
Niedrogi, funkcjonalny i polski zamiennik Thermomiksa? Testujemy iCoook 3.0 - thermorobota z ambicjami z oferty Media Expert, który w cenie 2800 zł jest poważnym graczem wśród “wszystkomających” robotów kuchennych.
We współczesnym świecie, gdzie technologia coraz śmielej wkracza do naszych kuchni, wybór idealnego urządzenia wielofunkcyjnego może być nie lada wyzwaniem, prawda? Dla tych, którzy rozglądają się za nowym thermorobotem, przygotowałem niedawno porównanie Thermomiksa i iCoooka 3.0, na które zapraszam. Podobnie, jak zapraszam na teścik wspomnianego iCoooka 3.0, czyli polskiego thermorobota stworzonego przez firmę MPM i dostępnego na sklepowych półkach w sklepie Media Expert.
Co potrafi iCoook 3.0?
Thermorobot iCoook 3.0 to polska alternatywa dla Thermomiksa, czyli thermorobota dla wybranych, thermorobota, którego używanie jest wyznacznikiem statusu, który zmienia świadomość swoich użytkowników. Za stworzeniem iCoooka 3.0 stoi firma MPM, czyli dość znany producent sprzętu AGD z segmentu raczej budżetowego, który od zawsze cechuje atrakcyjna relacja ceny do jakości. Polski thermorobot oferuje z grubsza podobną funkcjonalność, co Thermomix, odróżniając się od swojego droższego konkurencja designem i ceną - tak na pierwszy rzut oka. Polski iCoook 3.0 potrafi blendować, miksować, ubijać, trzeć, kroić, rozdrabniać, kruszyć, podgrzewać, gotować, dusić i smażyć. Potrafi też wyrabiać ciasto, co jest bardzo miłym dodatkiem. To jednak nie wszystko, co warto o iCoook 3.0 wiedzieć!
Testowany robot został wyceniony na niecałe 2800 zł w sklepie Media Expert. Jego moc to 1800 W, a pojemność misy - aż 4,5 litra. Niestety pojemność użytkowa to 3 litry, co jest i tak bardzo dobrym wynikiem, lepszym znacznie od 2,2-litrowej misy w Thermomiksie TM6. Na uwagę zasługuje również filozofia obsługi iCoooka 3.0 - urządzeniem sterujemy za pomocą 10-calowego ekranu dotykowego, bardzo sprytnie i estetycznie wkomponowanego w sprzęt.
Dodam, skoro poruszyliśmy wątek estetyki, że robot może się podobać - połączenie czerni i stali wygląda miło dla oka. Jakość wykonania też się broni - plastiki są niezłej jakości, akcesoria, które znajdziemy w pudełku, są solidnie wykonane i można je myć w zmywarce, a sama konstrukcja stabilnie stoi na blacie, dzięki gumowym nóżkom z przyssawkami.
Wracając na moment do funkcji iCoooka 3.0, wymieńmy sobie:
- 14 programów automatycznych,
- aplikacja mobilna z książką kucharską,
- łączność Wi-Fi,
- możliwość tworzenia własnych programów,
- możliwość ręcznego sterowania urządzeniem,
- precyzyjna waga ważąca z dokładnością do 1 grama, w zakresie od 0 do 5 kilogramów,
- regulacja temperatury od 37 do 130 stopni Celsjusza, co 5 stopni,
- do 5000 obr./min.
Co znajdziemy w pudełku?
W pudełku znajdziemy mnóstwo akcesoriów, o których wspomnę za moment. Najpierw jednak kilka słów o pierwszych wrażeniach, które psuje… zapach. Po wyciągnięciu robota z pudełka, mój nos zaatakowała dziwna woń dochodząca z misy. Metaliczna i bardzo nieprzyjemna. Zapach był osobliwą mieszaniną oleju spożywczego i metalu, czymś, co mogłoby powstać po zmieszaniu esencji zapachowych aluminiowego profilu i oleju rzepakowego. Nie wiem, czy nowe urządzenie pachnie podobnie - do mnie dotarł egzemplarz testowy - ale było to nieprzyjemne doświadczenie. Wróćmy do zawartości pudełka!
Poza robotem i misą z rączkami z tworzywa, które się nie nagrzewają, w pudle znajdziemy instrukcję obsługi oraz książeczkę z przepisami - ładnie wydaną, ale nie jakoś wybitnie obszerną. Zawartość zestawu ogarnięto w wydaniu “na bogato”, więc znajdziemy tu jeszcze:
- naczynie do gotowania na parze,
- koszyczek do gotowania w misie,
- mieszadło do ubijania,
- mieszadło do mieszania,
- tarczę do rozdrabniania,
- przezroczystą pokrywę z popychaczem,
- łopatkę,
- nasadkę do krojenia w kostkę.
Zawartość zestawu robi wrażenie, podobnie jak i wykonanie akcesoriów. Plastiki są dobrej jakości, a to, co ma kontakt z żywnością i odpowiada za mieszanie, krojenie, ubijanie etc. wykonane jest ze stali nierdzewnej. Szkoda tylko i to ogromnie szkoda, że producent postawił na obudowę ze świecącego, mieniącego się w świetle czarnego plastiku. Tak, mamy tu jakąś wariację “fortepianowej czerni”, która nie dość, że palcuje się jak oszalała, to jeszcze, z pełnym zaangażowaniem, pokrywa się kurzem.
Kilka słów o wygodzie użytkowania
Zacznijmy od tego, co od razu rzuca się w oczy, czyli ekranu. Panel ma 10 cali, bardzo ładne kolory i jasność, a do tego jest super responsywny. Korzysta się z niego, jak z klasycznego tabletu, działa sprawnie i szybko, a interfejs urządzenia został zmyślnie skrojony pod obsługę dotykiem. Za to należą się wielkie brawa!
Konfiguracja urządzenia jest iście banalna, akceptujemy, co trzeba, łączymy się z domowym Wi-Fi i to z grubsza tyle. Na głównym ekranie widzimy 4 kategorie:
- przepisy - tu znajdziemy zapisane w urządzeniu przepisy,
- automatyczne programy - tu znajdziemy predefiniowane programy do różnych czynności, choćby do gotowania na parze,
- ustawienia własne - tu możemy samodzielnie ustawić czas, prędkość etc.,
- aktualizacja - panel aktualizujący urządzenie i książkę kucharską.
Poprzez panel dotykowy mamy dostęp też do ulubionych przepisów, historii gotowania czy ustawień.
Sama obsługa, czy też w zasadzie gotowanie, bo do gotowania sprowadza się obcowanie z tym urządzeniem, jest banalnie łatwa i super przyjemne - w takiej kolejności. Robot informuje nas o każdym kolejnym kroku, w którym potrzebuje naszej uwagi, tlumaczy co mamy zrobić, co zdjąć, co założyć i takie tam. Całość gotowania przebiega bardzo, ale to bardzo podobnie do multicookerów, których na rynku trochę znajdziemy, z tą różnicą, że typowy multicooker nie posieka za nas składników, ani nie ubije bitej śmietany. Rzecz jasna do tego się wyższość iCoooka 3.0 nie sprowadza, ale to zalety, które łatwo sobie wyobrazić.
Aplikacja MPM My Perfect Moment
MPM przygotował aplikację mobilną, która została napisana… nie mam pojęcia w jakim celu. Nie dodamy sobie w niej swojego urządzenia - można dorzucić tu tylko frytownicę beztłuszczową. Aplikacja służy w zasadzie do przeglądania przepisów. Jest ładna, zmyślnie rozplanowana, pozwala na zapoznanie się z konkretnymi pomysłami na konkretne posiłki oraz na przygotowanie sobie listy zakupów. Tyle.
Gotujemy, czyli próba ognia
Wiemy, co iCoook 3.0 potrafi, wiemy, co znajduje się w zestawie, to czas na gotowanie. Na pierwszy ogień wziąłem sobie racuchy z twarogu, ale o wrażeniach za moment. Gotowego przepisu możemy poszukać sobie ręcznie, spontanicznie (czego nie polecam), możemy alfabetycznie, ale możemy też wesprzeć się filtrowaniem. Filtry pozwolą na poszukanie przepisu na dania świąteczne, obiadowe mięsne i wegetariańskie, mączne, desery - opcji filtracji jest sporo i są one dobrze przemyślane.
Po wyborze konkretnego przepisu, urządzenie wyświetli nam potrzebne składniki, akcesoria, których użyjemy przy gotowaniu, a także opisze nam ładnie poszczególne kroki. Działa to wszystko podobnie, jak w testowanym kiedyś przeze mnie Tefal Cook4Me Touch Pro, z tą różnicą, że ten multicooker tylko gotuje, a iCoook 3.0 miesza, kroi i co ino.
Na pierwszy ogień wrzuciłem sobie racuchy z twarogu. Proste i przyjemne. Na start urządzenie powiedziało mi, jakich składników potrzebuję, a po przygotowaniu wszystkiego, wzięliśmy się razem do roboty. Robot mówił mi, co mam po kolei robić, przez jakieś 30 sekund… Później kazał mi wyciągnąć ciasto, zagnieść racuchy i smażyć na patelni… Serio, rola robota sprowadziła się do zmieszania i rozdrobnienia sera oraz reszty składników. I cały proces potrwał właśnie jakieś 30 sekund. Finalnie zaś, ciasto było tak źle połączone, że masowałem je jeszcze dobrych kilka minut na blacie, zanim zabrałem się do smażenia racuchów. Największym minusem tej przygody było jednak sprzątanie. To, co sam zrobiłbym ręcznie w kilka chwil, czyli połączenie w misce sera, jajek, mąki i całej reszty, tu zrobiłem w wielkiej misie, którą później musiałem dokładnie umyć, bo masa bardzo polubiła się z wszelkimi zakamarkami i wrębkami w misie.
Coby nie przedłużać - wnioski z gotowania
Thermorobot iCoook 3.0, jak każde inne tego typu urządzenie, wybitnie nadaje się do przygotowywania potraw jednogarnkowych. Świetnie radzi sobie z zupami, sosami, napojami i pastami. Pastę z twarogu, którą ogarnąłem w ręcznych ustawieniach, zrobił świetnie. Zupę, toskańską bodajże, też, no i z hummusem iCoook 3.0 dał sobie radę. Brokuły na parze też mi ugotował “mniamniuśne”. Wszystko jednak, co wykorzystuje to urządzenie, jako rozdrabniacz, mieszacz czy ubijacz, czyli wszystko, co później i tak osobno musimy usmażyć czy upiec, pokazuje słabości thermorobotów. To wielkie urządzenia, które obiecują gruszki na wierzbie, ale dla każdego, kto ogarnia podstawy gotowania, ich zakup jest najczęściej zwyczajną fanaberią. Wiele potrafią, są bardzo kompetentne, ale nie zastąpią tradycyjnych przyborów kuchennych (użyjmy takiego ogólnego nazewnictwa) w kuchni kogoś, kto lubi zróżnicowane posiłki.
Dodajmy jeszcze na koniec sekcji z gotowaniem, że świetnym zabiegiem producenta jest wyposażenie robota w dwie pokryty: klasyczną czarną z okienkiem oraz przezroczystą z popychaczem, która sprawdza się doskonale podczas rozdrabniania składników za pomocą tarczy. Chwalę sobie też naczynie do gotowania na parze oraz, tak w ogólnym ujęciu, dojrzałość tego robota. iCoook 3.0 to trzecia generacja thermorobota od MPM i choć nie miałem przyjemności bawić się poprzednimi modelami, tu dostrzegam dbałość o szczegóły, taką chęć przemyślenia wszystkich implementowanych rozwiązań. Cóż, jestem pod wrażeniem tego, jak przyjemnie pracuje się z iCoookiem 3.0 i tego, jak zaradne jest to urządzenie, ciągle uważając jednak, że postrzeganie thermorobotów jako kuchennego zbawienia dla osób zabieganych, jest wielkim błędem.
Warto, czy nie warto?
Thermorobot iCoook 3.0, który dumnie pręży się na sklepowych półkach w Media Expert, to pierwszy pełnoprawny thermotobot, jaki oficjalnie testowałem w benchmarku. Prywatnie bawiłem się i “przehype’owanym” Thermomiksem i uwielbianym przez Polaków Lidlomiksem. Jak wrażenia? Jak podsumować to urządzenie? Cóż, mimo oczywistych zalet iCoooka 3.0 uważam, że jest to sprzęt dla dość wąskiego grona odbiorców.
To gadżet dla użytkowników nielubiących bawić się w kuchni, którzy mogą potrafić gotować, ale zwyczajnie nie mają na to czasu lub traktują to jako rozrywkę na weekend, a nie zajęcie, które ma im na sztywno wskakiwać w terminarz rzeczy “to do” w tygodniu, wiecie, w dni robocze. To sprzęt, który odnajdzie się u rodziców małych dzieci, którzy lubują się w samodzielnym przygotowywaniu rozmaitych musów, przecierów czy potrawek. To wreszcie kuchenny pomocnik dla tych, którzy bawić lubią się aż nadto i znajdują czas na eksperymentowanie. To, co akurat oczywiste, świetne urządzenie dla wszystkich niepotrafiących gotować, którzy czasem chcą zjeść coś lepszego, coś, czego sami nie dadzą rady przygotować.
Przyznaję, rozwiązałem to podsumowanie nieco przewrotnie. To celowy zabieg, gdyż w gruncie rzeczy iCoook 3.0 to urządzenie dla wszystkich, które sprawdzi się w zasadzie w każdym domu. Nie jest to jednak sprzęt dla mnie, bo nie miałbym miejsca na trzymanie go na kuchennym blacie i nie chciałoby mi się go odpalać do przygotowania prostych, jednogarnkowych dań.
Nie chciałoby mi się też iCoooka 3.0 odpalać do przygotowania ciasta na naleśniki, które później i tak muszę wrzucić na patelnię lub do ogarnięcia farszu do kotletów czy innych pulpetów, które potem muszę ręcznie uformować lub ręcznie nadziać i uformować, i… Tu znowu zagram przewrotnie, bo uważam, że ani ja, ani ty, ani nawet on czy ona - thermorobota takiego, jak iCoook 3.0 nie potrzebuje. Największym problemem, największą wadą tego urządzenia jest to, że podobnie jak Lidlomiks u praktycznie wszystkich moich znajomych, którzy kiedyś go sobie kupili, ma olbrzymi potencjał do stania na blacie i obrastania kurzem.
Wnioski i oceny
Czas na podsumowanie podsumowania oraz nietypową rekomendację. Thermorobot iCoook 3.0 to świetne urządzenie. Nigdy bym go sobie nie kupił, a jakbym został przymuszony, to pewnie wybrałbym Lidlomiksa, bo jest to sprzęt powszechnie znany i lubiany. Jeśli jednak ktoś chce kupić sobie taniego Thermomiksa, to iCoook 3.0 będzie świetnym sprzętem, bo dużo potrafi i jest znacznie tańszy od swojego dalekiego kuzyna.
Napiszę więcej - jeśli ktoś chce kupić sobie najnowszego, oryginalnego, jedynego i niepowtarzalnego Thermomiksa - niech kupi iCoooka 3.0 - dużo zaoszczędzi, a robot w codziennym użytkowaniu sprawdzi się tak samo dobrze. Tak samo dobrze będzie też obrastał kurzem na kuchennym blacie.
Pora na wniosek. Nie rozumiem, po co komu iCoook 3.0, ale jeśli ktoś ma na niego chrapkę, to może kupować w ciemno, bo to świetne urządzenie.
Plusy
- bogaty zestaw sprzedażowy
- prawdziwa wielofunkcyjność
- wygoda obsługi
- duży, czytelny i użyteczny ekran dotykowy
- mnóstwo różnorodnych przepisów
- atrakcyjna cena
- gotowanie na parze!
- świetnie radzi sobie z zupami, pastami, daniami jednogarnkowymi
Minusy
- dziwny, metaliczny zapach po wyciągnięciu z pudełka
- spora przestrzeń zajmowana przez urządzenie
- wątpliwie użyteczna aplikacja na smartfony
- obudowa łatwo się palcuje i kurzy
- nie najlepsze wyrabianie ciasta w automatycznych trybach
Ocena iCoook 3.0
Produkt do przeprowadzenia testu został użyczony przez firmę Media Expert. Firma użyczająca nie miała wpływu na treść ani wglądu w niego przed publikacją. Jest to niezależna recenzja dziennikarska.
Komentarze
5