Jaki SUV da sobie radę w Bieszczadach? Na pewno, Toyota RAV4 Plug-in Hybrid GR SPORT!
Jest ładna, jest szybka, jest technologicznie zaawansowana i… Stać na nią może z 5 dziennikarzy technologicznych w kraju. Toyota RAV4 Plug-in Hybrid GR SPORT zawiozła nas w Bieszczady i zachwyciła swoimi możliwościami!
Ładna ta Toyota RAV4. Taka nowoczesna
Wiem, wiem - benchmark to nie portal motoryzacyjny, a technologiczny. Ale, pomyślałem sobie tak: “skoro nowa Toyota RAV4 zawiozła nas bezpiecznie w Bieszczady na Tech Winter Challenge i okazała się technologicznie bardziej zaawansowana niż ostatnie smartfony Nokii, to trzeba mi o niej coś napisać”. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.
Toyota RAV4 Plug-in Hybrid GR SPORT to samochód z napędem na 4 koła, hybryda będąca połączeniem 2,5-litrowego motoru benzynowego oraz silnika elektrycznego. Ma świetną trakcję, robiące wrażenie osiągi, lampy w technologii LED i czarną podsufitkę… Dobra, starczy - do rzeczy! Samochód jest napchany technologią aż miło i znajdziemy w nim wszystko, od asystenta martwego pola, po tylną kamerę, z której obraz możemy rzucić sobie na lusterko wsteczne. Do tego Android Auto i Apple CarPlay, cyfrowe zegary, wielki dotykowy ekran, ale i pokrętła do regulacji ustawień klimatyzacji - podkreślam to, bo pokręteł wszelakich jestem wielkim fanem.
Zaawansowana technologia w tym samochodzie robi wrażenie, podobnie jak jej sprawna implementacja, ale muszę potraktować ją skrótowo. Gdybym bowiem zdecydował się na dokładny opis tego i owego, to wyrzuciłbym z siebie pracę dyplomową, a tych w czasach młodości popełniłem już wystarczająco dużo. Bohaterem narracji technologicznej niech będzie zatem tandem uprzyjemniający manewrowanie, na który składają się: zestaw kamer 360 oraz duży i bardzo przyjemny dla oka ekran.
Działanie podglądu pozycji samochodu w 360 stopniach jest w nowej RAV-ce dopracowane wspaniale i nie tyle nawet uprzyjemnia manewrowanie, co w skrajnych sytuacjach wręcz je umożliwia. Przykład? Proszę bardzo! Po odebraniu samochodu i zapakowaniu go pod kurek, pojechaliśmy zgarnąć Kostka - to był ostatni przystanek na drodze ku Bieszczadom. Zajechaliśmy na miejsce, pod blok, a tam przywitały nas blokowiskowe klimaty: miejsca mało, samochodów dużo i ogólnie ciasnota taka, że manewrowanie rowerem stanowiłoby wyzwanie.
W te realia wjechaliśmy dużym SUV-em, zza którego kierownicy niby wszystko widać, ale jego gabaryty sprawiają, że manewrowanie “na oko” wydaje się średnim (co najwyżej!) pomysłem. I tu, cyk, myk, pyk, odpala się kamerki 360 i zaczyna grać w grę komputerową. Rzecz jasna człowiek zerka w lusterka, bo od tego są, ale prawda jest taka, że każdy ciasny manewr wykonuje opierając się na obrazie z kamer i sygnale z czujników. I wiecie co? To jest banalnie proste! Z tak zaimplementowaną technologią każdy staje się mistrzem precyzyjnego parkowania równoległego, parkowania tyłem, bokiem, na rzęsach, na wznak. Nie ma miejsc, w które nie da się dokładnie wjechać, korzystając z tej technologii i to chyba ona zrobiła na nas największe wrażenie. No co? Jesteśmy dziennikarzami technologicznymi, cieszymy się z małych rzeczy!
Fajna na Toyota RAV4. Taka ekologiczna
Przyznaję bez bicia, śladu węglowego jej nie mierzyłem, choć najpewniej w tej kategorii samochód wypadłby doskonale, bo spalanie w zapakowanym po dach SUV-ie, z trzema dobrze najedzonymi typami oscylujące wokół 6 litrów na 100 kilometrów musi zrobić wrażenie. Poza tym to hybryda, więc po mieście, podczas wyprawy po bułki czy tam inną suchą krakowską, kiedy toczymy się na silniku elektrycznym, spalanie jest w ogóle rzeczą pomijalną. W tym trybie przejechać możemy jakieś 75 km - realnie z naszym codziennie dźwiganym podczas Tech Winter Challenge ekwipunkiem pewnie mniej (strzelam, że 50 z hakiem), co i tak robi wrażenie.
Myślę sobie, że brak mi nieco kompetencji, by szczegółowo rozpisać się tu o zaletach hybrydy w wersji Plug-in, a i nie chciałbym wywoływać niepotrzebnych napięć między zwolennikami zielonej energii, a prawdziwymi wielkimi chłopami, którzy zamiast miodu żują pszczoły. Zresztą, sam jeżdżę Dieslem, co sprawia, że bliżej mi do kopciucha niż do gościa, który recyklinguje nawet olej zużyty do smażenia frytek. Zakończę tu zatem, nim na dobre rozpocznę, że nowa Toyota RAV4 jest pojazdem bardzo efektywnym i przyjemnym dla kieszeni w eksploatacji, a to, czy fakt ten wynika z jej hybrydowości, czy z mitycznej równowagi pojemności i mocy silnika względem wagi oraz układu jezdnego jest w mojej ocenie umiarkowanie istotne.
Jak to jeździ?
Oto jest pytanie, jak jeździ SUV za grubą kasę? Poprawnie. W wymagającym terenie radziła sobie wyśmienicie - nawet oblodzone i zaśnieżone górskie drogi nie były dla niej wyzwaniem. W jeździe autostradowej zaś, tak na oko i ucho, nie można się do niczego przyczepić dopóki trzymamy się takich mniej więcej 120 km/h. Powyżej tej prędkości słychać już, że wyciszenie wnętrza nie jest topowe, a gabaryt samochodu i jego SUV-owata pudełkowatość sprawiają, że trzeba podgłośnić radio, by pokonać hałas generowany oporem powietrza.
Czuć też w samochodzie mocne porywy wiatru, ale umówmy się - to wielka buda, więc należało tego oczekiwać. Szczęśliwie samochód trzyma się drogi jak oszalały i nie ma tu “efektu Iveco z pustą paką”, kiedy wiatr dmie w auto, jak w żagiel. Z perspektywy pasażera dodać można jeszcze, że to pojazd wygodny, w którym pokonywanie kilkuset kilometrowych tras jest naprawdę przyjemne, ale wnętrze nie jest jakoś wybitnie przepastne - wielki chłop mieści się tu bez problemu, ale załoga naprawdę wielkich chłopów już by tak komfortowo nie podróżowała.
Przyszłość motoryzacji, która nadeszła już dziś!
Przyznaję, czułem potrzebę, by rzucić w tekście tekstem zbliżonym do powyższego nagłówka i, no cóż, nie mogłem sobie tego odmówić. Starałem się, nawet sczytywałem to później i myślałem, że to może przegięcie, ale - nie jestem dziennikarzem motoryzacyjnym, więc mogę się trochę pozachwycać nad tym, co dla mnie pozostaje w sferze marzeń, prawda? No właśnie, puentując z wolna - ależ ja zazdroszczę kolegom i koleżankom z działu Moto!
Fakt, że można sobie przyjść do roboty, wypić kawę, a potem polecieć w jazdę testową samochodem takim, jak towarzysząca nam podczas tegorocznego Tech Winter Challenge Toyota RAV4 Plug-in Hybrid GR SPORT… Tak, to zdecydowanie lepsze niż fajniedziałki czy owocowe wtorki. Możliwość przejechania się samochodem, który dla większości z nas jest finansowo nieosiągalny, musi dawać tonę radochy! Z drugiej strony, człowiek ma tak, że szybko przyzwyczaja się do dobrego i sam jak testowałem np. taką Motorolę Razr 40 Ultra i po testach musiałem wrócić do swojego zwykłego smartfona, to odczuwałem delikatny, subtelny taki, wewnętrzny smuteczek.
Abstrahując jednak od wątków osobistych, nowa Toyota RAV4 to zdecydowanie samochód przyszłości, gdyż technologie, którymi została napakowana redefiniują w ogóle całościowe doświadczenie z prowadzenia samochodu. Jasne, że podobne rozwiązania są obecne w samochodach od lat i to często w znacznie, znacznie tańszych modelach, ale wrażenie robi dopasowanie tych technologicznych nowinek do klasycznego w pewnym sensie obcowania z pojazdem. Tu nie ma zbytecznego futuryzmu, ot wsiada się do auta, wrzuca bieg i jedzie, a wszystko wokół nas pomaga nam jedynie w skupieniu się na drodze i w manewrowaniu. Technologia zwiększa bezpieczeństwo i ułatwia życie, minimalizuje stres i pomaga skupić się na tym, co w prowadzeniu samochodu jest zwyczajnie przyjemne. I to jest po prostu super fajne.
Samochód do przeprowadzenia testu został użyczony przez firmę Toyota Central Europe. Firma użyczająca nie miała wpływu na treść ani wglądu w nią przed publikacją. Jest to niezależna recenzja dziennikarska.
Komentarze
4Mnie osobiście dobijają te ekrany wystawione na desce/nad deskę z przodu, wyglądają jak sztucznie doklejone i strasznie to brzydkie jest. Tłumaczył mi kiedyś Pan z salonu samochodowego, że to jest najnowszy trend w bezpieczeństwie, kierowca nie odrywa wzroku od drogi itp. No niby tak, jednak nadal dla mnie jest to brzydkie i psuje cała linię projektu deski rozdzielczej.