Twardziel, taki prawdziwy!
Choć początkowo została wydana tylko na stojące w popularnych salonach automaty, dziś ma swoją wersję nawet na Xbox 360. Największą popularność przyniósł jej królujący w latach dziewięćdziesiątych Pegasus, choć japońskie Konami stworzyło Contrę już w 1987 roku. Obok sympatycznych hydraulików jedna z pierwszych gier w życiu każdego zapowiadającego się na gracza Polaka.
Akcja Contry rozgrywała się w odległej przyszłości – w roku 2633. Na ziemię spada olbrzymi meteoryt, a wraz z nim inwazja kosmitów. Jakby tego było mało, przybysze z obcego świata są wspierani przez lokalną organizację kosmitów. Jedyna nadzieja w dwójce śmiałych komandosów (Bill Rizer i Lance Bean). Tak mniej więcej rysowała się fabuła japońskiej edycji, która w kilku kwestiach znacząco różniła się od tej, którą wydano w Stanach Zjednoczonej... a także jeszcze innej wersji tych wydarzeń, przygotowanych na rynek europejski.
Rozgrywka opierała się przede wszystkim na strzelaniu, skakaniu, strzelaniu, skakaniu i jeszcze raz strzelaniu. Paradoksalnie te proste czynności były wyjątkowo grywalne, a dodatkowo plusowała opcja trybu multiplayer, która w tamtych czasach nie pojawiała się zbyt często. Od radosnej rzezi napotkanych przeciwników bardziej cieszyła tylko rzeź połączona ze współpracą z ulubionym kolegą/koleżanką z osiedla (proszę nie odbierać tego zdania dwuznacznie!).
O potędze Contry świadczył przede wszystkim jej wieloplatformowy charakter oraz fakt, iż ukazała się w kilku wersjach dostosowanych pod oddzielne rynki. Europejska wersja sprzedawana była przede wszystkim pod nazwą Gryzor, choć posiadacze popularnej we wczesnych latach 90-tych „konsoli” Pegasus mieli szczęście obcować z oryginalnym nazewnictwem. O wiecznie żywym charakterze Contry świadczy fakt, że do dziś kolejne klony tej platformowej strzelaniny ukazują się na komputery, konsole, a nawet telefony komórkowe.