Miłość, szmaragd i Sandra Bullock – recenzja filmu Zaginione miasto
Jak najprościej podsumować film Zaginione miasto? Oto Sandra Bullock powraca na ekrany kin w znanym sobie formacie komedii romantycznej. Czy uda się jej kolejny raz nas zauroczyć? Czy komedie romantyczne z jej udziałem wciąż potrafią bawić? Tego dowiecie się z naszej recenzji.
Sandra Bullock wraca do kin ponownie grając… Sandrę Bullock. W iluż to komediach romantycznych ta całkiem niezła aktorka grywała już zdziwaczałe idealistki, które niespodziewanie znajdują miłość swojego życia, naprawdę ciężko policzyć. Zaginione miasto jest kolejną produkcją opartą na tym samym schemacie podlaną dodatkowo sosem przygodowym rodem z Indiany Jonesa. Idąc na seans nie macie więc co spodziewać się perełki w stylu Diuny, ale myślę, że i tak będziecie bawić się lepiej niż ja na Mobiusie.
Kino nie musi przecież zawsze być odkrywcze i ambitne. Największą rozrywkę dostarczają nam bowiem często produkcje, po których wiemy czego się spodziewać. Zaginione miasto nie udaje na siłę, że jest czymś więcej niż tylko przygodową komedią romantyczną. Jeśli nadal się wahacie, czy wybrać się na ten film do kina to zapraszam do naszej recenzji.
Złoto, miłość i przygody - Zaginione miasto czeka!
Loretta (Sandra Bullock) jest znaną na całym świecie pisarką tanich romansów przygodowych. Po śmierci męża najchętniej nie wychodziłaby z wanny topiąc smutki w kolejnych lampkach wina. Niestety, kiedy powoli kończą się jej zasoby pieniężne musi wyruszyć w trasę promując swoją nową książkę.
Wówczas okazuje się, że na scenie towarzyszyć jej będzie model (w tej roli Channing Tatum) wcielający się na okładkach jej książek w romansującego z główną bohaterką awanturnika. Pech chce, że nasza bohaterka go nie znosi, ponieważ większość czytelniczek przychodzi na jej spotkania autorskie nie po to by zadawać jej pytania, ale popatrzeć jak Alan zrzuca koszulę.
Sfrustrowana Loretta opuszcza więc promocję własnej książki, aby uciec i zaszyć się ponownie w swoim domu. Niestety zostaje porwana przez Abigaila Fairfaxa (Daniel Radcliffe), który będąc dziedzicem ogromnej fortuny, znalazł ponoć w książkach Loretty wskazówki do odnalezienia starożytnego skarbu. Na ratunek naszej bohaterce wyrusza więc fajtłapowaty i zakochany w niej po uszy Alan, jej promotorka Beth Hatten (Da'Vine Joy Randolph) i wynajęty przez Alana ex komandos - będący trenerem jogi Jack Trainer, czyli nieśmiertelny Brad Pitt.
Ale to już było…
Co tu dużo pisać - podobnych produkcji było już chyba z kilkaset, jak nie więcej. „Miłość, szmaragd i krokodyl”, „Sześć dni, siedem nocy”, „Krokodyl Dundee” i wiele innych. O ile jednak Zaginione miasto garściami czerpie z podanych wyżej tytułów to nie jest ich kalką. I jest to ogromny plus. Mamy tu bowiem do czynienia raczej z zabawą konwencją.
Naszej bohaterki nie będzie więc ratował macho pokroju Allana Quatermaina, ale model z jej książkowych okładek (Channing Tatum). A że jest on parodią kinowego macho, więc i jego eskapada ratunkowa stanowi fajtłapowatą próbę pomocy napędzającą sporą część całej historii. I tutaj akurat muszę przyznać, że duet Bullock -Tatum radzą sobie bardzo dobrze dźwigając na barkach cały ciężar tej opowieści.
Co do reszty naszych aktorów to krótki epizod z udziałem Brada Pitta zwala z nóg totalnie. Przez salę przetoczyła się po prostu salwa śmiechu. Daniel Radcliffe jako złowieszczy i szalony miliarder wypada bardzo dobrze i widać, że już dawno przestał być tylko Harrym Potterem.
Niestety, gorzej wypada Da'Vine Joy Randolph, której rola jest właściwie totalnie zbędna. Mogłaby się po prostu zakończyć w momencie, kiedy dowiaduje się, że jej przyjaciółka została porwana i dzwoni na policję. No ale tak się nie stało przez co dostajemy postać zbudowaną na schemacie “szalona przyjaciółka głównej bohaterki”.
Zaginione miasto - czy warto obejrzeć?
O Zaginionym mieście naprawdę ciężko jest pisać długie wywody. Właściwie to wszystko w bardziej lub mniej zostało nam przedstawione wiele razy. Nie znaczy to oczywiście, że nie będziecie się na tej produkcji dobrze bawić. Jeżeli chcecie się wyluzować, objąć ramieniem dziewczynę i powcinać popcorn - ten film jest właśnie dla Was.
Zaginione miasto niczego nie udaje i od początku jest tym czego się spodziewamy - przygodową komedią romantyczną, która idealnie sprawdzi się na wspólny wypad do kina z dziewczyną, żoną czy przyjaciółką. Jeśli więc szukacie lekkiej rozrywki na piątkowy bądź sobotni wieczór to nie zastanawiajcie się długo – kupujcie bilet i pędem do kina!
Ocena filmu Zaginione miasto:
- Sandra Bullock wiecznie młoda
- chemia między głównymi bohaterami
- rewelacyjny, choć krótki występ Brada Pitta
- zabawny i uroczy seans w sam raz na randkę
- to wszystko już gdzieś było
- rola Da'Vine Joy Randolph, która bardziej męczy niż bawi
Komentarze
10polecam.