Zebraliśmy kluczowe trendy 2010 r. Piszemy o irytujących zabezpieczeniach DRM, serwisie OnLive, nowej zabawce Sony, dodatkach DLC, czy 3D w grach.
W czasie mojego ponad 20-letniego obcowania z grami wiele razy byłem świadkiem zapowiadania nowych, niesamowitych, rewelacyjnych (i bóg wie co jeszcze) rozwiązań, które miały przynieść całkowitą metamorfozę elektronicznej rozrywki. Część z nich, jak np. głośna konsola Phantom, nigdy nie ujrzały światła dziennego, inne nie miały wcale tak wielkiego wpływu na rozwój rynku gier.
Zdarzały się jednak i takie, które faktycznie odmieniły wizerunek gier, przyczyniając się do wzrostu ich popularności. Niewątpliwie jednym z takich rozwiązań okazały się akceleratory graficzne, które na nowo zdefiniowały pojęcie trójwymiarowości w grach. Chyba każdy zgodzi się, że był to jeden z kluczowych momentów w krótkiej historii elektronicznej rozrywki.
Wskazywać na to mogą niektóre z aktualnych trendów rządzących światową sceną elektronicznej zabawy. Trudno się jednak dziwić postępującym zmianom, skoro branżą gier rządzą największe koncerny, takie jak Activision Blizzard, Microsoft, Sony, Electronic Arts czy Ubisoft. To oni dyktują kierunki dalszego rozwoju, mając niestety na uwadze przede wszystkim własne kieszenie. Dlatego też coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których proponowane przez nich zmiany zamiast wywoływać aprobatę środowiska graczy, spotykają się z mniejszym lub większym sprzeciwem. Powodem są całkowicie różne podejścia do konkretnych spraw przez wydawców i graczy. Ci ostatni nie bez przyczyny upatrują w większości nowych rozwiązań kolejne próby drenażu ich portfeli.