Jestem przeciwny cenzurze w grach, ale Martha is Dead miejscami szokuje aż za bardzo
Nie jest sztuką zrobić „straszny” horror – parę tanich sztuczek, wyskakujące duchy i „mrożące” efekty dźwiękowe – i już. Jednak Martha is Dead przeraża na innej płaszczyźnie – tu akcję ogląda się przez palce mówiąc po cichu „nie, nie rób tego!”. Po czym i tak gra się dalej.
Martha is Dead – nietypowa wirtualna przemoc
Brutalność w grach to temat rzeka. Jedni pytają, dlaczego w Grand Theft Auto V nie ma dzieci, które można swobodnie atakować (skoro są starsi ludzie). Inni z kolei topią Simy w basenach w The Sims 4. Nikogo chyba jednak nie dziwi, że horror może straszyć. Niektóre produkcje grozy robią to za pomocą psychologicznych zagrywek, inne przy użyciu wyskakujących potworów i wiader krwi. Z rodzimych twórców w obrębie tego gatunku dobrze znane jest Bloober Team, stojące za takimi tytułami jak choćby Layers of Fear, >Observer_ czy Medium. Podobną ścieżką idą teraz włoscy twórcy Martha is Dead, jednak ich koncepcja jest znacznie bardziej makabryczna.
Sam początek gry Martha is Dead jest względnie klasyczny, jak na thriller psychologiczny. Otóż dwudziestoletnia Giulia znajduje w jeziorze ciało swojej bliźniaczki, tytułowej Marthy. Tylko od Giulii zależy, co powie rodzinie i bliskim – w końcu będąc fizycznie nie odróżnienia może dalej być sobą, ale może też stać się Marthą – bardziej kochaną i szanowaną, jednak głuchoniemą siostrą.
Po drodze nasza bohaterka odkryje też mroczne tajemnice przeszłości swojej rodziny, o których pewnie wolałaby nie wiedzieć. Intrygujące zwroty akcji są o tyle bardziej naturalne, że Martha (i jej siostra) są córkami wysoko postawionego niemieckiego generała, a akcja toczy się tu w okupowanej Toskanii w roku 1944. Bombardowania i widmo śmierci są tu więc niepokojąco bliskie.
Mroczna historia na dobranoc
Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły powiem tylko, że w Martha is Dead sporo jest elementów o zabarwieniu paranormalnym. Dość logicznym jest, że bohaterka stara się odnaleźć mordercę swojej siostry. Obok tej „rozsądnej” warstwy równocześnie rozważa teorię o działaniu morderczego ducha Białej Damy, o którym opowiadała przed snem niania. Poza historiami o zjawach pojawia się też wróżenie z kart tarota, prorocze sny i robienie zdjęć w podczerwieni, które mogą ujawnić to, czego gołe oko nie zauważy.
Oczywiście, im bardziej zagłębiamy się tu w historię, tym więcej rzeczy staje się jasnych, ale kilka elementów do końca pozostaje otwartych na interpretację gracza. Muszę przyznać, że jestem usatysfakcjonowany poprowadzeniem tej historii. Zakończenia można się domyślać, ale równocześnie, w toku fabuły, widzimy więcej niż jedno logiczne wyjaśnienie zagadki. Nie jest więc tak, że Martha is Dead jest do bólu przewidywalna. Przy okazji, sam finał gry odkrywa kilka nowych, intrygujących faktów, a niewykluczone, że podejmując różne wybory fabularne można też liczyć na nieco inne podsumowanie całej opowieści.
Gra dla ludzi o mocnych nerwach
Pewnie zapytacie – „gdzie tu horror, gdzie groza”? Rzeczywiście, sprawa morderstwa u schyłku drugiej wojny światowej wygląda bardziej na kryminał niż przerażającą historię. Ciężko wyjawić cokolwiek bez psucia zabawy, więc powiem tylko, że sen miesza się tu z jawą, a niektóre z postaci mogą mieć na sumieniu znacznie gorsze występki niż opowiadanie się po stronie nazistowskich Niemiec lub lokalnej partyzantki.
Dowodem na brutalność gry niech będzie fakt, że za sprawą niektórych scen wersja Martha is Dead na konsole PlayStation 4 i PlayStation 5 musiała zostać mocno ocenzurowana. Jeśli więc zdecydujecie się na zabawę na komputerze lub konsoli Xbox, nastawcie się na sporą ilość krwi.
Poważnie, osoby, które niekoniecznie chcą oglądać odrywanie skóry od ciała lub rozcinanie wnętrzności krawieckimi nożyczkami, powinny sobie tę grę odpuścić. Niektóre sceny nie są pokazane dosłownie, ale samo sugerowanie zjadania ugotowanego dopiero co psa może u niektórych wywołać co najmniej niesmak.
Garść mechanik dla zabicia monotonii
Sama obecność brutalnych elementów „gore” nie znaczy, że Martha is Dead nie straszy też klasycznymi sztuczkami. Zdarza się, że ktoś złapie nas za rękę w ciemnym lesie lub że na wywołanym w ciemni zdjęciu zobaczymy coś, co wprawi nas w przerażenie. Najważniejsze jednak, że do większości takich sytuacji twórcy dopasowali interesującą mechanikę. Dzięki temu sporo jest różnorodności w tym na pozór prostym „symulatorze chodzenia”.
Co ciekawe, główną atrakcją Martha is Dead jest robienie zdjęć. Gra uczy nas jak radzono sobie z fotografią w czasach przed cyfrowymi matrycami. Należy więc wybrać film o odpowiedniej czułości, dopasować ostrość, czas ekspozycji i przesłonę, a w razie potrzeby założyć filtr lub ustawić statyw. Samouczek całkiem dobrze wprowadza w te zagadnienia. Na szczęście da się przejść Martha is Dead także wyłącznie korzystając z podpowiedzi na ekranie, bez wgłębiania się w tematykę ustawień aparatu i wywoływania zdjęć w ciemni.
Moją zdecydowanie ulubioną mechaniką w Martha is Dead było jednak wcielanie się w telegrafistę przy okazji jednej z misji opcjonalnych. Nadawanie depesz alfabetem Morse’a przy użyciu tabelki z szyfrem to świetna zabawa. No, może w nieco bardziej poważnym niż zwykle tonie, biorąc pod uwagę, że mamy możliwość przekazania wrogom pozycji naszych wojsk lub wskazania celu do zbombardowania.
Szkoda tylko, że czasem ta aktywność jest utrudniona przez kiepskie (prawdopodobnie półmaszynowe) tłumaczenie. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie zaciąłem się kompletnie i musiałem zmienić napisy z polskich na angielskie, żeby dojść do tego który z szyfrów trzeba nadać do przekazania sensu wiadomości.
Niestety, polska wersja językowa „położyła” też inną z mini-gier, w której podczas kilku sennych koszmarów prowadzimy bohaterkę przez gęsty las. Musimy podążać taką drogą, by odnalezione na niej słowa ułożyły zdanie zgodne z tym, co myśli Giulia. Jednak odmiany obecne w naszej gramatyce sprawiają, że wystarczy wybierać jedyne słowa pozwalające na zbudowanie poprawnego językowo zdania i już mamy rozwiązanie zagadki. Szkoda, bo zdolny tłumacz z pewnością dopasowałby takie alternatywy, że trzeba byłoby nieco pogłówkować.
To jednak nie koniec błędów. Niejednokrotnie też zdarzało mi się zaciąć przez niewłaściwe wskazanie celu na mapie. Pod koniec gry przez technicznego babola musiałem także odpuścić ciekawe poboczne zadanie. Mam jednak nadzieję, że do premiery Martha is Dead te wszystkie błędy zostaną wyeliminowane – a wraz z nimi będzie dobrana lepsza czcionka, ponieważ w odnajdywanych listach nagminnie brakuje liter zawierających polskie znaki diakrytyczne.
Martha is Dead – czy warto to kupić?
Martha is Dead to sześć do siedmiu godzin całkiem dobrej zabawy, z duszą na ramieniu. Jeśli tylko lubisz „chodzone” przygodówki, warto sprawdzić tę pozycję. Dodatkowo, jeżeli horror psychologiczny i duża dawka brutalności nie są ci obce, poczujesz się tu jak w domu. Co więcej, intrygujące mechaniki potrafią ożywić monotonię chodzenia po niewielkich lokacjach.
Pamiętaj jednak, że to nie jest przygoda dla każdego. Jeżeli więc ciężko ci patrzeć na przemoc wobec dzieci lub zwierząt, a także okaleczanie ciał, powinieneś dobrze zastanowić się przed sięgnięciem po tę produkcje. Jeśli jednak lubisz klimat, który napawa grozą, to zaparz sobie ciepłej herbaty, poczekaj do zmroku, załóż dobre słuchawki i daj się porwać mrocznej historii. To będzie intensywna wycieczka do Toskanii. Gwarantuję!
Ocena końcowa gry Martha is Dead
- dobra grafika jak na gry „chodzone”
- ciekawe i nietypowe umiejscowienie akcji
- bardzo udane dodatkowe mechaniki gry
- dobrze odwzorowane fotografowanie i wywoływanie zdjęć
- świetna praca aktorów głosowych
- parę niedoróbek technicznych i błędów
- momentami błędne polskie tłumaczenie
- kiepsko działająca mapa
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Egzemplarz Martha is Dead na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Renaissance PR, reprezentującej producenta gry
Komentarze
5Nie rozumiem cenzury - Przecież to jest ewidentnie gra dla dorosłych...