieść jakikolwiek sukces. A tak, w usłudze streamingowej, to kawałek całkiem udanej rozrywki, zwłaszcza dla miłośników filmów złotej ery VHS. W sam raz do obejrzenia z synem w jesienny wieczór, w ramach męskiego seansu.
Ocena filmu Samarytanin (Amazon Prime):
- Sylvester Stallone w roli zmęczonego życiem superbohatera
- dobre kino obyczajowe z elementami akcji
- przesłanie, że bohaterem może być każdy
- solidne kino klasy B, dla miłośników ery VHS
- jeśli rozpatrywać film w kategoriach kina superbohaterskiego to wypada słabo
- dość przewidywalny
- słabe efekty specjalne
Komentarze
10No może gdyby film byłby poprawny politycznie, poruszał problemy mniejszości. Naszpikowany byłby problemami ekologicznymi.
Tylko wtedy porównywanie go do w/w 12 gniewnych ludzi to jak porównywanie salcesonu do kawioru...
Taki mamy klimat jak powiedziała pewna pani nielot.... (kura, nie orzeł, nie odleci)
Film jest po prostu filmem akcji i nie wymagajmy od niego fabuły na oskara !
Film jest sprawnie zrobiony, ciekawy i widowiskowy - jest tam to co starych filmach akcji - A Stallone daje radę i ogląda się to całkiem niezle.
Niektóre sceny przypominają sceny z filmów z Arnoldem ale to raczej na plus niż minus...
Pamiętać należy też że Stallone to nie młodzieniaszek lecz człowiek w podeszłym wieku...
Dla mnie ocena filmu to 4/5 - Ocena dosyć wysoka ale kto interesuje się kinem i filmami ten wie jaka bryndza jest ostatnio w kinach i jakie gnioty tam serwują...
ps. Co do sondy to zanzaczyłem mój ulubiony film Tango i Cash i aż dziwię się że nie zrobiono części drugie zwłaszcza że K.Russel i S.Stallone zyją i chętnie by w tym zagrali...
To nawet mógłby być hit bo można by napisać scenariusz gdzie ta para policjantów jest na emeryturze ...
Nigdy nie byłem fanem Rockiego.