Recenzja World of Warcraft: Dragonflight - jest dobrze, będzie jeszcze lepiej?
Po niezbyt ciepłym przyjęciu poprzedniego dodatku World of Warcraft: Dragonflight ma przed sobą trudne zadanie. Czy najnowsze DLC uratuje to legendarne MMORPG? Szanse na to są duże. Możliwe, że dzięki smokom WoW przeżyje drugą młodość.
World of Warcraft: Dragonflight, czyli podróż do krainy smoków
Najnowszy dodatek do legendarnego MMORPG jakim bez cienia wątpliwości jest World of Warcraft, zabiera nas na smocze wyspy, gdzie nasze dzielne postaci będą musiały wesprzeć smoki w odzyskaniu swojego domu. Powrót tych jaszczurów to wątek, na który czekało sporo graczy. W końcu te potężne stworzenia odgrywały kluczowe role w przeszłości i były świadkami (lub sprawcami) najważniejszych wydarzeń w historii Azeroth.
Ale World of Warcraft: Dragonflight to przecież nie tylko fabuła. Nowości jest tu całkiem sporo. To dobry znak - w końcu nowy dodatek do World of Warcraft ma przed sobą ważną misję. Przy rosnącej popularności innych MMORPG takich jak choćby The Elder Scrolls Online czy New World, wysoka pozycja WoWa na liście najlepszych gier tego gatunku wcale nie wydaje się już taka pewna.
Nowości, na które czekaliśmy
Jednym z najbardziej ekscytujących elementów nowego dodatku jest nowa klasa i rasa jednocześnie. Dracthyr Evoker, bo to o niej mowa, wprowadza do gry nie tylko ciekawy wątek fabularny, ale i nowe mechaniki, które wreszcie odchodzą od nieco przestarzałego modelu.
Dracthyr to klasa o dwóch specjalizacjach: Devastation i Preservation. Łatwo zgadnąć, że ta pierwsza jest od zadawania obrażeń, a druga od leczenia. Dodatkowo Dracthyrowie mogą swobodnie zmieniać swoją formę i pokazać się światu jako dwunożny smok lub ich humanoidalna postać, tzw. visage.
Uwagę w World of Warcraft: Dragonflight przykuwają też talenty okraszone zupełnie nowymi mechanikami. Zdolności te należy ładować w celu zwiększenia ich mocy. Powiedzmy sobie szczerze - może nie jest to rewolucja w świecie gamingu, ale dla gry o dość przestarzałej rozgrywce, taka nowość budzi pewną ekscytację. Co ciekawe, możemy też wzbijać się w powietrze i atakować z góry, a nawet pokonać krótki dystans lotem.
Grając Dracthyrem miałam naprawdę dużo frajdy! Jesteś na samym szczycie góry i nie chce ci się pokonywać żmudnej trasy na dół pieszo? Dracthyr to klasa w sam raz dla ciebie! I tak jak w Legionie mogłam szybować jako Demon Hunter, tak w World of Warcraft: Dragonflight mogę zapomnieć o tzw. fall damage i podziwiać pięknie widoki z lotu ptaka bez łamania nóg przy lądowaniu.
Ponieważ jestem typem gracza, który z kreatora postaci wychodzi po kilku godzinach, nowe opcje wyglądu dla Dracthyrów ucieszyły mnie niezmiernie. Bo tak jak wspominałam, nasze smoki potrafią przybierać ludzką formę i dlatego w kreatorze tworzymy zarówno jaszczura, jak i jego magiczną formę. Zmieniać możemy nie tylko kolory, ale i wzory łusek, rogi, ogon, kształt pyska, a nawet przyozdobić naszą postać biżuterią i różnymi rodzajami kosmetycznych zbroi.
Kolejnym, istotnym wyróżnikiem dodatku World of Warcraft: Dragonflight jest "dragon riding", czyli „Jak Wytresować Smoka” w edycji Blizzarda. Niedługo po rozpoczęciu fabuły, w nasze ręce trafia specjalny smok - wierzchowiec, na którym będziemy mogli stać się asem przestworzy. Nie jest to jednak zwykłe latanie, które oferują nam nasze normalne wierzchowce. Sterowanie smokiem opiera się bowiem na umiejętnościach, które zużywają ograniczone punkty wigoru. Przyda się więc wyczucie i nieco wprawy. Przykładowo, manewry takie jak nurkowanie pozwolą nam przyspieszyć i zaoszczędzić wigor. Jeśli zużyjemy punkty, smok po prostu zacznie opadać na ziemię.
Latanie sprawia więc dużo frajdy, a rozwijanie naszego smoka to miła odskocznia od robienia zadań czy lochów. Gdy już nabierzemy nieco wprawy, latanie na smoku pozwoli nam na wygodne poruszanie się po Smoczych Wyspach w zasadzie od samego początku. Teraz nie mam już ochoty wsiadać na swoje stare wierzchowce, bo dzięki odrobinie wyzwania, latanie sprawia znacznie więcej frajdy. Dodatkowym atutem jest tu też możliwość zmiany wyglądu naszego jaszczura - od typów sylwetek do poszczególnych elementów ciała.
Istotne zmiany w rozgrywce
Jedna z ważniejszych zmian dotknęła talenty i umiejętności - w końcu wykręcanie dużych liczb obrażeń w starciach z przeciwnikami to ważna sprawa. World of Warcraft: Dragonflight przywrócił utęsknione drzewka talentów i tym samym wywrócił obecny system do góry nogami. Wreszcie! Drzewko talentów to w końcu coś, na co czekało wielu graczy.
Pozwala ono bowiem nieco swobodniej podejść do zdolności naszej klasy, a utarte „buildy” znalezione w Internecie wyrzucić do kosza. Łączenie nowych talentów daje nam duże pole do popisu, bo możemy tak zbudować postać, aby jej umiejętności pasowały pod nasz styl gry - od spokojnej rozgrywki do wyciskania potów w starciach PVP czy rajdów na najwyższym poziomie trudności. A jeśli nie mamy głowy do kombinowania, gra zaproponuje nam uniwersalne zestawy talentów i podpowie, co wybrać.
Spodobał mi się też kompletnie odnowiony system profesji. Przyznam szczerze, że crafting nie należał do moich ulubionych czynności. Lifting, jaki przeszedł on w nowym dodatku, zachęcił mnie do spróbowania swoich sił w tej dziedzinie. Od teraz ma ona więcej głębi i znaczenia, a odświeżone mechaniki nie są już tak toporne.
Najciekawszym częścią nowego systemu profesji są tzw. crafting orders. Jeśli brakuje nam jakiegoś elementu, do którego stworzenia nie mamy umiejętności, wystarczy, że stworzymy zlecenie. To z kolei może być spersonalizowane lub wysłane w eter, dla chętnych. Fakt, że nie jest to anonimowy proces, przypomina nam, że to właśnie społeczność jest jednym z najważniejszych aspektów tejże gry.
Wspomniana wcześniej personalizacja znalazła też swoje miejsce w interfejsie. Przy nim gracze “grzebali” już od dawna, używając nieoficjalnych dodatków takich jak Bartender. Nie ma co zaprzeczać, dotychczasowy UI nie grzeszył nowoczesnością. Brak możliwości powiększenia poszczególnych belek czy ustawiania ich na ekranie mógł był dość męczący, szczególnie dla nieco bardziej wymagających graczy. Od teraz jednak nie będziemy potrzebować wtyczek, żeby zmodyfikować nasz interfejs.
Dzięki trybowi edycji w World of Warcraft: Dragonflight możemy dowolnie żonglować belkami i ikonami, ustawiając je tak, jak tego chcemy i zapisywać stworzone przez nas profile. Opcji jest sporo, a dzięki dodatkowym ułatwieniom dostępu, możemy wyczarować naprawdę przyjemny i współpracujący z człowiekiem interfejs. Oczywiście, nadal zachowuje on swoją old-schoolową oprawę graficzną, ale w zasadzie większość elementów przeszła lifting. Jest nieco lżej i przez to wyraźniej.
Odciążono też mini mapę z kompasem i odświeżono tak naprawdę każdy element interfejsu, łącznie z oknem ekwipunku i mini menu. Chociaż zmiany są zdecydowanie pozytywne, nadal brakuje tu wielu opcji, które tak czy siak, gracze będą suplementować bądź modyfikować przy pomocy fanowskich dodatków. Choć sam wygląd nowego interfejsu i jego nowe opcje są dla mnie wystarczające, nadal nie oferują one tego, co najpopularniejsze addony typu ElvUI.
Nuta nostalgii
Kiedy po raz pierwszy stanęłam na Smoczych Wyspach, wygląd nowych lokacji nie oczarował mnie od razu. Musiałam nieco wkręcić się w klimat gry, by docenić jak piękne jest to miejsce. Na każdym kroku przypomina nam one o tysiącach lat smoczej historii. Fauna i flora wyraźnie nawiązują do charakterystyki wyspy i ich najpotężniejszych mieszkańców - nawet kaczki czy wiewiórki mają tutaj smocze rysy.
Oczywiście, nie wszystkie lokacje zachwycają oryginalnością. W zestawieniu z unikalnymi obszarami znanymi z Shadowlands, niektóre miejscówki z najnowszego dodatku mogą wydawać się nieco zwyczajne. Czy to źle? Bynajmniej. Eksploracja świata, który jest bliższy naszym pierwszym przygodom w Azeroth, jest po prostu przyjemna, a lokacje przesiąknięte magią znaną nam z oryginalnych kontynentów Azeroth wywołują tę specyficzną, ciepłą nutę nostalgii.
Co ciekawe, spotkamy tu też naszych starych znajomych z Northrend - Tuskarrów. To właśnie oni podbili zupełnie moje serce, a ich urocze lodowe wioski to chyba mój ulubiony zakątek Smoczych Wysp. Trzeba przyznać, że twórcy postarali się, żeby takie miejsca tętniły życiem. Wspólne gotowanie zupy z tymi przeuroczymi humanoidalnymi morsami i innymi graczami to jeden z tych momentów, które zapamiętam na długo. To taka nutka szaleństwa i humoru w uniwersum nieskończonych bitew i nadciągających co chwila końców świata.
Chociaż świat smoków jest piękny, to jednym z problemów, które napotkałam, dotyczy niespójności tekstur. Wiele NPCów czy stworów prezentuje się wspaniale, ale niektóre tekstury sprawiają wrażenie niedopracowanych lub wręcz przestarzałych, nawet na najwyższych ustawieniach graficznych.
Widać to dość wyraźnie na przykładzie centaurów. Choć jest to nowy model w grze to nie prezentuje tej samej jakości co chociażby nasz Dracthyr. To chyba właśnie centaury oberwały tutaj najmocniej. Tego samego nie można powiedzieć o odświeżonych bohaterach takich jak Alexstrasza czy Ysera. Te wyglądają fenomenalnie! Cieszę się, że twórcy dopracowali też przerywniki filmowe - postaci poruszają się na nich w zdecydowanie bardziej naturalny i płynny sposób.
A skoro już o nostalgii mowa - lokacje takie jak lasy Azure Span czy Ohn'ahran Plains prezentują się obłędnie i przywołują na myśl miejsca znane z World of Warcraft: Wrath of the Lich King. Do tych niezapomnianych miejscówek chyba wszyscy mamy sentyment, o czym świadczy ciepło przyjęty powrót tego dodatku do World of Warcraft Classic. Warto też zwrócić uwagę na sposób w jaki zaprojektowano wyspy - chodzi o to by emocje podczas ich zwiedzania, czy to z ziemi czy z lotu ptaka, były równie silne. Cieszy mnie fakt, że flagowa mechanika dodatku, czyli dragon riding, współgra z pozostałymi elementami gry.
Grając w World of Warcraft Dragonflight poczułam się trochę jak na samym początku swojej przygody z WoWem. Przywołało to wiele miłych wspomnień. Uwierzcie mi, Smocze Wyspy naprawdę zachęcają do eksploracji. Oferowane nam miejscówki są dosłownie wypełnione sekretami do znalezienia, a NPCowie potrafią zachwycić ciekawymi dialogami. Scenki, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć to, między innymi, rozmowa ze smokiem ukrywającym się pod postacią krasnoluda, ceremonia Tuskarrów po śmierci jednego z członków ich społeczności czy podróż karawaną poprzez równiny Ohn’ahran.
To właśnie takie detale powodują, że mam ochotę zwiedzić każdy zakątek tego świata. Czasami warto jest się zatrzymać, posłuchać, popatrzeć i po prostu poczuć magię tych niezwykłych wysp. A doskonale wiemy, że Blizzard potrafi wyczarować niesamowitą atmosferę, na którą składa się też klimatyczny soundtrack autorstwa, między innymi, Davida Arkenstone’a.
World of Warcraft: Dragonflight - czy warto kupić?
Czy nowy dodatek ma szansę uratować legendę World of Warcraft po raczej kiepskim przyjęciu Shadowlands? Jest jeszcze za wcześnie, by to stwierdzić. Chociaż doświadczenia z pierwszych chwil grania w World of Warcraft: Dragonflight są naprawdę przyjemne, a rozszerzenie to naprawdę mocno się stara naprawić błędy poprzednika, to trudno jest przewidzieć jak jego losy potoczą się dalej.
Pamiętamy przecież, że Shadowlands również zaliczyło świetny start, ale z każdą kolejną aktualizacją ów pierwszy czar pryskał coraz bardziej. Nie pomogły też kontrowersje wokół samego Activision Blizzard i ich polityki, przez które mnóstwo graczy opuściło grę bez chęci powrotu. Mimo to światełko w tunelu jest!
Osobiście to, co najbardziej spodobało mi się w nowym dodatku to po prostu fakt, że zachęcił mnie do…powrotu do World of Warcraft. Na żadnym etapie nie czułam się zmuszona do grania czy też znużona tym, co dzieje się na ekranie. Widać, że twórcy zmienili podejście do robienia zadań. Chcesz szybko zdobyć najwyższy poziom i zdobywać kolejne lochy? Żaden problem. Chcesz ukończyć każde możliwe zadanie i wyzwanie? Śmiało! A tych jest sporo, bo zdobywając reputację dla każdej z frakcji, otrzymujemy sporo ciekawych nagród.
Oczywiście, „do końca” dodatku zostało jeszcze wiele miesięcy. Czeka nas jeszcze niejedna łatka fabularna, nowe zadania, lochy i rajdy. Pamiętajmy, że każda duża aktualizacja wnosi do historii gry ogromne zmiany. Możliwe, że już wkrótce snuta tutaj opowieść przyniesie jakiś potężny twist fabularny, a na Azeroth znowu spadnie wizja unicestwienia świata. Niezależnie od tego co wydarzy się w przyszłości, to dobry moment, aby wrócić do gry. World of Warcraft: Dragonflight oferuje nam świeży start i masę nowych przygód do przeżycia.
Opinia o dodatku World of Warcraft: Dragonflight
- ciekawe połączenie nowej rasy i klasy
- spokojna fabuła nastawiona na eksplorację
- odświeżony system profesji
- drzewka telentów
- odnowiony interfejs z możliwością modyfikowania elementów
- mnogość rzeczy nawiązujących do poprzednich wydarzeń z gry
- latanie na smoku i związane z tym mechaniki
- nieco niespójne tekstury niektórych postaci czy stworzeń
- brak nowych opcji wyglądu dla starych ras
- opóźnienia na bardziej zaludnionych serwerach
- brak rozróżnienia między poszczególnymi typami zadań
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Dodatek World of Warcraft: Dragonflight na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy za darmo od firmy Activision Blizzard
Komentarze
2