Gdy rządzi się tropikalną wyspą wszystko wydaje się piękne i kolorowe. Jednak u podstaw rajskiego państewka leży szereg rozmaitych działań. I to Ty, graczu, jako El Presidente zdecydujesz o handlu, rozrywkach i stosunkach międzynarodowych. Oczywiście wszystko z przymrużeniem oka.
- duża dawka humoru,; - przyjemna i przystępna mechanika,; - tropikalny klimat, z muzyką na czele,; - prosta mechanika, jednak z ogromem opcji,; - interesująca, nowa opcja piratów,; - przyjemna dla oka, czytelna grafika,; - to wciąż to samo, dobre Tropico.
Minusy- momentami fatalne automatyczne budowanie dróg,; - logika polityki międzynarodowej jest mocno naciągana,; - po pewnym czasie wkrada się schematyczność,; - brak prawdziwie nowatorskich elementów.
Gry strategiczne od zawsze przyciągały mnie możliwością budowania własnego mocarstwa, by później oglądać jak potężny twór działa, niczym dobrze naoliwiona maszyna. Jeszcze za czasów pierwszych części Age of Empires kreowałem idealnie wyważoną ekonomię z maksymalnym dostępnym wojskiem, by bez problemów w końcowej fazie rozgrywki podbijać obce nacje.
Nie inaczej jest z serią Tropico, która zasłużenie zajmuje wysokie miejsca w rankingu gier strategicznych. Zarządzanie wyspą, czy bardziej bananową republiką, poznałem już przy pierwszej części i co pewien czas do niej wracam, tak jak i teraz, z okazji premiery jej szóstej już odsłony.
Na kolejnych archipelagach Tropico 6 trzeba dobrze zacząć – stworzyć podstawy ekonomii, handlu i przemysłu, by później liczyć napływające na konto dolary, zaspokajać rozmaite potrzeby mieszkańców i upewniać się, że najbliższe wybory przebiegną po naszej myśli.
Wyspa spokojna, wyspa wesoła
Choć Tropico 6 tworzy tym razem całkiem nowe studio, to jest to wciąż ta sama gra, z garstką nowych pomysłów. Co najważniejsze – pozostawiono znany z serii lekki, prześmiewczy klimat. Mamy tu więc muzykę w kubańskich rytmach, w stylu Buena Vista Social Club, a także zabawne ciekawostki o władcach i dyktatorach, umieszczone na ekranach ładowania.
Jest więc kolorowo, zabawnie i z przymrużeniem oka – no bo który dyktator nie cieszy się na myśl o wynajęciu piratów, żeby ukradli Statuę Wolności i przetransportowali na naszą prywatną wyspę?
Równocześnie muszę wspomnieć, że bardzo luźne podejście do tematu wiąże się z pewnymi uproszczeniami. No bo fakt, Stany Zjednoczone trochę się na nas obrażą, jeśli po podprowadzeniu symbolu Nowego Jorku, zabierzemy im także cały Biały Dom.
Ale co z tego, skoro za parę minut wyjdą z propozycją lukratywnego transportu ogromnej ilości bananów z naszej wyspy. Jeśli wypełnimy ten kontrakt, to odzyskamy utracone punkty poparcia, a dawne krzywdy pójdą w niepamięć.
Tego typu malutkich absurdów jest w Tropico 6 sporo. W skali lokalnej, tworzymy na przykład garnizony armii, kościoły czy biblioteki, by zaspokajać żądania rozmaitych partii, takich jak komuniści czy rewolucjoniści. Jeśli przykładowo mocno narazimy się kapitalistom, rozdając jedzenie za darmo, to wystarczy, że postawimy, zgodnie z ich prośbą, pole golfowe, by wkupić się na nowo w ich łaski. Jest to prosta mechanika, na której „logikę” trzeba przymknąć oko.
Sukces tkwi w szczegółach
Budowanie potęgi w Tropico 6 nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Zwłaszcza, kiedy ma się wpływ na całą masę elementów zarządzania, a kolejne strony statystyk pokazują co jeszcze można poprawić. Dość powiedzieć, że na samym, złożonym z kilku rozdziałów samouczku, straciłem około dwóch godzin. Nawet na najłatwiejszym poziomie trudności trzeba od początku zadbać o produkcję i eksport, by później móc inwestować w kolejne budynki, badania i pirackie misje specjalne.
Oczywiście, można nie wgłębiać się w statystyki i zadowolenie mieszkańców. Kolejne misje fabularne stawiają jasne cele główne, oferując przy tym prawdziwy ogrom zadań opcjonalnych, dzięki którym bez większych problemów przedłużamy kadencję i zyskujemy poparcie. Wtedy można nawet maksymalnie przyspieszyć upływ czasu, liczyć dolary na szwajcarskim koncie i cieszyć się ze świetnie prosperującej wyspy.
Każdy ma jednak możliwość uruchomienia trybu swobodnej rozgrywki, wybrania jednego z dostępnych archipelagów i dogłębnej analizy każdego drobnego aspektu strategiczno-ekonomicznego. Wliczając w to chociażby zadowolenie z zaspokojonych potrzeb mieszkaniowych i religijnych podrzędnego robotnika, który na co dzień transportuje cukier z plantacji do destylarni rumu.
Szkoda tylko, że w dniu premiery nie ukazało się polskie tłumaczenie Tropico 6. Mam nadzieję, że tak jak w poprzednich częściach, wkrótce ukaże się łatka lokalizacyjna. Osobiście, choć angielski znam co najmniej dobrze, to do pełni zrozumienia mechaniki musiałem sprawdzić w słowniku o co chodzi z biurem „teamster” niezbędnym do działania przemysłu – okazało się, że to po prostu przewoźnicy, bez których handel i produkcja nie ma prawa bytu.
Tropico 6 – czy warto to kupić?
W najnowszej części Tropico przywrócono część porzuconych w „piątce” elementów. Mamy więc mowy przedwyborcze, czy modyfikację wyglądu El Presidente i jego pałacu. Nowością jest też fakt, że nie działamy w obrębie jednej wyspy, a całego połączonego archipelagu. Dodano także jaskinię piratów, którzy wysłani na tajne misje mogą przynieść nam wymierne korzyści.
Podczas gdy w poważnych grach strategicznych zdarza mi się stresować losami swojego mocarstwa, tak w Tropico 6 byłem przede wszystkim wyluzowany. Owszem, na co najmniej średnim poziomie trudności zdarzały mi się miesiące „pod kreską” i zamiast odkręcać na bieżąco swoje błędy, wczytywałem stan gry sprzed kilkunastu minut, by znów mieć pełne konto. Jednak ani przez chwilę się nie stresowałem – bo czy można przejmować się grą, w której szmuglujemy złoto w kokosach, pod nosem sojusznika, który ma alergię na te owoce?
Takich sytuacji w Tropico 6 jest znacznie więcej. Pozornie poważny zamach na El Presidente w nowo wybudowanym teatrze, jest przedstawiony tak, że można uśmiechnąć się pod nosem i dalej radośnie przewodzić ludowi Tropico.
I w ten sposób radośnie mija misja za misją, kontrakt handlowy za kontraktem, a czasem i kolejne tłumione powstania i bunty. Dzięki takim patentom wiem już, że spora liczba godzin spędzonych na Tropico 6, którą wyliczył mi Steam, będzie tylko rosła.
Polecam i wam spróbować swoich sił w zarządzaniu wyspą, a będziecie cieszyć się każdą kolejną złożoną obietnicą wyborczą bez pokrycia, przeszmuglowanymi towarami czy przekupstwem i likwidowaniem wszelkiej opozycji. Oto radosna polityka bez zahamowań!
Ocena końcowa Tropico 6:
- duża dawka humoru
- przyjemna i przystępna mechanika, z ogromem opcji
- tropikalny klimat, z muzyką na czele
- interesująca, nowa opcja piratów
- przyjemna dla oka, czytelna grafika
- to wciąż to samo, dobre Tropico
- momentami fatalne automatyczne budowanie dróg
- logika polityki międzynarodowej jest mocno naciągana
- po pewnym czasie wkrada się schematyczność
- brak prawdziwie nowatorskich elementów
- Grafika:
dostateczny plus - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry
Ocena ogólna:
Komentarze
6Dobranoc.