W tym tekście postaramy się odpowiedzieć na pytanie, czy wybranie komputera gamingowego jako maszyny do prac graficznych, skomplikowanych obliczeń itp. to dobre rozwiązanie. Czyli czy komputer do gier sprawdzi się jako stacja robocza.
Nie od dziś wiadomo, że współczesny komputer osobisty to maszyna przeważnie o wielu talentach i jego zakres możliwości zależy głównie od ilości wyłożonej na niego gotówki. Nie jest to jednak reguła. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, czy pecet złożony z myślą o grach sprawdzi się również w roli stacji roboczej? Słowem gdzie kończy się gaming a zaczyna profesjonalny workflow?
Dwie strony pecetowej monety
W ubiegłej dekadzie segmentacja rynku PC była dość jasna, gdzie za dobry przykład posłuży oferta Intela. Po jednej stronie mieliśmy procesory czysto konsumenckie. Tutaj przez długi czas najlepszą możliwą opcją była jednostka typu quad-core z obsługą Hyper-Threading. Opozycję stanowiła tzw. platforma HEDT (high-end desktop). Obejmowała tańsze CPU klasy serwerowej nierzadko z możliwością OC, gdzie ilość rdzeni rosła dwu, trzy czy nawet czterokrotnie. Mimo wszystko płyty główne tego segmentu nadal zdobiono hasłem gaming w imię marketingowej idei.
Ostatnią platformą HEDT Intela był chipset X299 debiutujący w 2017 roku. Cieszył się zasadniczo dość długim wsparciem. W trakcie jego rozwoju w opozycyjnym i dużo tańszym segmencie konsumenckim otrzymaliśmy niekompatybilne ze sobą cztery generacje CPU (wyjątek stanowi 8. i 9. gen.) na dwa różne sockety z obsługą czterech różnych chipsetów. Ostatnią serią procesorów dla X299 były Core-X dziesiątej generacji (Cascade Lake-X). Następnie gigant z Santa Clara zostawił segment HEDT a próżnię po nim wypełnił konkurencyjny AMD procesorami Threadripper.
Czemu Intel przekreślił platformę HEDT? Dzięki konkurencji ze strony AMD procesorami Ryzen na platformie konsumenckiej przybywało rdzenii, pamięci podręcznej i MHz-ów. Niebiescy musieli podjąć rękawicę. Świetny przykład to seria Core i7, gdzie kolejno 7. gen. miał cztery rdzenie, 8. sześć, 9. osiem a 10. dziesięć. Ciekawe, bo przez lata Intel powtarzał jak mantrę, że na podstawkach konsumenckich z powodu technicznych ograniczeń cztery rdzenie to maks możliwości a do tego w ocenie korporacji przeciętny użytkownik nie potrzebował więcej do szczęścia. Narracja ta średnio broni się, choćby w przypadku sześciordzeniowego i7-990X z 2011 roku na podstawkę LGA1366.
Sporo rozwodziłem się o procesorach a przecież sprawy podobnie wyglądały u producentów kart graficznych, dzielących swoje produkty na te pozycjonowane do graczy i zupełnie oddzielny segment profesjonalistów. Na ten przykład Nvidia w swoim portfolio miała układy GeForce oraz Quadro. Niby z generację na generację obie rodziny dzieliły to samo krzemowe serduszko, acz zakres możliwości i przeznaczenie były zgoła inne. Ceny również. Natomiast w obozie AMD mamy gamingowe Radeony oraz Radeony Pro dla stacji roboczych.
Zacieranie granic
Po przydługim wstępie przejdźmy do konkretów. W potocznym znaczeniu stacja robocza to każdy desktop przeznaczony do pracy. Jak dla mnie zbyt pojemna ta definicja, bo możemy pod to podciągnąć zasadniczo każdy zmęczony życiem biurowy PC. W fachowym języku stacja robocza = wysokiej klasy PC o większej wydajności (szczególnie wielowątkowej) niż przeciętny komputer osobisty. Ma to sens. Uwaga, stacje robocze nie utożsamiamy z serwerami, służącymi do zgoła innych celów. Dawno temu gotowe stacje robocze dostarczały firmy 3Com czy Apollo Computer. Dziś tego typu rozwiązania mają logo marki Lenovo lub Dell.
ASUS Zenbook Pro - laptop dla mobilnych twórców treści
Gdzie znajdują zastosowanie stacje robocze? Wszędzie tam, gdzie potrzeba znaczących zasobów mocy obliczeniowej i nienagannej stabilności: montaż filmów, tworzenie animacji, modelowanie 3D, badania naukowe, skomplikowane symulacje czy obliczenia związane z AI. W sumie tematy te ogarnie także high-end'owy desktop złożony w własnym zakresie. Kwestią kluczową będzie jednak szybkość oraz wspomniana już stabilność. Niemniej ze względu na wysoką cenę stosunkowo niewielu twórców-freelancerów wykorzystuje profesjonalne stacje robocze z górnej półki. Choć po prawdzie topowe konsumenckie podzespoły do tanich także nie należą. 24-rdzeniowy Core i9-13900K + RTX 4090 to wszak wydatek grubo ponad 10 tysięcy złotych. Weźmy jednak pod uwagę, że prowadząc działalność gospodarczą na takie wydatki patrzymy nieco inaczej niż przeciętny konsument.
Stacja robocza o gamingowy PC – różnice i podobieństwa
Wybierając desktopa możemy wykonać na nim wiele profesjonalnych zdań, ale jednocześnie musimy się liczyć z pewnymi ograniczeniami technicznymi niebędącymi problemem w przypadku pełnoprawnej stacji roboczej. Ograniczenia te jesteśmy w stanie rozbić na trzy kategorie:
- Ilość rdzeni CPU – na rynku konsumenckim mamy już procesory 24-rdzeniowe. Standardem w gamingowym PC stały się jednostki 12 i 16-rdzeniowe, które jeszcze kilka lat temu spotykano tylko w stacjach roboczych. Dziś procesory do „zadań specjalnych” idą dalej, oferując 32, 64 i za chwilę 96-rdzeni.
- Ilość pamięci i tryb pracy – w współczesnym gamingowym PC max to 128GB RAM w trybie dual channel (dwukanałowy). Przy takiej ilości kontroler pamięci ma swoje ograniczenia w liczbie modułów i dopuszczalnej prędkości (profil XMP może działać niestabilnie). Stacje robocze nie mają tego problemu, gdzie płyta główna i procesor pozwalają na jeszcze większą ilość RAM w trybie quad channel (czterokanałowy).
- Ilość linii PCIe – czyli fizyczne linie w płycie głównej łączące kontroler w procesorze z poszczególnymi gniazdami PCIe. Przykład: topowy Ryzen 9 5950X obsługuje 24 linie PCIe. W uproszczeniu podłączając kartę graficzną (16x) i dwa dyski NVMe (dwa razy 4x) osiągamy maks przepustowości. Dodawanie kolejnych np. dysków dzieli dostępne linie, albo ceduje zadania na chipset – w obu przypadkach ogranicza to wydajność.
Zostaje jeszcze kwestia wyboru systemu. W przypadku bardzo rozbudowanych stacji roboczych na dysku ląduje Okienko Microsoftu z dopiskiem For Workstation. Sumując powyższe punkty widać, jak na dłoni potencjalny limit w rozbudowie i modernizacji gamingowego PC. Przykładowo dla stacji roboczej z jednostką Threadripper Pro ilość linii PCIe nie stanowi większego problemu. Trzeba mieć jednak na uwadze, że topowe procesory AMD lub konkurencyjne Xeon dziś przeważnie proponowane są w gotowych stacjach roboczych i nie są dostępne od ręki w popularnych sklepach branżowych.
Czy gamingowy PC to dobra stacja robocza?
Zwięzła odpowiedź brzmi: tak. Wszystko zależy od tego, co chcecie robić i jakich efektów spodziewacie się po danym sprzęcie. Masa aplikacji profesjonalnych nie skaluje się na dziesiątkach rdzeni; wtedy inwestycja w CPU w cenie małego samochodu nie ma najmniejszego sensu. Pośród popularnych narzędzi Adobe świetnym tego przykładem będzie Photoshop i Lightroom. Ba!, nawet Premiere Pro przeważnie większą ilość rdzeni zaciąga tylko do pracy przy określonych zadaniach lub gdy realizujemy naprawdę duży projekt.
Ciekawostką jest, że współczesne gry także nie trawią wielordzeniowych CPU. W internecie znajdziecie przykłady, gdzie dana gra działa bardzo słabo na powiedzmy 64-rdzeniowym potworku. Nowoczesne cztery rdzenie i osiem wątków nierzadko wystarczy w zupełności, choć ilość procesów w tle i wielozadaniowość faworyzuje konstrukcje sześciordzeniowe. Ogółem co gry uwielbiają to szybki zegar, obszerna pamięć podręczna i zyski w IPC z generacji na generację. Miejcie się jednak na baczności. Procesory X3D od AMD z technologią 3D V-Cache to świetne narzędzie gamingowe, ale w produktywności ich architektura nie daje nic lub nawet przeszkadza.
Tyle o procesorach a co z kartami graficznymi?
Słowem jeszcze nie wspomniałem o kartach graficznych, a przecież są one bardzo ważnym elementem składowym peceta gamingowego oraz stacji roboczej. Czasy gdy tani i niepozorny Quadro P1000 profesjonaliście dawał dużo więcej niż horrendalnie drogi GTX 1080 Ti należą do przeszłości. Procesory graficzne Quadro odznaczały się certyfikowanymi sterownikami zoptymalizowanymi pod kątem stabilności i wydajności w wyspecjalizowanych zastosowaniach profesjonalnych. Dziś certyfikowane sterowniki dostępne są także dla serii GeForce, plus producenci programów mocno optymalizują swoje narzędzia do współpracy z konsumenckimi układami graficznymi.
Do tego obecnie obie rodziny kart to tak naprawdę te same układy. Przykład: RTX A4000 to przepakowany RTX 3070. Różnica polega na podwojonej ilości VRAM (16 vs. 8GB) oraz obniżonych zegarach i bardziej restrykcyjnym power limicie. Profesjonalne aplikacje przeważnie nie potrzebują wysokiego zegara boost, co natomiast grom bardzo pasuje. Niemniej dzięki tym zabiegom Nvidia swoje profesjonalne RTX-y (nazwa niejako Quadro poszła na emeryturę) sprzedaje z dużo większą marżą, mimo że wiele zadań obie karty wykonają z zbliżoną sprawnością. Wyjątki są bardzo ograniczone i dotyczą wysoce wyspecjalizowanych aplikacji.
Zresztą nie trzeba dać nerki w zastaw, aby móc np. składać filmy lub uczyć się animacji w Blenderze. Nawet leciwe karty z rodziny Pascal, dzięki optymalizacji narzędzi, pozwalają na bardzo dużo. Już niepozorny GTX 1070 oferuje niemałą wygodę pracy i oszczędność czasu w programie Blender w porównaniu do droższych i młodszych procesorów, pokroju i7-11700K, który zresztą trudno nazwać powolnym.
Jak wybrać podzespoły, aby osiągnąć równowagę między gamingiem a pracą?
Dobre pytanie. Jest kilka złotych zasad. Pierwszą będzie podziękowanie popularnym producentom gotowych systemów dla graczy. Ich komputery mają LED-y i na papierze niby wszystko się zgadza, ale są to przeważnie zestawy składane w oparciu o Excela a nie właściwą ekspertyzę. Więcej tu marketingowego zaklinania rzeczywistości i żerowania na popularnych stereotypach. Słaba płyta główna, niedopasowane chłodzenie do procesora, budżetowy dysk SSD a także inne oszczędności – lista przewinień jest naprawdę długa.
Najważniejsze: określcie co chcecie robić na komputerze? Gdzie stawiacie największy nacisk? Kręcą Was tylko gry esportowe i praca z grafiką 2D a może bardziej profesjonalny montaż filmów i Cyberpunk na max detalach po godzinach – opcji jest bez liku. Jak już wspominałem niektóre programy potrzebują wiele rdzeni, szczególnie jeśli oszczędność czasu jest esencjonalna. Pewne narzędzia korzystają także z akceleracji GPU, inne w znikomym procencie lub w ogóle. Nim przystąpimy do montażu rozrywkowo-roboczego PC wypada zrobić wcześniej solidne rozeznanie.
O kartach graficznych i procesorach wystarczająco się rozpisałem. Poniżej kilka prostych zasad, którymi warto się kierować przy wyborze innych podzespołów, szczególnie jeśli ogranicza nas budżet:
- Nie bagatelizuj płyty głównej – warto się nad tym pochylić choćby w kwestii rozbudowy, dostępnych złącz, obecnych funkcjonalności. Mamy też produkty dedykowane pod twórców – seria ASUS ProArt to idealny przykład,
- Dostępna pamięć – do gamingu 16GB RAM wciąż wystarcza w 2023 roku. Dla większości profesjonalistów 32GB pamięci to absolutne minimum. W obu przypadkach nie trzeba też szaleć z prędkością modułów. Szukamy cenowego złotego punktu,
- Przestrzeń robocza – typowy PeCet gamingowy ma jeden dysk SSD na system oraz gry i to wystarczy. Programy profesjonalne to już inna bajka. Warto rozbić przestrzeń na osobny dysk systemowy, projekty, cache, magazyn danych. Wypada też, aby taki dysk miał własną pamięć DRAM.
Zwracajcie uwagę na detale. Powiedzmy, że chcecie pograć w nowości oraz spokojnie montować filmy plus bawić się w renderowanie animacji, nie dając wcześniej własnego mieszkania w zastaw – słowem średnia półka PC. Mamy przykładowy zestaw: Core i5-13600KF, RTX 4070 Ti, 16GB pamięci i pojedynczy NVMe 2TB. Spełnia on nasze wymagania, ale możemy zrobić to lepiej. Po pierwsze podwajamy ilość RAM. W kwestii taktowania nie przepłacamy, bo uber szybkie moduły nie dają nic w zamian. Przestrzeń dyskową rozbijamy na dwie jednostki. Procesor z literą F oznacza brak wbudowanego iGPU, który przecież jest ogromną wartością dodaną choćby w Premiere Pro czy Davinci Resolve. Dlatego nawet tańszy Core i5-13500 z układem UHD 770 będzie lepszym wyborem, plus ta oszczędność pozwoli dołożyć RAM. RTX zostaje miejscu.
Tym sposobem w podobnych pieniądzach mamy maszynę do gier i pracy. Oba komputery różnią się detalami, ale to właśnie one decydują o waszym komforcie użytkowania sprzętu. Piszcie w komentarzach na czym wy pracujecie i gracie oraz na co zwróciliście uwagę podczas składania PC.
Komentarze
8Duża ilość pamięci RAM przydaje się za to.
Odnośnie grafiki to samo. Błędem jest myślenie że RTX od serii A rożni się tylko w kilku punktach specyfikacji. Różni się firmware, do którego mają dostęp firmy produkujące soft, dzięki czemu producent softu może wydać swoje modyfikowane sterowniki graficzne. Ponadto RTX jest często wykastrowany z funkcjonalności rdzeni tensor, ponieważ zwykły gracz nigdy z nich nie skorzysta, więc po co je dawać, zwiększając tym samym i tak wysokie MSRP.
Stacje robocze do poprawnego działania z softem często potrzebują ramu ECC. Lubią też pracować w standardzie RDIMM, która wpływa na stabilność. Nie wiem ile gamingowych płyt głównych dobrze obsłuży np. 128 GB takiego ramu. Weźmy jednak na tapet ubogą konfigurację czyli 32 GB DDR4 ECC. Dwie porządne kości tego typu to wydatek rzędu 2500-3000 zł. Raczej słaby temat dla gracza montującego filmy...
Reasumując PC dla gracza to zupełnie inna liga niz stacja robocza dzieki której ludzie zarabiają pieniądze. graczowi wystarczy konfig za 10 tyś zł i będzie zadowolony. Stacja robocza z prawdziwego zdarzenia od tej kwoty zaczyna swoje najbiedniejsze konfiguracje. Tam nie ma kompromisów i nie da się tego pogodzić w sensowny sposób. Profesjonalna karta graficzna będzie ssała w grach i na odwrót.
Na koniec wspomnę tylko o stacjach roboczych na których w ogóle ciężko będzie z poważniejszym graniem - Mac Pro i Mac Studio. Dlaczego o nich wspominam? Ze względu na soft np. Logic Pro, który jest niejako standardem w branży.